Lech dał nadzieję, świetnie zaczął, ale były to mile, złego początki. Mistrzowie Polski udowodnili, że u siebie mogą wygrać z każdym. Problem w tym, że Azerowie na swoim terenie również są bardzo groźni, a szczególnie dla polskich zespołów. Ale czy klęska Lecha z Karabachem jest w ogóle dla kogokolwiek zaskoczeniem? Chyba dla kogoś, kto bardziej kieruje się sercem, niż rozumem. Przecież Karabach to bardzo doświadczona drużyna. Od 2014 roku gra regularnie w fazie grupowej Ligi Europy. W 2017 roku zakwalifikował się nawet do Ligi Mistrzów, a w poprzednim sezonie występował w Lidze Konferencji. Azerowie to doświadczony zespół. Od 2010 roku, regularnie pokazują polskim zespołom miejsce w szeregu. Zaczęło się od Wisły Kraków, gdy wydawało się, że będą tylko przystawką. Później już regularnie dostawaliśmy "oklep" od Azerów lub innych krajów piłkarskiego trzeciego świata. W efekcie PKO Ekstraklasa jest na 28. miejscu w rankingu UEFA. Liga azerska znajduje się dwie pozycje wyżej. Przed nami są jeszcze takie piłkarskie "potęgi", jak Rumunia, Bułgaria, czy Cypr. Choć reprezentacje tych krajów nie mogą równać się z naszą, to drużyny klubowe wcale nie są słabsze. Z czego to wynika? Śpieszmy się kochać utalentowanych ligowców, tak szybko odchodzą PKO Ekstraklasa od lat ma problem. Wystarczy, że ktoś dwa razy prosto kopnie piłkę i już menadżer szykuje mu ciepłą przystań za granicą. Każdy, kto choć trochę się wyróżnia, szybko odchodzi. Nie "produkujemy" z kolei, aż tylu utalentowanych zawodników, aby odchodzących, zastępować równie dobrymi polskimi, młodymi zawodnikami. Kończy się tak, że kadry drużyn są łatane "starymi Słowakami", którzy chętnie przychodzą do Polski po łatwy i całkiem przyzwoity zarobek. Problem w tym, że oni również nie prezentują takiej klasy, jak ci, którzy odchodzą. Dobrze to widać właśnie na przykładzie Lecha. "Kolejorz" miał dużo czasu, aby znaleźć następcę Jakuba Kamińskiego. Już w zimie było wiadomo, że 20-latek po sezonie odejdzie do Wolfsburga. Nie udało się jednak znaleźć wartościowego następcy, ani w akademii, ani za granicą. W efekcie w obu meczach z Karabachem na skrzydłach grali Michał Skóraś i Kristoffer Velde. Norweg w poprzednim sezonie wystąpił ośmiu meczach, ale spędził na murawie tylko 338 minut. Skóraś też w większości był rezerwowym. Nie ma tak dobrego wykończenia i gorzej czuje się w grze 1 na 1, niż Kamiński. Dodatkowy problem z tym związany, to zbyt wąska kadra. Jeśli już polska drużyna awansuje do fazy grupowej europejskiego pucharu, ma nie potrafi połączyć wystawnych "obiadów czwartkowych" ze skromną ligową konsumpcją, co kończy się rewolucją i po roku, dwóch posuchy, ponownym włączeniem się do gry o europejskie puchary. I tak od ściany do ściany. Jak to w Polsce. Lech zakończył występ w eliminacjach Ligi Mistrzów. Nadziei na przyszłość nie widać. Jesteśmy dostarczycielami "towaru" dla lepszych lig, a sami musimy łatać dziury "szrotem". Dopóki to się nie zmieni, polskie zespoły nie zaistnieją w europejskich pucharach. Owszem mogą od czasu do czasu zakwalifikować się do fazy grupowej Ligi Europy lub Ligi Konferencji, ale to będzie wszystko, na co stać będzie nasze drużyny.