Do kuriozalnej sytuacji doszło w 3. minucie dzisiejszego meczu Stali Mielec z Lechią Gdańsk. Goście wyszli z kontrą, Bohdan Wiunnyk był nieudolnie łapany w pół przez Mateusza Matrasa. Ukrainiec wyrwał się uściskowi rywala i popędził jak błyskawica na połowę rywala. Gdy był w polu karnym Stali wypatrzył jeszcze Maksyma Chłania, który mocno strzelił, a piłka po rękach Jakuba Mądrzyka wpadła do siatki. Piłkarze Lechii świętowali, a gospodarze wznowili grę od środka. W tym momencie sędzia Sebastian Krasny przerwał grę i pobiegł sprawdzać VAR. Po krótkiej wideoanalizie arbiter z Krakowa wycofał się z decyzji o uznaniu gola i podyktował faul Wiunnyka na Matrasie. Za wideoweryfikację odpowiadał dziś w Mielcu duet Paweł Pskit - Marcin Borkowski. To oni dali znać, że akcję trzeba jednak sprawdzić. A przecież zgodnie z protokołem VAR: "Sędzia musi zawsze podjąć decyzję, tj. sędziemu nie wolno "wstrzymać się" i następnie użyć VAR do podjęcia decyzji". Spotkanie zakończyło się wygraną Stali Mielec 2-1 po bramce Rafała Wolsztyńskiego w doliczonym czasie gry. Na pewno ta sytuacja będzie wielokrotnie analizowana, a Sebastian Krasny znajdzie się na cenzurowanym.