Maciej Słomiński, INTERIA: Spotkaliśmy się osiem miesięcy temu po zamknięciu letniego okna transferowego, wówczas mówił pan m.in.: "Nie dopuszczam myśli, że awansu mogłoby nie być. Chciałbym, żebyśmy zajęli pierwsze miejsce w lidze, to jest mój osobisty cel. Jeśli będziemy o to pierwsze miejsce walczyć, a powinie nam się noga, wówczas zajmiemy drugie i też uzyskamy bezpośredni awans". Mało kto wówczas wierzył w powrót Lechii Gdańsk do Ekstraklasy. Jakub Chodorowski, wiceprezes i dyrektor sportowy Lechii Gdańsk: - To nie była popularna piłkarska "pompka", szczerze wierzyłem od początku. Po zakończeniu letniego okienka transferowego wierzyłem w to, że drużyna, którą udało nam się skompletować, ma potencjał na to, żeby awansować, jeśli będzie dobrze przygotowana. Mówi pan o zimowych przygotowaniach? - Od początku sezonu liczyliśmy, że zima będzie kluczowym okresem, kiedy będzie czas, żeby wspólnie popracować. W lato nie było takiej możliwości. Nie dało się zgrać drużyny, bo dopiero powstawała. Zgrywanie drużyny w trakcie sezonu to bardzo trudne zadanie, z którego zresztą trener Szymon Grabowski wywiązał się doskonale, bo gdyby nie punkty zrobione na jesień, na wiosnę nie byłoby awansu. Gigantyczna praca wykonana w zimie zafunkcjonowała na wiosnę, dała nam serię zwycięstw, która zaowocowała bezpośrednim awansem i ogromną radością. Który moment sezonu był dla pana najlepszym? - Zdecydowanie zwycięstwo w derbach Trójmiasta u siebie. Ten mecz miał wszystko, dramaturgię, oprawę, doping kibiców, pełen stadion, fantastyczne widowisko. Cudowne podsumowanie bardzo dobrego sezonu. Nawet nasz dyrektor techniczny, Kevin Blackwell, który przecież sporo widział w piłkarskim świecie, mówił potem, że na takim meczu jeszcze nie był. Czy Lechia wywalczyłaby awans, gdyby Kevin Blackwell nie przybył do Gdańska? - Dziś możemy gdybać, wolę mówić o faktach. Cieszymy się, że Kevin wzmocnił nasz sztab. Na pewno jego wkład był bardzo istotny i nie do przecenienia. Współpraca Kevina z Szymonem była bardzo dobra i każdy z nich wniósł swoje do awansu. Pytałem o najlepszy, a jaki był najtrudniejszy moment tego sezonu? Czy były jakieś chwile zwątpienia? - Zwątpienia nie było. Sportowo trudnym momentem były kontuzje kluczowych zawodników, gdy wypadł z gry Luis Fernandez i Conrado. Dla mnie osobiście najtrudniejszym momentem był czas, który nastąpił po sezonie, gdy rozstaliśmy się z czterema członkami sztabu. Pod względem czysto ludzkim była to jedna z najtrudniejszych decyzji i chwil w moim życiu. Ciężki moment dla tych, co zostali i dla tych, co odeszli. - Praca wszystkich osób w klubie podlega weryfikacji, zawodników, trenerów, pionu sportowego i administracyjnego. Praca dyrektora sportowego nie jest wyjątkiem. Przykładowo, jednym z problemów, które zostały zidentyfikowane w trakcie sezonu, był obszar współpracy na linii fizjoterapia - specjaliści przygotowania motorycznego. To jest newralgiczny moment, kiedy kontuzjowany zawodnik przestaje być pod opieką fizjoterapeutów, przechodzi pod pieczę trenerów motoryki. Uznaliśmy, że musi być jednoosobowa odpowiedzialność za to, jak ten proces przebiega. Dlatego zdecydowaliśmy, że Kevin Paxton będzie nadzorował oba działy: fizjoterapii i motoryki właśnie pod kątem procesu, gdy zawodnik kontuzjowany ma być z powrotem włączony do treningów pierwszej drużyny. Paxton wie jak wyglądają najlepsze praktyki w tej dziedzinie. Kevin Paxton był już w Lechii Gdańsk w trakcie sezonu przez kilka tygodni. - Zrobił coś w rodzaju audytu, jak to u nas funkcjonuje. Przedstawił wnioski, wiele z nich pokrywało się z tym o czym wiedzieliśmy. On od teraz