Lechia Gdańsk wysłała stosownym organom licencyjnym zaktualizowaną prognozę i miała czas do 30 czerwca, by wypełnić porozumienia zawarte z zawodnikami odnośnie wypłaty premii za zajęcie czwartego miejsca w sezonie 2021/22. Tak naprawdę czas był do 31 maja, ale Komisja Licencyjna dopiero po miesiącu sprawdza czy te środki od zapadalności terminu zostały wypłacone - to stanie się w przyszłym tygodniu. Skąd wziąć pieniądze? Bez dokapitalizowania lub finansowania z zewnątrz I-ligowa drużyna i klub długo nie pociągną. Wczoraj pracę w klubie zakończyły kolejne osoby, które miały dość sponsorowania firmy o ponoć 22-milionowym budżecie. A przecież ludzie są największą wartością każdego przedsiębiorstwa. Sam prezes zarządu, Ziemowit Deptuła przyznał w jednym z mediów społecznościowych, że od kiedy w kwietniu zaczął pracę w Gdańsku nie otrzymał jeszcze pensji.Za sam sezon 2022/23 długi sięgają prawie 20 mln zł, a radosna twórczość to czas jeszcze wcześniejszy. Klub wypłacił w tym roku jedno wynagrodzenie piłkarzom, a szeregowi pracownicy pozostają bez pensji od 2,5 miesiąca. Lechia Gdańsk wreszcie zostanie sprzedana? Promykiem nadziei było spłacenie zaległości wobec Michała Nalepy i Jakuba Kałuzińskiego - dzięki temu ten pierwszy nie rozwiąże kontraktu z winy klubu, a drugi przyniesie ekwiwalent za wyszkolenie. Z końcem kwartału zakończyła się umowa sponsorska z grupą Energa, ale to świadczenie nie jest zagrożone. Lechia Gdańsk ma ogromne problemy - Aktualnie obowiązującą umowa kończy się w sierpniu, a w czerwcu kończą się świadczenia, jesteśmy w procesie negocjacji w sprawie dalszej współpracy - powiedział nam Krzysztof Kopeć, dyrektor biura prasowego. W klubie jest od dawna jest oferta odkupienia Lechii przez Michał Brańskiego. - Rozmowy toczą się, podtrzymujemy swoją ostatnią ofertę, nie odchodzimy od stołu - lakonicznie skwitował Brański. Media donosiły o zainteresowaniu funduszu z ZEA o nazwie Mada Global, ale jeśli nawet ktoś przejmie klub to nie jest on na zero tylko na grubym minusie, a zegar bije nieubłaganie. Tak czy owak kończy się 9-letni pobyt Adama Mandziary w Lechii Gdańsk. Okres niejednoznaczny, były dwa starty w europejskich pucharach, był jeden Puchar Polski, jednak cena za te sukcesy będzie spora. Niemiec przez lata wyraźnie myślał, że "budżet" to rodzaj pizzy, coś jak "capriciosa" albo "tartufo", gdański klub żył ponad stan, pożary gasząc na dwa sposoby: pożyczkami od Franza-Josefa Wernze albo transzami przyszłych przychodów z Ekstraklasy lub praw telewizyjnych. Niestety śmierć Wernze (świeć panie nad jego duszą) i degradacja z Ekstraklasy zatrzymały tę karuzelę. Niestety, Lechia Gdańsk dostała się w ręce ludzi, którzy doprowadzili ten klub na skraj upadku. Jeśli nie stanie się cud klub przejdzie teraz podobną odbudowę jak w roku 2001. Wówczas po siedmiu latach udało się dotrzeć do Ekstraklasy. Ile czasu zajmie to teraz? Maciej Słomiński, INTERIA