Do pierwszej kontrowersji w meczu Stal Mielec - Lech Poznań doszło w 30. minucie. Michał Skóraś znalazł się z piłką w polu karnym gospodarzy, a na jego drodze stanął Arkadiusz Kasperkiewicz. Futbolówka po nieoczekiwanym koźle trafiła w rękę defensora Stali, a piłkarze Lecha domagali się rzutu karnego. Sędzia Paweł Raczkowski nie dopatrzył się jednak przewinienia, co zdenerwowało przyjezdnych. Jak ukazały powtórki, ręka Kasperkiewicza była ułożona w naturalny sposób i znajdowała się dość blisko obrysu ciała. Widoczny jednak był ruch ręki do piłki, który według wielu powinien skutkować odgwizdaniem "jedenastki". Jest to zdecydowanie kontrowersja, którą należy zinterpretować. Uważam, że ruch ręki nie był celowym zagraniem piłki, lecz wiązał się z wykonywanym ruchem całego ciała zawodnika. Co więcej, na powtórkach widać, że Kasperkiewicz nie patrzy na futbolówkę, lecz na Skórasia, co tym bardziej powinno przekonać, że nie było to celowe zagranie piłki ręką. Sędziowie VAR sprawdzili tę sytuację, lecz finalnie przyznali rację swojemu koledze, który z boiska nie odgwizdał przewinienia. Uważam, że decyzja o braku rzutu karnego dla Lecha Poznań była prawidłowa. WIELKI SKANDAL W EGIPCIE. ZNANY SĘDZIA MUSIAŁ UCIEKAĆ Z KRAJU. Rzut karny dla Lecha Poznań. VAR anulował „jedenastkę” Do drugiej i zdecydowanie większej kontrowersji w meczu Stal - Lech doszło w 39. minucie. W roli głównej ponownie był Michał Skóraś, który zdaniem sędziego został sfaulowany, za co został podyktowany rzut karny. Jednak po chwili interwencję podjęli arbitrzy VAR i po wideoweryfikacji "jedenastka" dla Lecha została odwołana. Jak ukazują powtórki "faulujący" Kamil Kruk najpierw delikatnie zagrał piłkę, a następnie trafił w kolano Skórasia. Interwencja obrońcy Stali Mielec była skuteczna, gdyż trącił on piłkę, która zmieniła kierunek poruszania się. Dodatkowo na powtórkach, które oglądał Paweł Raczkowski widać, że w momencie, gdy Kruk wykonał ruch w celu kopnięcia piłki, Michał Skóraś wystawił swoją nogę w bok, chcąc przyblokować rywala. Sędziowie często takie sytuacje interpretują jako inicjacja kontaktu i oceniają jako brak faulu. Podobne sytuacje miały miejsce na niedawnych mistrzostwach świata w Katarze, gdzie kilkukrotnie atakujący zawodnicy, wystawiali swoje nogi nienaturalnie w bok - prawdopodobnie w celu przyblokowania rywala - a sędziowie oceniali to jako inicjację kontaktu i brak przewinienia. Anulowany gol Lecha Poznań. Był spalony, choć niewidoczny W 62. minucie bramkę na 0-1 zdobył Mikael Ishak. Radość piłkarzy i kibiców Lecha Poznań nie trwała jednak zbyt długo, gdyż po około dwóch minutach, sędziowie VAR odwołali gola, dopatrując się spalonego. W momencie, gdy Joel Pereira dośrodkował piłkę, Ishak był prawdopodobnie na pozycji spalonej. Prawdopodobnie, ponieważ zaprezentowana stopklatka niewiele obrazuje i pozostawia wiele niejasności. Z pewnością, po tym spotkaniu wielu fanów Lecha Poznań ma pretensje do arbitrów. Trzy kluczowe decyzje zostały podjęte na niekorzyść mistrzów Polski. Wszystkie z nich wydają się być prawidłowe, choć największe wątpliwości budzi nieuznana bramka i rzekomy spalony Ishaka. Niestety, w Ekstraklasie nie ma takiej technologii jak na mundialu w Katarze, która dokładnie obrazuje, która część ciała była wychylona i znajdowała się na spalonym.