Gdy Lechia Gdańsk ostatnio potykała się na najwyższym szczeblu rozgrywek z Radomiakiem Radom na wyjeździe Flavio Paixao stawiał pierwsze kroki na plaży w portugalskiej Sesimbrze, a trener Tomasz Kaczmarek układał klocki we wrocławskim domu. To było 11 maja 1985 r., prawie 37 lat temu, padł wówczas bezbramkowy remis. Biało-Zieloni mijali się z Zielonymi, od tej pory natknęli się na siebie tylko raz - w II-ligowym sezonie 2005/6. Ale jest jeden piłkarz, który łączy niedzielnych rywali. To Daniel Łukasik, który świeżo zadebiutował w Radomiaku, a w latach 2014-2019 z roczną przerwą grał w Lechii Gdańsk. Dla Zielonych zagrał na razie jeden mecz, dla Biało-Zielonych w lidze wystąpił 128 razy i zdobył dwa gole. Pokusiliśmy się o krótkie resume pobytu "Miłego" (to od mazurskiej miejscowości Miłki, z której pochodzi) w Lechii, był przecież w pewnym momencie bardzo ważną postacią Biało-Zielonych, ważnym członkiem drużyny, która zagrała najlepszy sezon w historii gdańskiego klubu. Chodzi o rozgrywki 2018/19, w których Lechia zdobyła Puchar Polski oraz trzecie miejsce w lidze, chociaż sam Łukasik w wywiadzie dla serwisu Lechia Historia, mówił że "Od Pucharu wolałby mistrzostwo". Pobyt Daniela Łukasika w Lechii Gdańsk w zasadzie trzeba podzielić na dwa etapy - przed i po wypożyczeniu do niemieckiego drugoligowca, Sandhausen w sezonie 2016/17. Dwa, jakże odmienne, etapy. Gdy Łukasik przychodził z mistrzowskiej Legii Warszawa latem 2014 r. wiązano z nim w Gdańsku wielkie nadzieje. Był młody (23 lata), ale już ligowo i nawet reprezentacyjnie doświadczony - grał m.in. w eliminacjach mistrzostw świata w pamiętnym 1-3 z Ukrainą na Stadionie Narodowym. Według różnych wersji zapłacono za niego bardzo wiele - nawet do 800 tysięcy euro. Problem w tym, że razem z "Miłym" nad morze przybyło ponad 20 piłkarzy i tylu samo wybyło. Nowi właściciele klubu postanowili ruszyć latem 2014 r. na hurtowe zakupy i to mimo, że w poprzednim sezonie drużyna zdobyła czwarte miejsce, potrzebny jej więc był lekki retusz, a nie wyrywanie z korzeniami. Dodatkowo, trenera Ricardo Moniza, który był w Gdańsku krótko, ale wywarł na wszystkich ogromne wrażenie zastąpił portugalski "no name" Quim Machado, który nie znał drużyny, nie znał ligi, dlatego szybko poleciał z roboty, chociaż początek miał dobry. Po prawdzie, z całym szacunkiem to nawet Jose Mourinho czy inny Pep Guardiola miałby problem ogarnąć tamtą zgraję. - Przychodząc do Lechii myślałem, że dalej trenerem będzie Moniz. Zmienił się szkoleniowiec. Była duża rotacja zawodników. Byli zawodnicy z dobrym CV, z dobrych klubów. Przykładowo, gdzie potem grał Danijel Aleksić? M.in. w Turcji w Istanbul Basaksehir, w klubie milionerów, który przełamał dominację wielkiej trójki. W Lechii zagrał zaledwie około 120 minut w lidze, a miał jakość i papiery do gry od początku. W klubie zachodziło wiele zmian, było skupienie na wyniku, którego nie było. W ciągu dwóch lat miałem w Lechii sześciu trenerów. Nikt nie akceptował grania w dolnej ósemce, dlatego były ciągłe zmiany - mówił we wspomnianym wywiadzie Łukasik. Radomiak - Lechia. Daniel Łukasik zagra przeciw starym znajomym Symbolem tego szalonego w złym znaczeniu słowa okresu był sparing z niemieckim IV-ligowcem Viktorią Koln. Mecz w sobotni poranek, w piątkowy wieczór ligowe spotkanie z Podbeskidziem Bielsko-Biała, polecieli ci którzy nie zagrali w lidze: - Pojechaliśmy nazajutrz po meczu Ekstraklasy. Nie spaliśmy do 2 w nocy, wstaliśmy o 6 rano na samolot, taki w którym nóg nie można było wyprostować. W Koln zjedliśmy croissanta, pojechaliśmy do klubu, bez czasu na regenerację, odpoczynek czy pełnowartościowy posiłek. Zrobiliśmy rozgrzewkę, po której okazało się, że do musimy jednak zejść z boiska, bo mecz zacznie się dopiero za 20 minut. Viktoria miała festyn połączony z prezentacją. Na początku