będzie odpowiedzialny za dalsze funkcjonowanie obu tych działek i dobór ludzi. Obecność Paxtona w Gdańsku pokrywa się w czasie z tym, że Luis Fernandez na dobre wypadł z gry. - Paxton był w Gdańsku po to, aby pomóc w szybkim powrocie do zdrowia Fernandeza, Conrado i Wiunnyka. Przy Conrado od razu zakładaliśmy, że ma być gotowy na nowy sezon. W przypadku Fernandeza nie udało się z wielu powodów, niezależnych od siebie. Na pewno nie będę obwiniał nikogo personalnie, nie o to chodzi, być może procedury obowiązujące w Lechii Gdańsk nie były optymalne? Dlatego potrzebujemy kogoś, kto weźmie całościowo odpowiedzialność za prowadzenie zawodnika w procesie powrotu do gry po kontuzji. Tym kimś będzie Kevin Paxton, któremu codziennie raportować będą Jordan Ward plus dwóch fizjoterapeutów oraz Damian Fos i Mariusz Szymkiewicz, trenerzy przygotowania motorycznego. Paxton będzie przez cały czas w Gdańsku? - Na razie jesteśmy umówieni, że będzie na miejscu minimum przez jeden tydzień w miesiącu. Resztę pracy może wykonywać zdalnie. Pracuje jeszcze dla kogoś? - Pracuje na wyłączność tylko dla Lechii Gdańsk. Pomówiliśmy o odcinku medyczno-motorycznym, a co złego zrobili zwolnieni asystenci trenera Grabowskiego (Robert Rajzer i Paweł Ściebura), że nie będą mieli szansy posmakować Ekstraklasy? - Na tak zadane pytanie odpowiadam: absolutnie nic złego nie zrobili. Wykonali świetną robotę i są wielką częścią sukcesu, który w tym sezonie udało się osiągnąć. Wielkie słowa podziękowania od klubu dla nich. Z trenerami jest jak z zawodnikami - jeśli klub chce się rozwijać i szukać dodatkowego doświadczenia, które będzie w stanie nam pomóc na poziomie Ekstraklasy musi wciąż szukać rozwiązań. Stąd zmiana na stanowiskach asystentów. Rafał Janas i Łukasz Piszczek. Zna pan takie nazwiska? - Znam. Chce pan mówić o innych kandydaturach na asystenta Szymona Grabowskiego? - W naszej ocenie wybraliśmy najlepszego możliwego kandydata, Radosława Bellę. Czy Szymon Grabowski ma mocną pozycję? Klub zwalnia dwóch asystentów, z którymi on przyszedł, a zatrudnia trenerów z Wysp Brytyjskich, różnie można to interpretować. - W mojej ocenie Szymon Grabowski ma bardzo mocną pozycję. Jest jednym z głównych architektów awansu Lechii Gdańsk do Ekstraklasy. Praca trenerska jest zawsze zespołowa, natomiast to on jest pierwszym trenerem. On podejmuje wszystkie kluczowe decyzje, jeśli chodzi o przygotowanie drużyny, o dobór składu, o zarządzanie zmianami podczas meczu itd. Ten awans jest jego awansem. Jaka jest sytuacja z kapitanem drużyny? - Rifet Kapić był do nas wypożyczony. Skorzystamy z opcji wykupu, zawartej w umowie z Valmierą. Rifet zostanie z nami na kolejne sezony. Lechia Gdańsk wygrała I ligę i zagra w Ekstraklasie Podobne opcje były w umowach wypożyczenia Dawida Bugaja i Jakuba Sypka. - Nie korzystamy z opcji wykupu w przypadku Bugaja i Sypka. Przygotowania do sezonu 2024/25 zaczynacie 17 czerwca. - Wszyscy zawodnicy (w tym Fernandez, Conrado i Wiunnyk) będą w treningu z drużyną. Założenie jest takie, że Fernandez przez pierwsze kilka tygodni będzie miał trochę bardziej indywidualizowany program przygotowań. Co z Wiunnykiem? Kiedy zostanie potwierdzony jako zawodnik Lechii Gdańsk? - Gdy tylko otworzy się letnie okno transferowe. Spór jest między zawodnikiem, a Szachtarem Donieck, Lechii nic do tego. Zbliżają się igrzyska olimpijskie w Paryżu - Ukraina chce, aby w jej barwach zagrali Maksym Chłań i Iwan Żelizko - ten turniej jest na przełomie lipca i sierpnia, trochę wcześniej startuje Ekstraklasa. - Ten turniej odbywa się poza terminem FIFA, dlatego klub nie jest zobowiązany do zwolnienia