Przed wyjazdem na spotkanie eliminacji mistrzostw świata w Gijon trener Lecha Mariusz Rumak dość żartobliwie zdradzał swojemu piłkarzowi pomysł na dobre wejście w spotkanie. - Załóż siatkę Inieście i jakoś to dalej pójdzie - śmiał się. Hamalainenowi to się nie udało: - To nie takie proste, a jeszcze trzeba mieć piłkę. Nie było to typowe spotkanie. Oni byli przez 80 procent czasu przy piłce, a jednak zdołaliśmy zremisować. Podobnie wyglądał nasz mecz z Polonią Warszawa, gdy zdecydowanie przeważaliśmy i też wówczas nam nie wyszło. Taka już jest piłka - mówił reprezentant Finlandii. I dodał: - To był bardzo ciężki mecz, podstawą naszego sukcesu była praca zespołowa i 90 minut dużego zaangażowania. Wierzyliśmy w sukces, bo już wcześniejsze mecze Barcelony czy reprezentacji Hiszpanii, gdy to te drużyny przeważnie mają piłkę, pokazały że uzyskanie dobrego wyniku jest możliwe. W poniedziałek Hamalainen powalczy z Lechem o ósme wyjazdowe zwycięstwo z rzędu - tym razem w Szczecinie. - Graliśmy już przed rundą z Pogonią, ale to był tylko mecz towarzyski. Teraz będzie zupełnie inaczej, ale jestem dobrej myśli - twierdzi Fin. Na tydzień przed startem rozgrywek Lech przegrał we Wronkach z Pogonią 0-1. Teraz jednak "Portowców" poprowadzi nowy szkoleniowiec - Dariusz Wdowczyk. - Może będą mieli dodatkową energię w wyniku tej zmiany, ale dla nas to bardzo ważne spotkanie. Walczymy o utrzymanie miejsca na górze tabeli, więc potrzebujemy punktów - mówił Hamalainen, którego zdaniem nie ma prostej odpowiedzi na to, dlaczego Lech tak dużo punktów zdobywa na wyjazdach, a traci je na swoim stadionie. - Czasem drużyny mają tego typu problem, ale nie ma co się w to teraz wgłębiać. Po reprezentacyjnej przerwie powinniśmy być mocniejsi, wszyscy z kadr wrócili z dodatkową energią, bo też gra dla reprezentacji daje pozytywnego kopa. Np. Alek Tonew po trzech bramkach strzelonych dla Bułgarii powinien być znacznie silniejszy - zauważył Hamalainen. Andrzej Grupa Wyniki, terminarz i tabela T-Mobile Ekstraklasy