Mówi się, że z rodziną wychodzi się najlepiej na zdjęciu, ale w sytuacjach kryzysowych bliscy bywają ostoją i szalupą ratunkową. W kryzysie sportowym znalazła się Lechia Gdańsk, taką jest pozycja "czerwonej latarni" Ekstraklasy, w obliczu zagrożenia trzeba i warto być razem. Nowy trener Lechii, Marcin Kaczmarek, mówił o tym na inauguracyjnej konferencji prasowej - jest lechistą, obojętnie jak potoczy się jego kadencja do końca życia pozostanie w Biało-Zielonej rodzinie. Jakoś dziwnie to brzmi: "Marcin Kaczmarek nowym trenerem Lechii Gdańsk". Trudno mówić o kimś jako nowym w miejscu, z którym związany jest właściwie od pierwszych lat swojego życia. Ojciec Marcina, Bogusław w 1975 r. związał się z Lechią Gdańsk jako piłkarz, Marcin przyszedł na świat rok wcześniej. Nie będzie tu dużo o "Bobo" Kaczmarku, bo Marcin jest samodzielnym mężczyzną w sile wieku i nie potrzebuje ojcowskiej rady i opieki, natomiast trudno nie zauważyć, że ich drogi są podobne - najpierw gra dla Lechii, potem ławka trenerska, wreszcie powrót po latach - ojciec w 2012 r. po 20 latach, syn w 2022 r. po 16 latach. Obaj wrócili, choć tak naprawdę Kaczmarkowie nigdy na dobre z Gdańska nie wyjechali. Kaczmarek jest w tym kurczącym się gronie lechistów, którzy bardziej kojarzą się ze starym stadionem niż nowym. "Mały" (bo taką ksywę nosi jeszcze od czasów juniorskich) zadebiutuje ponownie w Lechii Gdańsk w czwartek towarzyskim meczem z Gedanią (w tym klubie "trenerem-mentorem" jest Bogusław Kaczmarek) na stadionie przy Traugutta 29 we Wrzeszczu. O 17 Lechia zagra towarzysko ze starszą siostrą, o 15 zmierzą się oldboye obu klubów. Normalnie po swoim meczu starsi panowie w biało-zielonych strojach rozjechaliby się do swoich zajęć. Teraz będzie inaczej wszyscy zostaną obserwować nieoficjalny na razie debiut Marcina Kaczmarka, bo jest jednym z nich. To dopiero połowa pierwszej rundy rozgrywek Ekstraklasy, ale zupełnie niespodziewanie sytuacja Lechii Gdańsk stała się krytyczna. Tylko pięć punktów w dziewięciu meczach i ostatnie miejsce w tabeli Ekstraklasy każą bić na alarm. Posadą za fatalny start do sezonu zapłacił trener Tomasz Kaczmarek jeszcze niedawno noszony w Gdańsku na rękach po kwalifikacji do europejskich pucharów w sezonie 2021/22. Nie brakowało głosów, że aby posprzątać w Biało-Zielonej szatni Augiasza potrzeba kogoś z zewnątrz - dlatego władze klubu rozmawiały m.in. z trenerami z opcji warszawskiej - Aleksandarem Vukoviciem i Jackiem Magierą. Marcin Kaczmarek, przez ostatnie lata nie był związany z gdańskim klubem. To daje świeżość osądu i szansę na efekt "nowej miotły", czego paradoksalnie nie gwarantuje Maciej Kalkowski, wieloletni asystent. Kalkowski, który jest rówieśnikiem Kaczmarka i kolegą z boiska, pozostanie w sztabie. Problemy w Lechii są na boisku i w szatni. Pierwsze co zrobił trener Kaczmarek to zaordynował testy motoryczne, by zorientować się w sytuacji i wyjaśnić dlaczego piłkarze chodzą po boisku zamiast biegać. By popracować i pozszywać szatnię zaordynowane zostało 3-dniowe zgrupowanie w Cetniewie. Nie jest też tak, że szatnia Lechii Gdańsk jest wyjątkowo trudna na tle Ekstraklasy. W każdej są większe czy mniejsze konflikty, natomiast te w Trójmieście stały się głośne z powodu słabych wyników i emocjonalnej eskalacji - mleko się rozlało. W żyłach nowego trenera Lechii płynie Biało-Zielona krew, oczywiście to nie da utrzymania w lidze, ale w walce o ligowy byt sfera mentalna jest niezwykle istotna, pomagają przychylne trybuny i życzliwość środowiska, z tym bywało ostatnio w Gdańsku różnie, a frekwencja równie katastrofalna jak wyniki. Marcin Kaczmarek jest też specjalistą od ligowych awansów - ma ich na koncie aż siedem. Szydercy, których w Gdańsku nie brakuje ironicznie przyklasnęli decyzji o jego zatrudnieniu - "specjalista od awansów? Będzie jak ulał na kolejny sezon". Sytuacja jest trudna, ale nie trudniejsza niż w ostatniej kolejce sezonu 1993/94, gdy Lechia była na miejscu spadkowym i potrzebowała swojej wygranej w Dzierżoniowie i jednocześnie przegranej GKS Tychy z Miedzią w Legnicy, by zachować II-ligowy byt. Wyniki ułożyły się idealnie, a Marcin Kaczmarek, który grał ostatni mecz w Lechii przed odejściem do Pogoni Szczecin, wraz z kolegami przeskoczyli i podeptali płotek otaczający murawę, by cieszyć się z gdańskimi kibicami z utrzymania w lidze. Teraz płot będzie wyższy, ale inny jest już też Marcin Kaczmarek. Niezawodny portal 90minut.pl określa jego wzrost na 180 cm, ale może to jego ksywa ("Mały") sprawia, że od zawsze wydawał się niewysoki. Od wyników jego Lechii Gdańsk zależy czy Mały Kaczmarek stanie się Dużym. Maciej Słomiński, Interia