W niedzielny wieczór Interia jako pierwsza informowała o zmianie właściciela w Lechii Gdańsk. W poniedziałek informację oficjalnie potwierdził klub, pisząc o tym na oficjalnej stronie klubu. Nie wiadomo do końca, kto tę informację zamieścił, bo Biało-Zielony pokład coraz bardziej pustoszeje. Opłacani raz na jakiś czas pracownicy wyraźnie nie uwierzyli w świetlaną przyszłość. Dziś pracę w klubie zakończył rzecznik Maciej Markowski, a piłkarze po kolei rozwiązują kontrakty za porozumieniem stron: wczoraj Jarosław Kubicki (ma przejść testy medyczne przed podpisaniem kontraktu z Jagiellonią Białystok), dziś Michał Nalepa (pójdzie zapewne do Zagłębia Lubin). Pierwszy mecz I-ligowego sezonu za 17 dni, a w dzisiejszych zajęciach Lechii Gdańsk uczestniczyło 10 graczy z pola i 2 bramkarzy. Powrót naszej szkapy Zamieszanie wokół Lechii Gdańsk. Akcjonariusze zablokowali transakcję? W międzyczasie na jednym z portali zamieszczono informację, że mniejszościowi akcjonariusze skorzystali z prawa pierwokupu i zablokowali transakcję przejęcia klubu. Jest to oczywistym absurdem, bo: 1. Nikt mniejszościowych akcjonariuszy nie poinformował o ofercie MADA GLOBAL. Takich rzeczy nie robi się mailem czy SMS-em. Wszyscy posiadacze akcji serii A, muszą zostać skutecznie poinformowani listem poleconym, za potwierdzeniem odbioru. Takie rzeczy trwają, kupno klubu to nie kupno kefiru w sklepie. 2. Jeszcze większym absurdem było podanie informacji, że mniejszościowi udziałowcy złożyli ofertę na 1 mln zł. Statut klubu wyraźnie mówi, że prawo pierwokupu polega na wyrównaniu istniejącej oferty, a pomimo galopującej inflacji 1 mln zł to wciąż nie 4 miliony euro. Kto wie czy większym złem od degradacji i fatalnej kondycji finansowej Lechii Gdańsk jest fakt skłócenia Biało-Zielonego środowiska. W sferze realnej i wirtualnej skaczą sobie do gardeł dawni koledzy, wszyscy wskazują winnych gdzie indziej tylko nie na siebie. Problemem stało się nawet ustalenie listy uczestników spotkań ostatniej szansy. "A jak oni będą, to ja nie przyjdę" - bardzo to przykre, bo sport powinien być wolny od podziałów, a przekonania polityczne powinno się zostawiać za stadionową bramą. A przecież rok temu Gdańsk sposobił się do trzeciego w historii startu Lechii w europejskich pucharach. Domowy mecz z Akademią Pandew został przerwany przez ogromną zadymę na stadionie. Na marginesie klub z Macedonii Północnej przestał właśnie istnieć. Lechia jest za dużym klubem, żeby w ogóle zniknąć z mapy, ale można mieć wrażenie, że dla środowiska skupionego wokół Lechii najlepszym katharsis byłaby gra w B klasie.