zawodników. Chcemy pójść na rękę reprezentacji Ukrainy, jesteśmy gotowi zwolnić Chłania, ale zdecydowaliśmy się nie puścić Żelizki. Gdzie Lechia Gdańsk pojedzie na letni obóz w ramach przygotowań do sezonu 2024/25? - Pojedziemy do Gniewina na tydzień. Będziemy chcieli w tym czasie zagrać cztery sparingi, przynajmniej dwa z klubami Ekstraklasy, żeby zawodnicy poczuli poziom, do którego muszą być przygotowani od lipca. Będziemy się starali pracować równie albo bardziej intensywnie niż w zimę. Z tego co słyszałem od zawodników - nie wiem, czy się da bardziej intensywnie. - Da się, ponieważ zawodnicy już w zimie weszli na wyższy poziom, mają już podbudowę i jak najbardziej są w stanie pracować jeszcze więcej. Letni okres przygotowawczy trwa pięć tygodni, jest krótszy niż zimowy, która trwa około siedmiu tygodni. Przez to zawodnicy na trzytygodniowych urlopach stracą mniej tego co wcześniej wypracowali, nawet jakby zupełnie nic nie robili. Takie jest zresztą założenie na pierwszy tydzień: mają nie robić nic, nie myśleć o piłce, zresetować się totalnie. Dopiero pod koniec okresu urlopowego dostaną indywidualne wytyczne nad czym powinni zacząć pracować: biegać, pójść na siłownię, na basen, czy tylko się poruszać? Potem ruszą ciężkie przygotowania. Robert Tarka, skaut Lechii Gdańsk miał fajne wejście do klubu, sporo było go w mediach, potem słuch o nim zaginął. Co u niego słychać? - Praca skauta nie jest na tu i teraz, to obserwacja zawodników na kolejne okna transferowe. Obserwujemy zawodników, w którym kończą się kontrakty za rok, dwa lata, musimy mieć zbudowaną bazę danych o tych zawodnikach, monitorować ich na bieżąco, być w kontakcie z agentami, żeby na wcześniejszym etapie zasygnalizować nasze zainteresowanie. Jak się miewa pana bateria w telefonie? We wrześniu 2023 r. powiedział pan, że tyle pan rozmawia, że się rozładowuje. - Wchodzimy teraz w najbardziej gorący okres, gdzie o zawodnikach, których oglądaliśmy przez ostatni rok zaczynamy rozmawiać - z menadżerami i z klubami. Mamy listę piłkarzy, których chcemy pozyskać. Jesteśmy przygotowani na to, że nie zawsze dołączy do nas pierwszy zawodnik z listy, rozmawiamy wielotorowo. Wiemy, które pozycje chcemy wzmocnić. Mam nadzieję, że trzon drużyny zostanie zachowany i żaden z kluczowych zawodników nie odejdzie. Czyli potencjalne odejścia są realne? - Chcąc osiągnąć dobry wynik w Ekstraklasie, wszystkich najlepszych zawodników chcemy zatrzymać. Do tego dołożyć dwa, trzy, cztery elementy i sprawić, również poprzez obudowanie ich odpowiednim sztabem, że będą robili dalszy progres w Ekstraklasie. Dwa, trzy, cztery....Konkretną liczbę jakąś proszę mi powiedzieć. - Myślę, że nie więcej niż cztery Niech zgadnę - będziecie chcieli jakiegoś stopera. - Na pewno. Wzmocnienie rywalizacji na tej pozycji będzie nam potrzebne, bo tylko rywalizacja daje rozwój, chcemy mieć szersze pole wyboru na tej pozycji. Wiem, że chcecie aby Loup-Diwan Gueho został w Gdańsku. - Mamy czas na decyzję do końca czerwca. Może to być wykup lub przedłużenie wypożyczenia. Co z Bohdanem Sarnawskim? - Jego umowa przedłużyła się automatycznie po awansie do Ekstraklasy, zostaje z nami. Są głosy, że drużyna Lechii pod pewnymi względami będzie miała łatwiej w Ekstraklasie niż w I lidze. - Nie chcemy robić dużych zmian, bo weryfikacja drużyny wypadła jak najbardziej pozytywnie. Zeszłego lata szukaliśmy zawodników, którzy będą w I lidze przygotowywać się do występów w Ekstraklasie. Ten egzamin zdali, ale ja uważam, że Ekstraklasa będzie dla nich trudniejsza. Stąd będą musieli się przygotować jeszcze lepiej i jeszcze ciężej pracować, natomiast