Koszmar Lechii Gdańsk. Były piłkarz mówi wprost. "Mizeria. Lepiej oglądać w telewizji"
Lechia Gdańsk po czternastu kolejkach zajmuje przedostatnie miejsce w PKO Ekstraklasie. Gdyby Śląsk Wrocław przynajmniej zremisował zaległe spotkanie, to drużyna z Trójmiasta zamykałaby stawkę. Czy beniaminkowi poważnie zagraża spadek? - Bardziej martwię się tym, co widzę i tym, co ci chłopcy pokazują. Ich dorobek punktowy jest słabiutki. Punkty mogą być zdobywane lub nie, natomiast musi być odpowiednia jakość i postęp - mówi w wywiadzie dla Interia Sport były piłkarz Lechii Jacek Grembocki. Ekspert w mocnych słowach wypowiedział się o projekcie gdańszczan, który składa się z młodych zagranicznych piłkarzy. O większości zespołu jeszcze dwa lata temu nic nie słyszał.
Sebastian Zwiewka, INTERIA: Lechia Gdańsk w czternastu meczach PKO BP Ekstraklasy zdobyła 10 punktów. Trochę mało.
Jacek Grembocki, trener, były piłkarz Lechii Gdańsk: Nie jest to imponujący wynik, chyba wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę. Moim zdaniem najbardziej rozczarowani są kibice, którzy jeszcze wierzą w drużynę. I w porządku, trzeba wierzyć. W oczy rzuca mi się to, że Lechia po prostu gra słabo. Mógłbym zrozumieć, gdyby na boisku przebywała polska młodzież, która się uczy, bo jest kwiatem polskiej piłki na lata. Jestem trenerem, promowałem młodych. Gdy prowadziłem Znicz Pruszków, miałem u siebie: Lewandowskiego, Lewczuka, Zawistowskiego, Kaczmarka... Mógłbym długo wymieniać piłkarzy grających później w ekstraklasie. Problem jest inny.
Na czym polega?
- W Lechii tak naprawdę gra dwóch Polaków na krzyż, a zmiennicy czasami wyglądają, jakby na siłę ktoś ich wpuścił. Bywało też, że zespół tracił punkty w końcówkach spotkań. To jeden z powodów tak nieciekawej sytuacji w tabeli. Moim zdaniem obecna formuła nie ma żadnych szans. Ostatnio był mecz Lechia - Cracovia, w obu drużynach było po dziewięciu obcokrajowców. Niech mi pan powie, jaki był poziom tego meczu.
Wydaje mi się, że poziom nie był najwyższy.
- Delikatnie pan to ujął. Powiem szczerze, szkoda byłoby mi iść na takie coś. Już lepiej skakać w domu po programach i zobaczyć mecz w telewizji. Jeśli poziom jest słaby, to zawsze można obejrzeć coś innego. Kibic idzie na stadion, widzi taką mizerię i piłkarzy, którzy nie oddają serca na boisku. Uważam, że w tej chwili tak jest - nie oddają serca. Jakie to jest budujące dla środowiska piłkarskiego i naszego, pomorskiego? Wcale takie nie jest. Gdzie idole kibiców? Niech pan zapyta dzieci, kto jest dla nich idolem.
PKO Ekstraklasa. Lechia Gdańsk. Czy Camilo Mena jest idolem dla kibiców?
Ciężko wskazać. Może Mena?
- Proszę pana, tak, ale tylko z jednego względu - na bezrybiu to i rak ryba. Mena strzelił na razie trzy gole, to, o jakim idolu teraz rozmawiamy?
W dodatku dwie bramki Mena strzelił, egzekwując rzut karny.
- Grając pod koniec kariery w Lechii, w wieku 33 lat, strzeliłem kiedyś osiem karnych w starej II lidze. Teraz, nie grając i nie trenując, to on nie jest dużo lepszy ode mnie. Ja mam zero, a on ma trzy bramki. Raczej pan przyzna, że nie jest to wielka różnica. Wiem, że stwierdzenie bardzo przekorne. Lubię go, bo to fajny chłopak. W momencie kryzysu nawet Lewandowski nie był idolem w Barcelonie. Teraz się odbudował i sytuacja się zmieniła. Mam nadzieję, że w Lechii też to się odbuduje i ktoś będzie tym idolem. Ale na razie tego niestety nie widzę. Ten projekt się nie powiedzie, nie ma takiej możliwości.
