Pomimo negatywnej decyzji Komisji ds. Licencji PZPN dotyczącej Lechii Gdańsk, w Biało-Zielonych szeregach panuje spokój i pewność, że brakujące płatności da się uregulować i zniknie przedostatnia przeszkoda na powrocie do Ekstraklasy. Ostatnia to sportowy awans, który nie jest jeszcze pewny, chociaż niezastąpiony Paweł Mogielnicki z portalu 90minut.pl określa jego prawdopodobieństwo na 99,98%. Boiskowa promocja Biało-Zielonych może stać się faktem już jeśli GKS Katowice dziś straci punkty ze swoim tyskim imiennikiem (transmisja w Polsacie Sport 3). Jeśli "Gieksa" będzie kontynować będzie dobrą passę i pokona tyszan, lechiści będą mieli sprawę w swoich nogach i głowach w meczu ze zdobywcą Pucharu Polski - Wisłą Kraków (sobota, godz. 17:30, transmisja Polsat Sport 2). W wywiadzie dla Polsatu Sport jakiś czas temu, prezes "Białej Gwiazdy", Jarosław Królewski mówił o odrzuceniu zainteresowania funduszu MADA i Paolo Urfera kupnem Wisły: - Pamiętajmy o tym, że Lechia zrobiła 15 transferów. Wydała na nowych zawodników blisko 10 mln zł. Sprowadziła dość mocnych piłkarzy, którzy grali wręcz w wyższych rozgrywkach, a nawet w europejskich pucharach, więc oczywiście ten mit dobrze brzmi, że jest to drużyna sklecona tu i tam. Gdyby do nas przyszło sześciu Angelów Rodado, to też bylibyśmy również mocniejsi. Natomiast wracając do meritum, ja w sprawach biznesu, ogólnie rzecz biorąc, nie tylko w tej konkretnej sytuacji, jestem bardzo wyrafinowany i zero-jedynkowy. Po prostu. Jeżeli uważam, że coś mi nie pasuje, to po prostu nie narażam swojej organizacji na rzeczy, które mogą w przyszłości spowodować większe problemy. W Gdańsku słyszymy, że do finalizacji nie było blisko, chociaż sam Urfer przyznał w wywiadzie dla Interii w sierpniu zeszłego roku, że Wisła Kraków była w kręgu jego zainteresowań. - Lechia była naszym wyborem numer 1, gdy rozpoczęliśmy negocjacje w sprawie kupna klubu ponad rok temu. Wówczas właściciel Lechii miał wymagania, które nie mogły być przez nas zaakceptowane. Zamknęliśmy wtedy ten temat, który powrócił w pierwszej połowie bieżącego roku. Jednocześnie, nie jest tajemnicą, że rozmowy w sprawie przejęcia Śląska Wrocław i Wisły Kraków były na zaawansowanym poziomie. Mecz Lechia Gdańsk - Arka Gdynia obejrzy 36.812 widzów Po wczorajszym artykule Interii ws. braku licencji rozdzwoniły się telefony, jedni oferowali pomoc pieniężną (miło, ale ja nie jestem stroną w tym procesie), inni grozili przemocą (to nie moja wina!), jeszcze inni precyzowali kwotę zaległości - najczęściej przewijała się kwota 900 tys. zł. To więcej niż wspomniane wczoraj 700 tys., niemniej władze gdańskiego klubu z prezesem Paolo Urferem na czele zachowują stoicki spokój. Termin odwołania od decyzji Komisji ds. licencji PZPN i uregulowania zobowiązań to pięć dni od doręczenia "wyroku" - mija na początku przyszłego tygodnia. Inna liczba, która wymaga doprecyzowania to liczba kibiców, którzy zobaczą trójmiejskie wydarzenie roku, czyli derby o prymat w nadmorskiej aglomeracji i prawdopodobnie w Fortuna I lidze. W niedzielę 19 maja o 20:30, Lechia Gdańsk podejmie Arkę Gdynia przy komplecie publiczności na Polsat Plus Arenie w Letnicy - komplet oznaczać będzie obecność 36.812 (w tym 1.500 gości z Gdyni) na bursztynowym stadionie. Wiele redakcji, w tym nasza podawała ten przykład jako rekord drugiego szczebla rozgrywek - to znacząco więcej niż podczas zawodów w sierpniu ubiegłego roku, gdy Wisła Kraków podejmowała Stal Rzeszów, co widziało ponad 31 tysięcy widzów. Tymczasem w ostatniej kolejce rozrywek II ligi sezonu 1971/72 na meczu Lecha Poznań z Zawiszą Bydgoszcz ("Kolejorza" wyciągnął z 0-2 na 4-2 i awansował do Ekstraklasy) na starym stadionie Warty im. 22 lipca na Wildzie pojawiło się "60 tysięcy widzów". Na stronie kkslech.com czytamy: "powrót "niebiesko-białej" ekipy na najwyższy ligowy front w naszym kraju oglądało wtedy 60000 widzów co jest oczywiście rekordem klubu". Wiadomo, że wtedy frekwencję mierzono mocno "na czuja", jednak 60 tysięcy to wyraźnie więcej od 36, zatem derby Trójmiasta to będzie rekord, ale nie wszech czasów, a jedynie XXI wieku.