- Katastrofa pod Smoleńskiem to bardzo tragiczne i przykre dla nas wszystkich wydarzenie. Każdy z nas przeżywał je na swój sposób. Mimo tego szanując pamięć ofiar, wykonywaliśmy swój zawód, czyli trenowaliśmy, przygotowywaliśmy się jak najlepiej tylko umiemy do spotkania z Wisłą Kraków, choć termin tej potyczki nie był do końca znany. Musieliśmy zmienić nieco nasz system treningu, ale nie był do dla nas żaden kłopot. Wierzę mocno, że okres który przepracowaliśmy, praca jaką wykonaliśmy przyniesie pożądane efekty - mówił INTERIA.PL trener Lecha. - Do Krakowa jedziemy spokojni, pełni nadziei oraz wiary w sukces. Cieszę się, że jesteśmy w dobrej dyspozycji, powiedziałbym nawet, że jesteśmy rozpędzeni. Mam nadzieję, że pod Wawelem zjawimy się w pełnym składzie, bo powoli dochodzą do pełni sił wcześniej kontuzjowani piłkarze. No może oprócz "Jasia" Burića, który ma nadal problemy z mięśniem czworogłowym, ale myślę, że i bez niego jakoś sobie poradzimy. Na Wisłę jedziemy powalczyć, dać z siebie wszystko, bo tak naprawdę nie mamy przecież nic do stracenia - przekonuje szkoleniowiec "Kolejorza". - Znamy, doceniamy siłę defensywną, jak i możliwości ofensywne przeciwnika. Wisła, to bardzo dobra marka w polskiej lidze, ale nie zamierzamy się poddać, czy przyjechać do Krakowa tylko na wycieczkę. Chcemy zagrać jak najlepiej potrafimy i to co najlepiej nam wychodzi. A ostatnie zwycięskie spotkania pokazały, że mamy swoje atuty, że nieźle umiemy grać w piłkę. Przed sobotą koncentrujemy się tylko na sobie, na swoich mankamentach oraz na własnej taktyce na nadchodzące spotkanie. Mam nadzieję, że stworzymy kibicom ładne, ciekawe widowisko, które zakończy się naszym sukcesem. Spodziewam się, że mecz z Wisłą będzie podobny do starcia w Poznaniu z Legią, czyli będzie presja, adrenalina i każdy z zawodników, każda z drużyn będzie chciała wygrać - podsumował opiekun drużyny z Bułgarskiej. Łukasz Klin, Poznań Czytaj także Kasperczak: Z Lechem gramy mecz sezonu!