Wnosząc z min i mowy ciała piłkarzy I-ligowej Lechii Gdańsk, którzy 14 czerwca zainaugurowali przygotowania do nowego sezonu, sytuacja w klubie nie jest idealna. Pierwsze zajęcia pod kierunkiem nowego trenera Szymona Grabowskiego robiły zresztą dość przygnębiające wrażenie jeszcze zanim kopnięto piłkę. Uczestnicy treningu przyjechali na obiekt przy ulicy Traugutta prywatnymi samochodami i dwoma busami, ponieważ przewoźnik firma PKS, która do tej pory woziła sportowców z bursztynowego stadionu, czeka na zapłatę za ostatnie miesiące. Nazajutrz po pierwszych zajęciach wolną rękę w poszukiwaniu nowych klubów otrzymało trzech zawodników Lechii: bramkarz Dusan Kuciak, obrońca Mario Maloca i pomocnik Maciej Gajos. Ci piłkarze nie przystali na nowe warunki oferowane przez pracodawcę, a mianowicie redukcja o 20 procent zadłużenia (w bieżącym roku lechiści otrzymali tylko jedno wynagrodzenie, co znaczy, że klub zalega im już pięciomiesięczne wypłaty, co stanowi podstawę do rozwiązania kontraktów) oraz obniżenie w I lidze pensji o 25 procent. Na wyżej wymienione warunki nie przystał żaden z piłkarzy, bo jakie tak naprawdę argumenty ma klub, aby skłonić pracodawców do takiej ugody mając wielomiesięczne zaległości? Do tej pory mówiono o terminie 19/20 czerwca (czyli dziś/jutro) jako "deadlinie" spłacenia pracowników (nie chodzi tylko o piłkarzy), dziś słyszy się o końcu miesiąca. W mięsistym wywiadzie dla "Przeglądu" Sportowego prezes Lechii, Zbigniew Ziemowit Deptuła stara się bagatelizować sprawę. - Mówimy o zadłużeniu mniej więcej na poziomie 2,5 mln euro. Dla nas, Polaków, to są duże pieniądze, dla zagranicznego biznesu to żadne pieniądze. Patrzę takimi kategoriami. Mówi się o różnych kwotach za ewentualną sprzedaż klubu, ale nadal mówimy o małych sumach. Robiłem miesięczne obroty rzędu kilkudziesięciu milionów. Dlatego nie boję się dużych kwot, to tylko pozycja w excelu - zgrabnie tłumaczy prezes. Lechia Gdańsk ma kłopoty z płynnością finansową. Przejściowe? W poprzednim tygodniu, na konferencji prasowej został przedstawiony nowy trener Lechii Gdańsk, Szymon Grabowski. Na tym samym spotkaniu prezes Deptuła mówił o budżecie klubu na poziomie 22,5 mln zł w I-ligowym sezonie, połowa z tego ma zostać przeznaczona na pierwszą drużynę. Co zatem z resztą? To koszty stadionu? Można by te środki wykorzystać na przedsezonowy obóz w Gniewinie - hotel Mistral czeka, termin jest uzgodniony, pogoda zamówiona, trzeba tylko, bagatela, przelać środki. Na wspomnianej konferencji prezes dziwił się, że w chwili przyjścia do klubu (7 kwietnia) zastał praktycznie zerowe środki po stronie przychodów. Mimo to Deptuła chwali poprzedniego prezesa Pawła Żelema i Adama Mandziarę, który jako przedstawiciel właściciela (właściciel?) wrócił do rady nadzorczej Lechii ogłaszając to wszem i wobec na swym koncie na Instagramie. W wywiadzie poruszona została także kwestia sprzedaży Lechii Gdańsk, która ciągnie się już od ponad roku. Najbardziej konkretna oferta do tej pory wpłynęła od współwłaściciela Wirtualnej Polski, Michała Brańskiego. Pytany o tę kwestię prezes Lechii Gdańsk piłeczkę. - Ja wyrażam chęć zakupu Wirtualnej Polski - żartuje prezes? A może i nie?