Bogusław Kaczmarek ma bogate CV i to zarówno w części piłkarskiej, jak i trenerskiej. Był wyrzucany przez Józefa Wojciechowskiego, ale też do niego wracał, by znowu szybko odejść. Postanowił, że nie wolno pozwolić sobie w kaszę dmuchać. - Nie pozwolę na to, by mnie ktoś bezkarnie obrażał - odparł, gdy Józef Wojciechowski udzielił mu kilku uwag w swoim stylu po zremisowanym meczu. Bobo sprawdzał się szczególnie w klubach drugoplanowych, gdzie kamery i tłumy dziennikarzy zaglądają rzadziej niż do Legii, Wisły, czy Lecha. Pod jego okiem wypłynęli na głębokie wody z małych, bądź średnich ośrodków: Sylwester Czereszewski, Tomasz Sokołowski I (obaj w Stomilu Olsztyn), Jerzy Dudek (w Sokole Tychy), Grzegorz Rasiak (w Dyskobolii Grodzisk Wlkp.), czy Sebastian Szałachowski (w Górniku Łęczna). Cięta riposta, błyskotliwa wypowiedź, a także cierpliwość i mądrość życiowa - to atuty trenera Kaczmarka. - Czuję się jak Odyseusz, który po 22-letniej tułaczce wrócił, ale Penelopa już jest inna - w ten sposób "Bobo" porównał ostatnio do Odysei swój powrót po latach do Lechii, która przede wszystkim dzięki stadionowi (Arena Gdańsk) i inwestycjom w zespół zmieniła się nie do poznania. Pierwszy mecz w sezonie Kaczmarkowi i jego ekipie się nie udał - Lechia przegrała u siebie z Polonią Warszawa 1-3. - Nie można tolerować takiej gry, trzeba mieć szacunek dla swych kibiców - podkreślił "Bobo" Kaczmarek i tak zmotywował zespół, że ten wygrał prestiżowe starcie z Pogonią w Szczecinie 2-0. - Odrobiliśmy zadanie domowe, które polegało na odcięciu od podań Brazylijczyka Ediego - zdradził receptę na pokonanie "Portowców" trener Lechii. Poniżej prezentujemy film z okresu, w którym Bogusław Kaczmarek prowadził Sokoła Tychy (1995/96) i był gościem programu redaktora Andrzeja Zydorowicza. Michał Białoński