dobrze wyglądaliśmy, ale później już słabo. Przegraliśmy 1-4. Wróciliśmy i dostaliśmy kary - opowiada "Miły" znany również pod pseudonimem "Leon". Przez 4,5 roku Łukasik zdobył zaledwie dwie bramki dla Lechii. Frustrowało go to czekanie, aczkolwiek jest on na boisku zdecydowanie człowiekiem do noszenia fortepianu, a nie grania na nim. Pierwszą bramkę w karierze seniorskiej zdobył w szalonym meczu z Wisłą Kraków (3-3). - Ten brak bramki wisiał nade mną i byłem trochę zdenerwowany, że nie strzeliłem jeszcze gola, że wciąż czekam. Dziś już bym tak nie czuł, bo wiem co mam robić na boisku. Bardzo cieszyła mnie ta bramka - opowiada pomocnik, którą drugiego i ostatniego gola dla Lechii w lidze zdobył z rzutu wolnego w sezonie 2018/19 z Zagłębiem w Sosnowcu. Po dwóch średnio udanych sezonach Łukasik z Lechii przeniósł się na wypożyczenie do klubu 2. Bundesligi, Sandhausen, wcześniej miał podobną propozycję z Portugalii, ale ostatecznie transfer nie wypalił. - Udało się na 10 miesięcy przenieść do Niemiec. Odżyłem bardzo. Po zakończonym sezonie Niemcy chcieli bym został. Klauzula była wpisana na 500 tys. euro. Chcieli dać mniej, ale Lechia się nie zgodziła. Spodobało mi się tam. Byłem zadowolony. Ale wróciłem do Gdańska i trochę odżyłem. Daniel Łukasik wrócił do Lechii Gdańsk w najgorszym możliwym momencie. Drużyna była rozbita po sezonie, w którym była blisko mistrzostwa, a skończyło się na najgorszym dla sportowca, czwartym miejscu. Potem doszło zamieszanie z przesunięciem trenera Piotra Nowaka na stanowisko dyrektora sportowego, trenerem został Walijczyk Adam Owen. Ten nie podołał i by ratować ligę ściągnięto Piotra Stokowca, ale i to na nic by się zdało, gdyby w lidze nie było Arki Gdynia, którą lechiści pokonali w tamtych rozgrywkach trzykrotnie, w tym dwa razy w ciągu tygodnia. Łukasik nie grał może wybitnie, ale był jednym z najlepszych zawodników Biało-Zielonych w tamtym bardzo bladym sezonie. Tak wspomina mecze derbowe: - Wydaje mi się, że kibice w Gdańsku są kulturalniej nastawieni do zawodników Arki. Pamiętam, jak wygraliśmy tam 2-1, a oni chlebem rzucali w "Stolara". Mecz był o 18.00, chyba chłop nie zdążył zjeść w domu i kupił bułkę. Wszystko jest po coś, walka o uniknięcie degradacji stworzyła żyzną glebę pod następne rozgrywki, w których Lechia prowadziła w tabeli przez większość sezonu, by ostatecznie skończyć na najniższym stopniu podium. Na pocieszenie po 36 latach udało się wygrać Puchar Polski. - Czemu nie zdobyliśmy mistrzostwa w sezonie 2018/19? Zadecydowała krótka ławka. Graliśmy pierwszy mecz w rundzie finałowej i przyszło na Piasta tylko 13 tysięcy widzów. Boli mnie że tak mało. Uważam, że ma to znaczenie. W pewnym momencie mieliśmy 14 punktów przewagi nad Piastem. Ważne są mecze ze słabszymi drużynami, bo z nimi się przegrywa mistrzostwo. A my traciliśmy punkty z Płockiem na wyjeździe i remis u siebie, tak samo z Zagłębiem. Gdyby nie to mielibyśmy mistrza. Z każdym meczem coraz bardziej wierzyliśmy w sukces. Wszystko się nakręcało, byliśmy liderem, mieliśmy kilka punktów przewagi. Szliśmy bardzo dobrze. Wielka szkoda, że "Wolak" i "Araczek" zerwali krzyżowe, przydaliby się bardzo - żałuje "Miły". Radomiak - Lechia Gdańsk, niedziela godz. 15, transmisja w Canal Plus Sport W połowie sezonu 2019/20 Daniel Łukasik na zasadzie wypożyczenia przeniósł się do tureckiego Ankaragucu, co potem zmieniło się w transfer definitywny. Po dwóch latach wraca do Polski jednak już nie do Biało-Zielonych, a Zielonych. Spotka starych znajomych w niedzielę o godz. 15, wtedy rozpocznie się mecz Radomiaka z Lechią Gdańsk. - Nigdy nie zapomnę gry w Lechii. Tu grałem i chciałem zdobyć mistrzostwo Polski. Zdobyłem Puchar, Superpuchar. Zabrakło mistrzostwa - podsumowuje Daniel Łukasik, pomocnik Radomiaka Radom, a kiedyś Lechii Gdańsk. Maciej Słomiński