Austriak Kevin Friesenbichler miał zagadkowe wejście w piłkarską karierę. Za czasów juniorskich grał w wielkich firmach: Austrii Wiedeń i Bayernie Monachium. Dalszy ciąg został opisany w głośnej książce "Football Leaks". W 2014 r. 19-letni Friesenbichler grał w IV lidze niemieckiej w barwach rezerw Bayernu. Zupełnie niespodziewanie, Austriak podpisał kontrakt z Benficą Lizbona. Wkrótce potem portugalski klub wypożyczył go do Lechii Gdańsk. Za umowę transferową na mocy której Friesenbichler przeszedł z Monachium do Benfiki, niemiecka agencja Rogon reprezentująca piłkarza skasowała od lizbońskiego klubu milion euro netto, a oprócz tego zapewniła sobie połowę zysków z kolejnego transferu Friesenbichlera. Dla porównania, rok wcześniej ta sama firma otrzymała za sprzedaż Luiza Gustavo, reprezentanta Brazylii, z Bayernu do VfL Wolfsburg 1,2 miliona euro. "Czy reprezentant Brazylii w szczytowym momencie kariery jest wart tyle samo, co IV-ligowy kopacz? Czy Benfica Lizbona jest po prostu głupia? Albo czy za mnóstwem pieniędzy stoi jeszcze zupełnie inna historia?" - pytali retorycznie autorzy "Football Leaks. Kevin Friesenbichler wróci do Lechii Gdańsk Wracając do wątku polskiego - Austriak w Lechii Gdańsk grał w sezonie 2014/15. Najczęściej występował jako zmiennik Chorwata Antonio Colaka, mimo tego zdołał pięć razy wbić piłkę do siatki rywali. Po Lechii były epizody w austriackich klubach i niemieckim Vfl Osnabruck. Od 2021 r. Friesenbichler był zawodnikiem łotewskiego RFS Ryga, z którym zaliczył epizod w fazie grupowej Ligi Konferencji. Teraz łotewskie media, a w ślad za nimi polskie informują o powrocie do Lechii Gdańsk. Będzie to transfer gotówkowy, Już dziś Austriak przejdzie testy medyczne, a jeśli one wypadną pomyślnie zwiąże się z Biało-Zielonymi 2,5-letnim kontraktem. W ten sposób kariera zawodnika zatoczy koło. Czy Friesenbichler ma szansę od razu wskoczyć do składu Lechii? Na dziś w ataku gdańskiej drużyny najwyżej stoją akcje Łukasza Zwolińskiego oraz Flavio Paixao, który za życia stał się legendą klubu. Sęk w tym, że obu zapewne nie będzie już w przyszłym sezonie w Lechii Gdańsk - pierwszy raczej będzie kontynuował granie gdzie indziej, a drugi zapowiedział zakończenie bogatej kariery. To oczywiście nie znaczy, że nowy zawodnik gdańskiego klubu nie rzuci im rękawicy i nie będzie grywał w wyjściowym składzie. A gdy wejdzie z ławki też potrafi być groźny. Co udowodnił nieraz dziewięć lat temu. Na marginesie - jego interesy wciąż reprezentuje agencja Rogon. Maciej Słomiński, INTERIA