To zaległe spotkanie I ligi miało dać odpowiedź, który z rywali zakotwiczy w górnej, a która raczej w dolnej połowie tabeli. Lechia Gdańsk wygrała z Polonią Warszawa 1-0 i to ona znajduje się dziś w strefie barażowej zaplecza Ekstraklasy, a "Czarne Koszule" muszą oglądać się za siebie. Zaległy mecz I ligi był spotkaniem drużyn, które były ostatnio w niezłej formie, przynajmniej wynikowej. "Czarne Koszule" wygrały trzy ostatnie mecze po 2-0, Lechia Gdańsk też nie zwykła ostatnio przegrywać. Jednak ten mecz był prowadzony w tempie spacerowym, co mogło dziwić, bo przecież aura nie sprzyjała, a jak się szybciej biega to jest cieplej. Jedyny gol spotkania padł już w 8. minucie - Rifet Kapić idealnie prostopadłym podaniem wypuścił w uliczkę Tomasa Bobceka, który strzelił obok Mateusza Kuchty i goście objęli prowadzenie. Ta bramka dodała pewności Biało-Zielonym, którzy przez kolejne kilkanaście minut grali z Polonią w kotka i myszkę. Wreszcie w 28. minucie odgryźli się gospodarze z powietrza uderzał Bartosz Biedrzycki, ale Bohdan Sarnawski był na miejscu. "Czarne Koszule" miały piłkę przez większość czasu, ale bez konkretów. O wiele lepszą sytuację od gospodarzy miał po kontrataku Camilo Mena w 35. minucie, ale strzelił "panu Bogu w okno". Za kilka minut Kolumbijczykowi wyraźnie pozazdrościł Bobcek, który przerzucił bramkę i jednocześnie bramkarza, a cała obrona Polonii była już za jego plecami po idealnym podaniu Kapicia, który rozgrywał dobry mecz. Już do przerwy goście powinni już rozstrzygnąć na swoją korzyść, ale prowadzili najskromniejszym możliwym wynikiem. Tuż po przerwie, bardzo widoczny Kapić nie trafił do pustej bramki z 16 metra po katastrofalnym błędzie bramkarza Polonii. W rewanżu minimalnie pomylił się Nikodem Zawistowski, jeszcze bliżej wyrównania był Biedrzycki. Gdy wydawało się, że lechiści spokojnie wygrają na wyjeździe po 101 dniach przerwy w stosunkowo niegroźnej sytuacji ręką zagrał Iwan Żelizko i sędzia podyktował rzut karny po interwencji VAR. Szymon Kobusiński nie zdołał jednak pokonać Sarnawskiego z 11 metrów i goście wywieżli z Warszawy wygraną. Maciej Słomiński, INTERIA