Informacja o tym, że w próbce pobranej w trakcie badania antydopingowego u Bartosza Salamona dała wynik pozytywny, obiegła media 4 kwietnia. Jak się okazało, w organizmie piłkarza Lecha Poznań wykryto chlortalidon, czyli diuretyk zaliczany do tzw. środków maskujących, używanych czasami przez sportowców do wypłukiwania substancji zakazanych. Bartosz Salamon w szoku. "Wszystko sprawdzam" Zaskoczenia pozytywnym wynikiem badania nie krył sam zawodnik, który po derbowym meczu z Wartą przyznał przed kamerą z Canal+ Sport, że jest bardzo skrupulatny. - Jestem najbardziej upierdliwym piłkarzem w Lechu. Wszystko sprawdzam. Nawet kiedy biorę witaminę C, to dzwonię do doktora, wysyłam mu zdjęcie, pytam, czy można - przekonywał. Reprezentant Polski zaznaczył, że ze względu na alergię rozważnie dobiera produkty składające się na jego dietę i jest w stanie wskazać, co "przyjął w ostatnich tygodniach". - Ta substancja nie miała prawa znaleźć się w moim ciele. Coś mi tutaj nie gra. Łudzę się, że próbka B pokaże, że to był jeden wielki błąd - przyznał. Lech Poznań wysłał prośbę do UEFA Lech Poznań już 7 kwietnia poinformował, że Salamon przeszedł dodatkowe badania, które mają wyjaśnić, w jaki sposób niedozwolona substancja znalazła się w jego moczu. Portal WP SportoweFakty ustalił z kolei, że we wtorek 11 kwietnia "Kolejorz" zwrócił się do UEFA z prośbą o zbadanie próbki B. Teraz zarówno klub, jak i piłkarz, oczekują na wynik ponownego badania, a rezultat powinien być znany za około 6 tygodni. Szansa na to, że badanie próbki z tego samego materiału da inny wynik niż w przypadku próbki A, jest jednak mała. Jeśli okaże się, że rezultat ponownie będzie pozytywny, piłkarz może zostać zawieszony nawet na dwa lata. Jak potoczą się losy Bartosza Salamona? - Wyraź swoją opinię na FB