2 maja 2019 r. - jak co roku świętowaliśmy Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Dodatkowo 44.158 kibiców na warszawskim Stadionie Narodowym obchodziło święto piłki nożnej, jakim co roku jest finał Pucharu Polski. Mecz Lechii Gdańsk z Jagiellonią Białystok nie należał do najpiękniejszych w historii futbolu, ale w Gdańsku nikt o tym nie pamięta. W szóstej minucie doliczonego czasu gry Artur Sobiech wykorzystał dośrodkowanie Flavio Paixao i Lechia zdobyła drugi Puchar Polski w historii. Dziś mecz na Narodowym wydaje się dla "Jagi" i przede wszystkim Lechii niczym wspomnienie z innego, lepszego świata. Spadek notowań przedostatniej w tabeli Ekstraklasy Lechii Gdańsk jest gwałtowny, skumulował się w jednym sezonie, właśnie finiszujących rozgrywkach 2022/23. Przecież jeszcze w poprzednich rozgrywkach lechiści finiszowali na czwartym miejscu w tabeli, to dało prawo startu w eliminacjach Ligi Konferencji. Dziś skład Biało-Zielonych nie jest znacząco odmienny od tego, który 11 miesięcy temu po raz trzeci w historii klubu wywalczył prawo gry w pucharach. Zawodnicy są o rok starsi, wielu ekspertów mówi o "talii zgranych kart". Niespokojnie jest też poza boiskiem - nie ma już w klubie prezesa Pawła Żelema i trenera Tomasza Kaczmarka, którzy grali główne role w rozgrywkach sezonu 2021/22. Tego pierwszego zastąpił niedawno Zbigniew Ziemowit Deptuła (Absolwent Wydziału Prawa filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku), a Kaczmarka kolejno - jego asystent Maciej Kalkowski, Marcin Kaczmarek (zbieżność nazwisk przypadkowa) i niedawno Hiszpan David Badia. Prawdziwy trenerski kołowrotek. Podobno warsztat i optymistyczne nastawienie hiszpańskiego szkoleniowca przypadło piłkarzom Lechii Gdańsk do gustu, trochę mniej testy wytrzymałościowe, które nie wiadomo, dlaczego zostały zarządzone po debiutanckim meczu trenera ze Śląskiem Wrocław, nie przed - w czasie przerwy na kadrę. A może te badania były zaplanowane wcześniej przez poprzedniego trenera, a może w ogóle przez kogoś innego? Badia ma na razie jeden mecz w Ekstraklasie na koncie, to i tak więcej niż 31-letni Adrian Siemieniec, który meczem z Lechią będzie debiutował jako trener Jagiellonii Białystok. Były asystent Ireneusza Mamrota dotychczas prowadził III-ligowe rezerwy "Jagi" i zastąpił na trenerskim stołku zwolnionego Macieja Stolarczyka. Nazwisko wspomnianego Mamrota kojarzy się z tłustymi czasami "Dumy Podlasia". Wydawało się, że przejęcie Jagiellonii po Michale Probierzu to najmniej wdzięczna robota w Ekstraklasie, jednak Mamrot przejął "Jagę" w 2017 r. i wicemistrzostwem Polski wyrównał ligowe osiągnięcia Probierza. Obecny szkoleniowiec młodzieżówki zdobył z Jagiellonią Puchar Polski, Mamrot dotarł do finału w 2019 r., by przegrać z...Lechią Gdańsk, o czym było na wstępie. Jagiellonia Białystok zagra z Lechią Gdańsk o ekstraklasowy byt W przeciwieństwie do gdańskiej, degrengolada białostocczan następowała stopniowo. Po sezonie 2017/18 "Jaga" była na ligowej mecie kolejno: piąta, ósma i dziewiąta. Dzwonkiem alarmowym był na pewno poprzedni sezon, w którym białostocczanie zameldowali się na 12. lokacie na ligowej mecie. Podejrzewam, że teraz z pocałowaniem ręki w Białymstoku przyjęliby taki finisz sezonu. O przyczynach pogorszenia ligowej formy "Jagi" mówił w wywiadzie dla TVP Sport, prezes klubu Wojciech Pertkiewicz. Nowy prezes Lechii związany był z Białymstokiem, a prezes "Jagi" wywodzi się z Trójmiasta, wiele lat prezesował Arce Gdynia, choć mieszkał w Gdańsku. - Żeby wyprostować sytuację klubu, potrzeba przynajmniej dwóch następnych lat i trochę szczęścia. (...). Z czego wynikał problem finansowy? Z tego, że w dobrej wierze, celując w podtrzymanie świetnych wyników ligowych, klub zaciągał spore, wieloletnie zobowiązania. Zbudowano ośrodek treningowy i rozbudowano akademię. Koszty funkcjonowania bardzo urosły, a zmalały w tym samym czasie przychody. Od kilku sezonów klub nie sprzedał też zawodnika za poważną sumę - mówił Pertkiewicz dla (to taki ukłon w stronę Podlasia) TVP Sport. Te słowa zostały wypowiedziane w styczniu, a pod koniec tego miesiąca los uśmiechnął się do "Jagi", która sprzedała włoskiej Parmie 18-letniego Mateusza Kowalskiego za milion euro. Dla porównania utalentowany Jakub Kałuziński odejdzie z Lechii Gdańsk po sezonie jedynie za ekwiwalent za wyszkolenie. Mimo wyraźnego kryzysu i zmiany trenera, "Jaga" wciąż ma swój los we własnych rękach. Jest tuż nad strefą spadkową, a u siebie nie zwykła przegrywać. 20 z 30 punktów zdobyła w domu, jest za to jedyną drużyną w Ekstraklasie, która nie wygrała w tym sezonie poza własnym boiskiem. Lechia jest pod tym względem lepsza - wygrała w tym sezonie trzy razy na wyjeździe, ale wszystkie te razy zdarzyły się jeszcze w 2022 r., ostatnio 22 października z Zagłębiem w Lubinie, gdy trenerem od około miesiąca był jeszcze Marcin Kaczmarek. "Duma Podlasia" dysponuje sporą wartością w ataku - mimo, że drużyna plasuje się blisko dna tabeli, hiszpański duet napastników Jesus Imaz - Marc Gual jest na samym jej szczycie - razem ci zawodnicy zdobyli 21 z 36 bramek zdobytych przez "Jagę". Dla porównania, gdański snajper Łukasz Zwoliński ma na koncie dziewięć goli, problem w tym że w lany poniedziałek nie bardzo będzie miał mu kto podać - dwóch najlepszych skrzydłowych Lechii Conrado i Ilkay Durmus jest wyłączonych z gry przez kontuzje. Lechia Gdańsk w tym roku zdobyła pięć bramek z gry, z czego trzy z outsiderem Miedzią Legnica. Oprócz zdrowotnych, problemy organizacyjne nie oszczędzają Biało-Zielonych. Nie będziemy już o nich pisać ponownie, bo ileż można? Jeśli Lechia Gdańsk meczu w Białymstoku nie wygra jej problemy pogłębią się i będzie już więcej niż jedną nogą w I lidze. Maciej Słomiński, INTERIA