Lechia Gdańsk uległa u siebie Cracovii 1-2 i jest już blisko dna tabeli. Spotkanie poprzedziła minuta cisza ku pamięci czterech młodych kibiców Lechii, którzy zginęli po poprzednim meczu z Legią Warszawa. Ogromna tragedia i wzruszająca chwila. Mecz rozpoczął się od prezentu sprawionego przez piłkarzy Lechii gościom. Tomasz Neugebauer przez nikogo nie niepokojony zagrał piłkę ręką i sędzia Patryk Gryckiewicz nie miał wątpliwości, by podyktować rzut karny. Z 11 metrów w 4. minucie pewnie trafił Benjamin Kallman, Od tej pory "Pasy" skupiły się na obronie, a lechiści usiłowali doprowadzić do wyrównania. Najgroźniej strzelał Maksym Chłań, ale Henrich Ravas wyciągnął się jak długi i zdołał złapać piłkę. W 35. minucie drugą żółtą kartkę otrzymał Conrado Buchanelli Holz. To jeszcze nie był koniec nieszczęść dla Lechii w tej połowie, tuż przed przerwą po komedii pomyłek w gdańskiej obronie po raz drugi piłkę do siatki skierował Kallman. Nie najlepiej w tej sytuacji spisał się bramkarz Bohdan Sarnawski, który zastąpił w tym meczu młodego Szymona Weiraucha. Niezrozumiała decyzja trenera Szymona Grabowskiego. Lechia Gdańsk uległa Cracovii 1-2 u siebie W serca kibiców Lechii wstąpiła nadzieja, gdy na początku drugiej połowy sędzia pokazał czerwoną kartkę Patrykowi Sokołowskiemu po faulu na Bohdanie Wiunnyku. Ostatecznie arbiter zmienił tę decyzję i uznał, że to ukraiński napastnik faulował. Za protesty czerwoną kartkę otrzymał kierownik miejscowych, Patryk Dittmer. Za kwadrans wreszcie poszły w górę ręce gdańskich piłkarzy i kibiców - Rifet Kapić dośrodkował z rzutu rożnego, piłkę do siatki skierował Bujar Pllana. Do końca meczu trwała zacięta walka, ostatecznie Lechia Gdańsk uległa Cracovii 1-2 i jest już blisko dna tabeli.