Rywalizacja z Djurgaardens IF to dla Lecha Poznań sprawa historycznej szansy. Nie chodzi tylko o awans do ćwierćfinału (a może w konsekwencji i dalej) rozgrywek Ligi Konferencji, gdzie Poznańska Lokomotywa nie znalazła się nigdy dotąd. Znacznie istotniejsze może okazać się usadowienie na stałe w gronie ekip średniego poziomu europejskiego, co oznaczałoby w miarę regularne eliminowanie rywali z takich krajów jak Szwecja, Norwegia, Belgia czy Holandia. Znamienny pod tym względem był dla Lecha okres 2017-2020. Kolejorz wszedł w niego po okresie sporej zapaści w europejskich pucharach, gdy po wielkich sukcesach z lat 2008-2011, pokonywaniu takich klubów jak Manchester City czy Juventus Turyn, zarył o dno. Dawał się wyrzucać z pucharów Żalgirisowi Wilno czy Stjarnan po koszmarnych wpadkach, ciągnących się za Lechem jak ogon wstydu. Lech Poznań odbijał się od średniego poziomu Europy W latach 2017 i 2018 Kolejorz odbił się od przeciwników z Beneluxu - FC Utrecht i RC Genk. Szczególnie ta druga rywalizacja była bolesna, bowiem Lech pod wodza wówczas Ivana Djurdjevicia nie miał nic do powiedzenia w konfrontacji z Belgami. To wtedy prezes Piotr Rutkowski mówił, że pierwszym celem poznaniaków w europejskiej rywalizacji będzie dojście do średniego poziomu europejskiego, tak aby rywale z takich krajów jak Szwecja, Dania, Norwegia, Austria czy Cypr nie stanowili dla Lecha przeszkody nie do przejścia. Dalszym etapem miało być nauczenie się eliminowanie przeciwników z Belgii czy Holandii. Po dwóch, trzech latach Kolejorz się tego nauczył. W 2020 roku wyrzucił przecież pucharów szwedzki Hammarby po efektownym 3-0 w Szwecji (chociaż ze Szwedami miał zawsze problemy) czy cypryjski Apollon Limassol po jeszcze efektowniejszym 5-0. Co więcej, dodał do tego sukcesy z klubami belgijskimi - SC Charleroi czy Standardem Liege. Teraz pozostało mu to ugruntować. Lech Poznań jest jednym z tych polskich klubów, które męczą się okrutnie latem w czasie kwalifikacji faz grupowych pucharów, aby po wejściu do nich już spisywać się lepiej. W jego wypadku nauka nie idzie w las, bowiem zespół, który stoi w obliczu awansu do ćwierćfinału Ligi Konferencji może już mówić o ugruntowanej pozycji w gronie średnich klubów europejskich. To z kolei może oznaczać, że mimo ciężarów, jakimi była letnia rywalizacja pucharowa Lecha, z grona tych europejskich średniaków jednak nie wypadł. A to może procentować w przyszłości. Mecz Lecha Poznań z Djurgaardens IF w czwartek o godz. 21 na stadionie przy ulicy Bułgarskiej. Obejrzy go zapewne komplet widzów. Transmisja w Viaplay i TVP Sport.