Nie patrząc na punkty, tylko na samą grę - Lechia Gdańsk obecnie jest najsłabszą drużyną w lidze?
- Śląsk ma zaległy mecz, Puszcza wygrała z Lechem. Czy pańskim zdaniem Lechia jest w stanie pokonać lidera z Poznania?
Jedynie po jakieś czerwonej kartce, dwóch słupkach, poprzeczce i nieskutecznych strzałach gwiazd Lecha. Ogólnie musiałaby mieć gigantyczne szczęście.
- Właśnie, musiałby być zbieg niesamowitych zdarzeń, aby to się wydarzyło. Liczyłem, że podczas przerwy reprezentacyjnej drużyna trochę się odbije, ale patrząc na ten poziom, na to, kto tutaj gra i skąd, od razu mówię, że ten projekt nie ma szans na powodzenie. Chyba że znajdą się jeszcze słabsze drużyny, z jeszcze mniejszym budżetem i jakimś kryzysem. Wtedy może tak, tylko zbieg dobrych okoliczności może nam pomóc.
Po głosie stwierdzam, że martwi się pan o możliwy spadek.
- Jesienią jeszcze nie mówię o spadku, przed Lechią jest jeszcze mnóstwo meczów. Bardziej martwię się tym, co widzę i tym, co ci chłopcy pokazują. Ich dorobek punktowy jest słabiutki. Punkty mogą być zdobywane lub nie, natomiast musi być odpowiednia jakość i postęp. Dopóki piłka jest w grze wierzmy, że Lechia się utrzyma. Czy widzi pan postęp?
W meczu z Cracovią grająca w dziesiątkę Lechia była lepsza w końcówce, a końcówki w innych spotkaniach można ocenić jako dramatyczne.
- Może i tak, ale zdobycz punktowa znów wyniosła zero. Co z tego, że ktoś przez moment pięknie gra w piłkę, robi tzw. piruety, czy Bóg wie co jeszcze. Za styl punktów nie ma. Zespoły grające o utrzymanie muszą zdobywać punkty, szczególnie u siebie. Nie punktujesz u siebie, to spadasz. Taka jest stara piłkarska prawda.
PKO Ekstraklasa. Koszmarne błędy obrońców Lechii Gdańsk
Prawie cała Polska śmieje się z tych defensorów. Jak nie błędy Pllany, to Chindrisa, Polaków, a ostatnio Conrado. Po prostu każdy popełnia tam błędy, choć najmniej Olsson. W meczu z Cracovią katastrofalnie zagrał Conrado, który zakończył występ z czerwoną kartką już w pierwszej połowie.
- Gdy Brazylijczyk przechodził do Gdańska, to był piłkarzem na wskroś ofensywnym, teraz gra na lewej obronie. Miał tam jednak dobre mecze. Moim zdaniem jest bardzo dobrym piłkarzem, ale czy on nie byłby groźniejszy, grając wyżej, na skrzydle? Z drugiej strony można znaleźć miejsce i wystawić Chłania. Jak pan powiedział, Conrado na lewej obronie zdarzają się wpadki, brakuje mu asekuracji. To jednak nie tylko blok defensywny, bo słabo w defensywie wygląda cały zespół. Widzimy to, oglądając mecze. Bez dwóch zdań.
Może po prostu nie ma lepszego lewego obrońcy? Kałahur też popełniał sporo błędów.
- Popełniał jeszcze większe. Mój wniosek jest jeden. W klubie przespano okres wiosenny w I lidze. Bo jeżeli szło jak z płatka, awans był bezdyskusyjny, przewaga nad resztą zespołów była wielopunktowa. Już wtedy trzeba było mieć rozeznanie, a nie liczyć na to, że ten skład poradzi sobie w ekstraklasie. Jak ktoś tak myślał, to nie ukrywajmy, nie ma zbyt wielkiego pojęcia o polskiej piłce, bo między ekstraklasą a I ligą na dystansie 34 spotkań jest wielka różnica.