jak najbardziej wierzę w to, że ci zawodnicy są gotowi do rywalizacji na wyższym szczeblu. Słyszałem opinię, że drużyna Lechii Gdańsk tak dobrze grała, bo nie było w niej Luisa Fernandeza. - Nie jestem w stanie się zgodzić z tą tezą. Fernandez dał nam kluczowe bramki, które dały punkty na początku sezonu. On też dołożył swoją cegiełkę i to niemałą. Choćby w pierwszym meczu z Chrobrym Głogów, na który jechaliśmy bardzo eksperymentalnym składem. Kiedy pan uwierzył, że Ekstraklasa będzie wasza? - Po wygranym meczu w Łęcznej. To było bardzo ważne spotkanie, do tego momentu Górnik nie przegrał meczu u siebie. Wiedzieliśmy, że dobrze radzimy sobie w domu, ale do awansu potrzebne są punkty na wyjeździe. Trzy punkty w Łęcznej były momentem, który pokazał, że Ekstraklasa jest już na wyciągnięcie ręki. Wcześniejszym momentem, który pokazał siłę drużyny był ostatni sparing na obozie przygotowawczym w Turcji, gdy rywalem był Szachtar Donieck. Nie tylko wynik tego meczu, ale gra z bardzo silnym rywalem pokazała zawodnikom, że to co zrobili w zimę miało sens i że są efekty. Wtedy wielu zawodników uwierzyło w siebie. Co będzie celem Lechii Gdańsk w Ekstraklasie? Przetrwanie? - Na dzisiaj celem jest jak najlepsze przygotowanie drużyny do gry w Ekstraklasie. Wracają nasi najbardziej doświadczeni zawodnicy, czyli Fernandez, Conrado, spore doświadczenie w młodym wieku na dobrym europejskim poziomie ma Wiunnyk. To są trzy znaczące wzmocnienia dla drużyny. Po finalizacji ruchów transferowych, będziemy w stanie rzetelnie ocenić jaką siłą dysponujemy i co możemy w tej lidze ugrać. Na pewno celem nie będzie samo utrzymanie. Wierzę, że bylibyśmy w stanie sobie zapewnić utrzymanie w Ekstraklasie, nie robiąc żadnych wzmocnień. Ta drużyna, która awansowała nie spadłaby w mojej ocenie z najwyższego szczebla rozgrywek. Kto był najlepszym zawodnikiem Lechii Gdańsk tego sezonu? - Naszą siłą było to, że tych zawodników było kilku. Na różnych etapach sezonu różni zawodnicy wygrywali nam mecze i każdy miał swój wkład. Bohdan Sarnawski broniąc jedenastkę w Warszawie, Elias Olsson jako najlepszy obrońca ligi, Iwan Żelizko, Rifet Kapić jako dyrygenci linii pomocy. Fantastyczni zawodnicy na skrzydłach: Camilo Mena i Maksym Chłań. Tomas Bobcek w ataku i jego dziewięć goli. Nie zapominajmy o pięciu golach Łukasza Zjawińskiego. - Oczywiście, każdy miał swój wkład. Również zawodnicy rezerwowi. Kacper Sezonienko wchodzący na trzy ostatnie mecze sezonu, zdobywający bramkę w derbach. Każdy dołożył cegiełkę. A odkrycie sezonu? - Dla mnie Elias Olsson. Zdawaliśmy sobie sprawę, że ma potencjał, ale nikt nie sądził że tak szybko będzie w stanie wziąć na siebie odpowiedzialność i być liderem linii defensywy. Olsson to bardzo nieoczywisty transfer i dowód na to, że lepiej szukać młodych Szwedów niż starych Słowaków. - Wielkie atuty piłkarskie do tego świetny charakter. Rzadko się zdarza, że ktoś dostaje szansę gry na tek newralgicznej pozycji, w tak młodym wieku. Wiedząc o umiejętnościach, predyspozycjach tego zawodnika, podjęliśmy ryzyko, daliśmy mu szansę, on tę szansę fantastycznie wykorzystał i bardzo pomógł drużynie. Był jedną z kluczowych postaci tego sezonu, ale w niejednej drużynie czekałby na szansę jeszcze parę lat, bo miałby do rywalizacji kilku 27-28 letnich doświadczonych środkowych obrońców, na których siłą rzeczy trener by stawiał, by unikać ryzyka. Drugim wielkim odkryciem był Maks Chłań. To imponujące jak szybko zrozumiał swoją rolę w drużynie i jak szybko eliminował niedociągnięcia na boisku. Słuchał trenerów i rozwijał mądrość w swojej grze. Rozmawiał Maciej Słomiński, INTERIA