Do wspomnianego zajścia w meczu Lechia - Stal doszło w drugiej minucie doliczonego czasu gry. Kacper Sezonienko zagrał piłkę do Łukasza Zwolińskiego, a ten pewnym strzałem pokonał bramkarza i wyprowadził Lechię na prowadzenie 3-2. Sędziowie z boiska uznali trafienie i stadion w Gdańsku eksplodował z radości. Po około dwóch minutach do akcji wkroczyli sędziowie VAR, których funkcję pełnili debiutujący w roli głównego sędziego VAR w PKO Ekstraklasie Łukasz Kuźma i doświadczony Konrad Sapela. Po ich podpowiedzi arbiter Paweł Malec odwołał gola Lechii i zasygnalizował, że strzelec był na spalonym. Podsumowanie kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasa w każdy poniedziałek o 20:00 - zapraszają: Staszewski, Peszko i goście! Kuriozalna interwencja VAR w PKO Ekstraklasie Gdy wydawało się, że gra zaraz zostanie wznowiona, sędzia Malec zasygnalizował, że trwa jeszcze raz analiza VAR. I tak w efekcie po trzech minutach arbitrzy uznali ostatecznie, że bramka na wagę zwycięstwa dla Lechii została prawidłowo zdobyta i ją uznano. Interwencja sędziów VAR wydaje się być zatem kuriozalna. Niestety, ale zaprezentowana stopklatka z wyrysowanymi liniami spalonego niewiele obrazuje. Sytuacja była bardzo stykowa i trudno jednoznacznie ocenić, czy spalony był, czy też nie. Sami sędziowie VAR nie do końca wiedzieli, ale ostatecznie podjęli chyba dobrą decyzję, uznając trafienie. Pamiętajmy, że VAR powinien być używany tylko w ewidentnych sytuacjach. Sędziowski błąd w Ekstraklasie. Lechii należał się rzut karny Do bardzo dużej kontrowersji doszło na samym początku meczu, bo już w drugiej minucie. Po dośrodkowaniu w pole karne Stali, Bożidar Czorbadżijski uderzył Michała Nalepę, a ten padł na murawę. Niestety sędziowie nie dopatrzyli się przewinienia i patrząc na powtórki, wydaje się to być błędną decyzją. Piłkarz Stali Mielec nie był w ogóle zainteresowany piłką i z dość dużym impetem zaatakował barkiem twarz rywala. Uderzenie było dość silne, więc moim zdaniem oprócz rzutu karnego dla Lechii Gdańsk, powinna być minimum żółta kartka za nierozważny atak. Osobiście jest mi zdecydowanie bliżej do kartki koloru czerwonego, gdyż było to działanie z premedytacją, a dodatkowo gracz Stali widział przeciwnika i działał w 100% rozmyślnie. Ogromna kontrowersja w Ekstraklasie. Powinien być rzut karny i czerwona kartka? Spore kontrowersje w meczu Lechia - Stal wzbudziła także sytuacja z 60. minuty, gdy w polu karnym Lechii upadł Wiktor Kłos po tym, gdy został pchnięty przez Rafała Pietrzaka. Sędzia Paweł Malec nie dopatrzył się jednak przewinienia i nakazał kontynuować grę. Sytuacja ta z pewnością jest kontrowersyjna, gdyż pchnięcie jest dość ewidentne. Po strzale Marcina Flisa, piłkę do boku sparował Dušan Kuciak. Wiktor Kłos ruszył do dobitki i będąc w wyskoku został lekko pchnięty w plecy przez będącego za nim Pietrzaka. Sędziowie prawdopodobnie uznali, że było to zbyt delikatne pchnięcie, aby spowodować upadek, a Kłos miał małe szanse, aby dojść do piłki i dodał wiele od siebie. Kontrowersja w meczu Lechia - Stal. Sędziowie popełnili poważny błąd? Z pewnością ta interpretacja ma rację bytu, lecz moim zdaniem, gdyby nie pchnięcie to Kłos miałby szansę na oddanie strzału. W związku z tym uważam, że zdecydowanie lepszą decyzją byłoby odgwizdanie rzutu karnego. Co więcej, Pietrzak mógł dostać wówczas czerwoną kartkę, gdyż była to realna szansa na zdobycie bramki, a faul polegał na pchnięciu. Niestety z racji tego, że sytuacja nie jest czarno-biała, gdyż argument delikatnego pchnięcia ma rację bytu, to sędziowie VAR nie podjęli interwencji i nie przywołali sędziego Malca do monitora. Zgodnie z zasadami, VAR może być użyty tylko w przypadku oczywistych i ewidentnych sytuacji. W opinii sędziów ta takowa nie była, a szkoda. Dwie bramki nieuznane dla Lechii. Kontrowersje w Ekstraklasie Analizując mecz Lechia - Stal warto zaznaczyć, że sędziowie dwukrotnie nie uznali goli dla Lechii. Najpierw w 29. minucie, gdy bramkę strzelił Maciej Gajos, sędzia asystent podniósł chorągiewkę i nie uznał trafienia. Jak ukazały powtórki, asystujący Flávio Paixão chwile wcześniej był na spalonym. Piętnaście minut później Flávio Paixão zdobył bramkę dla Lechii na 3-0 i wydawało się, że będzie już po meczu. Sędziowie początkowo uznali trafienie, lecz po dwóch minutach zainterweniowali arbitrzy VAR, którzy dopatrzyli się spalonego u zdobywcy gola. Jak ukazały powtórki, spalony faktycznie był, choć bardzo minimalny.