W jednym meczu pucharowym może nie do końca, gdyż mogą dziać się różne rzeczy, np. zawodnicy są zmęczeni, trenerzy oszczędzają zawodników. Na dystansie całego sezonu różnica jest zupełnie inna, działa na niekorzyść beniaminków. A Lechia nie została wzmocniona, ciągle są to tylko uzupełnienia. Jak ktoś gra słabiej, to szuka się kogoś innego, a jakiego piłkarza można znaleźć w trakcie sezonu? Nikt nie odda piłkarza na topie, jedynie rezerwowego lub przyjdzie piłkarz bez klubu. Dobry menadżer tak zakręci, że takiego weźmiemy. Człowiek interesuje się piłką od dekad, ale powiem panu szczerze - o istnieniu 90 proc. piłkarzy z obecnej kadry Lechii jeszcze dwa lata temu nic nie wiedziałem. Nie wiem, skąd oni są.
- Jesienią jeszcze nie mówię o spadku, przed Lechią jest jeszcze mnóstwo meczów. Bardziej martwię się tym, co widzę i tym, co ci chłopcy pokazują. Ich dorobek punktowy jest słabiutki. Punkty mogą być zdobywane lub nie, natomiast musi być odpowiednia jakość i postęp
~ Jacek Grembocki
Zgodzę się z panem. Ja też musiałem googlować i sprawdzać, kim są nowi piłkarze Lechii. W większości przypadków tak robiłem.
- To, czego my oczekujemy? To nie są piłkarze z najlepszych czeskich klubów, którzy grali w europejskich pucharach, nie są to też piłkarze z 2. Bundesligi, skąd Górnik Zabrze powyciągał za grosze i wytransferował do bogatszych klubów na Zachód. Moim zdaniem - na dzień dzisiejszy - ten projekt pokazuje, że nie ma szans powodzenia. Mówię to kolejny raz, bo człowiek zgrzyta zębami, jak to widzi.
Lechia Gdańsk. Co dalej z trenerem Szymonem Grabowskim?
Niedawny komunikat klubu dotyczący wsparcia dla trenera Szymona Grabowskiego brzmiał absurdalnie.
- Kibice są za trenerem Grabowskim i to jest bardzo fajne, tylko nie wiem, czy robota jest taka fajna, gdy ciągle przegrywasz i wiesz, że każdy mecz jest o życie. Jak przegrasz, to ok, kibice są za tobą, natomiast po dziesiątej porażce też będzie tak fajnie? Odpowiadam, że nie. Przyjdzie tylko najwierniejsza grupa ludzi, bo pozostali nie będą płacić za bilety i nie będą tracić czasu. To normalne, tak jest wszędzie. Gdzie nie ma zwycięstw, nie ma dużej liczby kibiców na trybunach. W piłce są tylko wyjątki.
Na usprawiedliwienie trenera trzeba powiedzieć, że z tak "jakościową kadrą", a może bardziej z brakiem tej jakości, trudno pracować i punktować.
- Zawsze wychodzę z takiego założenia, że to trener robi zespół, a nie kto inny. Jeżeli trener nie ma rozeznania na rynku, to stery przejmuje dyrektor sportowy. Będąc w Polonii Warszawa, pytano mnie, kogo potrzebuję. Odpowiadałem przykładowo tak: prawoskrzydłowy, szybki, z dobrą wrzutką, z zejściem do środka, uderzeniem, dobry w defensywie i bardzo dobry w ofensywie. Dla mnie może to być Kowalski, Kovac, czy ktoś o jeszcze innym nazwisku. Chodzi tylko o konkretny profil.
Trener Grabowski swoją pracą w poprzednim sezonie zasłużył na zaufanie przynajmniej do końca sezonu?
- Jestem za tym, żeby trener pracował jak najdłużej, jeśli jest dobry projekt. Obecny jest do zmiany, już mówiłem, że nie ma żadnych szans. Trener za to wszystko bierze odpowiedzialność. Jako Polak i trener piłkarski jestem za nim, tylko czy jak przegra następne sześć meczów, to nasze wsparcie pomoże klubowi? No, nie wiem.
Wspomnimy coś o kontuzjach ważnych zawodników?
- Ale po co, one są wkalkulowane w piłkę nożną. Trzeba mieć szeroką kadrę. Zdarzają się kontuzje, kiedy drużyna jest w dołku, a czasami wynikają z bardzo dziwnych rzeczy. Są zawodnicy, którzy uciekają w kontuzje. Byli tacy, są i będą, szczególnie zdarza się to w mentalności wschodniej Europy. To wpisane w ten zawód, nie każdy jest mocny psychicznie, niektórzy nie mają kontraktu na przyszły sezon i nie chcą ryzykować. Podejścia są różne. Im więcej kontuzji, tym siła drużyny idzie w dół. Zwłaszcza gdy zespół jest średniakiem.
