Grupa kibiców, która pozostała wierna Lechii Gdańsk przez ostatnie lata turbulencji zastanawiała się czy potencjalny spadek Ekstraklasy uzdrowi ten chory klub, który był pośmiewiskiem piłkarskiej Polski i synonimem dziadostwa. Ujemne punkty, nadzór licencyjny, wieczne problemy z płynnością oraz traktowanie klubu jak prywatnego folwarku, czego przykładem słynna historia, gdy żona bossa Adama Mandziary zapomniała zakupić chleba do żurku na święta. O sytuacji sportowej na półmetku I ligi już pisaliśmy, jest ona wymierna dzięki tabeli rozgrywek. Natomiast organizację klubu zawsze ocenia się w subiektywny sposób, ilu Polaków, tyle opinii, może dobrze działać marketing, a kuleć sprzedaż biletów lub vice versa - jednak w Lechii Gdańsk przez ostatnie lata sytuacja była jednoznaczna, był to idealny przykład jak nie prowadzić klubów na każdej z płaszczyzn. Sezon 2022/23 był jak z najgorszego koszmaru i zakończył się sensacyjną degradacją Lechii Gdańsk z Ekstraklasy, po 15-letnim w niej pobycie. Sensacyjną, bo klub z Trójmiasta miał ponoć budżet na poziomie 42 milionów złotych, a taka Warta Poznań, która skończyła w połowie stawki, przychody cztery razy mniejsze. Te miliony w Gdańsku musiały być wirtualne, bo przez pierwsze półrocze 2023 r. piłkarze otrzymali jedną pensję, pracownicy klubu (nie wszyscy) i Akademii, mimo że nie zarabiali kroci przestali być opłacani. 9-letni pobyt Adama Mandziary w Gdańsku zakończył się klęską, a klub praktycznie przestał funkcjonować i był bliski kompletnego upadku. Lechia Gdańsk podejmie Chrobrego Głogów. Transmisja w Polsacie Sport Extra od 17:30 Mimo tego gorzkiego końca, są tacy, którzy wskazują, że ocena kadencji Mandziary nie powinna być jednoznaczna. Lechia Gdańsk dwa razy zagrała w europejskich pucharach (wcześniej w historii tylko raz) i miała bezsprzecznie najlepszy wynikowo czas w historii, ale oprócz tego nie udało się zbudować niczego. Co jeszcze gorsza - kompletnie odwróciła się od niego lokalna społeczność. W ostatniej chwili, na początku lipca do Gdańska przybył Szwajcar Paolo Urfer, a reprezentowany przez niego fundusz MADA rodem z Emiratów, uratował Lechię Gdańsk dzięki transakcji przejęcia "last minute". Chory człowiek Ekstraklasy. Czy degradacja będzie lekarstwem? Poprzedni sezon postawił pytanie czy degradacja Lechii Gdańsk z Ekstraklasy, która w końcu musiała przyjść przy tak chaotycznym sposobie zarządzania, to uczciwa cena za zmianę właściciela. Dziś odpowiedź wydaje się być twierdząca. Pierwsze pół roku nowego właściciela, który reprezentuje Urfer wskazuje, że sprawy idą w dobrym kierunku, a kadencja Mandziary pozostanie jedynie złym wspomnieniem. Pierwszy raz od 2013 r., gdy właścicielem był jeszcze Andrzej Kuchar piłkarze w Biało-Zielonych strojach są wynagrodzeni na czas przed Świętami Bożego Narodzenia. Zapyta ktoś, co to za osiągnięcie, przecież to powinno być normą w normalnej firmie. Jednak warto o tym napisać, ponieważ przez ostatnią dekadę Lechia Gdańsk nie była normalnym przedsiębiorstwem, na porządku dziennym był brak płynności finansowej, a zwłaszcza w okolicach świąt, gdy wszystkie pieniądze z transferów, praw telewizyjnych zostały już przeżarte. Wtedy prezes/właściciel/współwłaściciel/prokurent/szef rady nadzorczej Mandziara występował w roli Grincha, o ile w ogóle raczył odebrać telefon, jeśli nie był akurat zajęty jak damska toaleta. W ostatnim czasie były niewielkie poślizgi, ale dziś jest wszystko na bieżąco, niech to będzie ostateczny argument dla tych, którzy twierdzą, że poprzedni właściciel wciąż jest w grze, a MADA to ADAM od końca. Poprzednia władza zostawiła kilka "trupów w szafie", chyba największy w postaci rozwiązanego kontraktu Ilkaya Durmusa już wypadł z szafy. Mandziara zostawił klub z 20-milionowym długiem do zapłacenia na wczoraj (tu ukłony dla prezesa Pawła Żelema, który budżet klubu konstruował) i praktycznie bez żadnych sponsorów. Na dzień dobry fundusz MADA musiał zasypać tę dziurę budżetową, ale nie tylko dlatego nowy projekt jest pozytywnie oceniany przy Nowych Ogrodach - tam mieści się urząd miejski. Oczywiście, nie od razu Gdańsk zbudowano, nie wszystko jest jeszcze idealnie, są wielkie rezerwy w funkcjonowaniu klubu, który nie ma dziś rzecznika prasowego, dopiero buduje struktury organizacyjne, w zawieszeniu (poza szatnią) pozostaje najlepszy bramkarz w historii klubu, Dusan Kuciak, który wciąż ma ważny kontrakt, a Akademia klubowa też miewała się lepiej. Ma być jednak dobrze, również dlatego że w pierwszej połowie 2024 r. powinny pojawić się konkrety sponsorskie, co tym ważniejsze, gdyż ostatnio Lechia dostała informacje od Energi o odmowie współpracy w 2023 roku. Maciej Słomiński, INTERIA