Dla Lechii Gdańsk mecz z Cracovią był absolutnie ostatnim dzwonkiem w kontekście marzeń o utrzymaniu Ekstraklasy. Niestety dla Biało-Zielonych ten mecz wypadł żałośnie, przegrali 1-2 po dublecie Benjamina Källmana dla gości i honorowej bramce Jakuba Bartkowskiego. Już chyba nawet cud nie uratuje Lechii przed opuszczeniem Ekstraklasy. Podopieczni trenera Davida Badii zaczęli ten mecz ze sporym animuszem, ale wkrótce zostali skarceni. W 8. minucie idealnie dośrodkowanie Pawła Jaroszyńskiego, bezbłędnie wykorzystał Benjamin Källman. Wydawało się, że strzał Fina jest za lekki, leciał w kierunku bramki bardzo długo, ale ostatecznie wylądował w samym rogu bramki strzeżonej przez Dusana Kuciaka. Wczesny gong nie zmotywował miejscowych piłkarzy do lepszej gry, przeciwnie to "Pasy" miały więcej z gry i groźnie kontratakowały. Bliski podwyższenia prowadzenia był Kallman, który z łatwością wyprzedził wracającego po kontuzji, rezerwowego dziś Michała Nalepę. To nie był dobry wybór, bo Nalepa był często mijany przez zawodników gości. Po przerwie obrońca Jakub Bartkowski zastąpił ofensywnego Bassekou Diabate, a lechiści przeszli na system 1-3-5-2. Paradoksalnie defensor był bardzo bliski wyrównania, gdy jego strzał głową z trudem wybronił Karol Niemczycki. W rewanżu bliski bramki dla "Pasów" był rezerwowy Patryk Makuch. Wreszcie nieuniknione stało się w 75. minucie i Benjamin Källman trafił do siatki pięknym strzałem. Wynik spotkania w samej końcówce ustalił strzałem głową ustalił Bartkowski. Po tym meczu Cracovia jest na szóstym miejscu w tabeli, Lechia jest przedostatnia z iluzorycznymi szansami na utrzymanie Ekstraklasy. Maciej Słomiński, INTERIA