Niedawno kontuzji nabawił się Mena z Kolumbii. Jest bardzo wartościowy, ma potencjał na rozwój, może kiedyś będzie grać gdzieś wyżej. Jego uraz jest problemem Lechii. Zadam teraz jednak pytanie, gdzie są młodzi chłopcy z Lechii. Był taki moment, że grali w tej ekstraklasie. Gdzie następcy Urbańskiego, Kałuzińskiego, gdzie jest Koperski? Dwa lata temu grał w ekstraklasie, a teraz po tej poważnej kontuzji biega po boiskach trzeciego szczebla rozgrywkowego w Grudziądzu? Kto do tego doprowadził?Mówimy, że nie ma ludzi do grania, a ten chłopak jest stąd.
Przy budowie drużyny pominięto transfery doświadczonych piłkarzy.
- Starsi i doświadczeni są potrzebni, ale ja cały czas powtarzam - dajcie mi obcokrajowców, którzy przyjdą do Lechii wygrywać, z którymi będę mógł robić sobie zdjęcia i wszyscy będziemy się cieszyć. Dajcie nam takie tłuste ryby. Kiedyś szło się na stadion dla Japończyka Daisuke Matsui, byli Abdou Razack Traoré, w pierwszym sezonie Milos Krasić czy też bracia Paixao. Dla nich się chodziło. Porównując ich poziom sportowy do poziomu sportowego aktualnych zagranicznych piłkarzy Lechii, nie chcę zadawać im bólu, ale nie ma co porównywać, o czym my w ogóle mówimy.
Jakich transferów spodziewałby się pan zimą?
- Nie chcę się wysilać, aby wymieniać, bo po pierwsze: ludzie zarządzający zespołem tego nie słuchają. Uważam, że zdanie takich ludzi jak ja, czy kibiców tak naprawdę ich nie interesuje. Nie widzę profesjonalnej ręki, ten zespół w ogóle nie jest zbudowany. Jakby rekrutacja do drużyny wyglądała tak: "o, jest chłopak z Ukrainy, bierzemy go". Taki Viunnyk strzelił trzy bramki. Jak na nas, jest to niezły dorobek. Można mówić, podpowiadać. Ale czy projekt, którego celem jest utrzymanie rzutem na taśmę, komuś służy? Na pewno nie naszemu środowisku.
Czego brakuje tej drużynie?
- Brakuje doświadczenia i wychowanków. Ten klub zawsze z nich słynął. Urbański i Kałuziński są reprezentantami Polski, było wielu innych chłopaków. W tej chwili mamy posuchę. Trudno powiedzieć, czy komuś jest to nie na rękę, nie chce mi się wierzyć, że w takim mieści, jak Gdańsk, nie ma dzieci i młodzieży do gry. Może coś jest nie tak z trenowaniem?
Na koniec poruszmy temat wypłat, które - delikatnie mówiąc - nie wpływają regularnie co miesiąc.
- Z pieniędzmi jest tak, jak w każdej innej dziedzinie. Też tego doświadczyłem w Górniku Zabrze, gdzie przez pół roku nie płacili. Jak masz odłożone pieniądze, to wyciągasz na życie z kupki, która z każdym kolejnym wydatkiem staje się coraz mniejsza. Młodsi zawodnicy nie odłożyli wielkich kwot, więc ratują się pożyczaniem od innych. Widziałem to na własne oczy. A tak nawiasem mówiąc - jak nie płacą, to jakim zawodowym piłkarzem jesteś? O jakim zawodowstwie mowa? Później ktoś mówi "idź do roboty, za 3-4 miesiące zapłacimy". Nie możesz wtedy być tak kreatywny w pracy i odporny na wszystko, w domu na ciebie najeżdżają. Trzeba wysłać pieniądze do rodziny, a podejrzewam, że w przypadku Ukraińców w Lechii, tak właśnie może być. Ciężka sytuacja, kto tego nie przeżył, nie ma żadnego pojęcia, jaki to jest problem.