To znaczy, że lubiany i ceniony przez fanów Kolejorza portugalski pomocnik podąży drogą Kaspra Hämäläinena, który także zamienił Lecha na Legię. Do dzisiaj odejście Fina uznawane jest w Poznaniu za zdradę, chociaż zawodnik zrobił to po wygaśnięciu umowy z Kolejorzem. Odszedł jednak mimo wcześniejszych zaprzeczeń oraz do klubu, którego fani Lecha nie znoszą. Pedro Tiba trafił do Lecha w 2018 roku, w ramach transferu wielu mało znanych portugalskich zawodników w czasach trenera Ivana Djurdjevicia. Jednym z nich był też Joao Amaral. On jednak u trenera Macieja Skorży znalazł swe miejsce i odżył po wcześniejszym konflikcie z Dariuszem Żurawiem. Pedro Tiba natomiast odwrotnie - w czasach trenera Żurawia był liderem Kolejorza, teraz natomiast nie znalazł wspólnego języka z trenerem Skorżą. W ostatnich sześciu meczach uzbierał jedynie 90 minut w dwóch starciach, a trener Skorża rzadko korzystał z jego pomocy. Już rok temu mówiono o tym, że obaj się nie dogadują. Pedro Tiba jak Kasper Hämäläinen - do Legii W związku z końcem kontraktu Pedro Tiby oraz tym, że Maciej Skorża na niego nie stawiał, pojawiły się pogłoski o jego możliwym odejściu do Jagiellonii Białystok oraz Legii Warszawa. Legia złożyła ofertę, ale Lech zapewniał, że chce jeszcze negocjować z Portugalczykiem. Rozważał przedłużenie umowy, gdyż potrzebuje wielu zawodników na trudną jesień, pełną meczów w pucharach i lidze. Zdaniem legia.net, nic one nie dadzą, gdyż Pedro Tiba, który jeszcze w sobotę świętował z Lechem mistrzostwo, dogadał się z legią. To będzie miało spore konsekwencje, bo nie wiadomo jak na ten fakt zareagują kibice Kolejorza, którzy jeszcze kilka dni temu skandowali jego nazwisko, a Portugalczyk uczestniczył w fecie, podczas której padały niewybredne słowa pod adresem Legii. Pedro Tiba ma wciąż aktualne spotkanie z trenerem Maciejem Skorżą - po zakończeniu sezonu. Jak mówił poznański szkoleniowiec na ostatniej konferencji prasowej, chce z nim omówić kwestię jego przyszłości.