Przeżyj to jeszcze raz! Mecz na gorąco! Piłkarsko to Francuzi byli lepsi. Pod względem twardości i szybkości przewyższali to, co na co dzień widzimy w rodzimej ekstraklasie. Lech grał jednak z ułańską fantazją i przy wsparciu niesamowitego dopingu, który dodawał piłkarzom skrzydeł z mocą wiatru wiejącego w czwartkowy wieczór na Bułgarskiej. Trener Francuzów Pablo Correa przebudował wyjściową "jedenastkę" w porównaniu z ostatnim meczem ligowym, jakby chciał się skryć za podwójną gardą i liczyć na polubowne rozstrzygnięcie. Tymczasem Nancy natarło. Na prawym skrzydle szalał Issair Dia, wspomagał go Malonga. "Kolejorz" w obronie popełniał błędy: Ivan Turina nie rozumiał się z Bartoszem Bosackim, goście za darmo dostawali rzut rożny. Nic nie wskazywało na to, że stanie się to, co nastąpiło w 5. min: Semir Stilić dograł do Sławomira Peszki, a ten urwał się obrońcy i strzałem z 10 m ze spokojem killera pola karnego zdobyła gola! Stadion oszalał, wydawało się, że "Kolejarz" pójdzie za ciosem. Tymczasem sam dostał mocnym podbródkowym: po akcji lewą flanką Bartosz Bosacki nie przeciął podania, więc Francis Malonga wyrównał uderzeniem z bliska. Szybko stracony gol na 1:1 mógł zdeprymować gospodarzy, ale przewrotnie, po nim to poznaniacy opanowali środek boiska. I nie minął kwadrans, jak znowu stało się coś niewytłumaczalnego. Jakby w polu karnym Nancy zagościła siła nieczysta z Wolandem na czele. Z rzutu wolnego niemal z połowy boiska Stelić posłał wrzutkę w pole karne. Piłka jeszcze nie doleciała na miejsce, a on już wiedział, że przesadził z siłą uderzenia. Dlatego Bośniak żachnął się ze złością. Sekundę później cieszył się jak dzieciak!!! Wszystko dlatego, że Gennaro Bracigliano złapał piłkę zmierzającą pod poprzeczkę, ale po to, by wpaść z nią do bramki. Zauważył to sędzia liniowy i natychmiast zasygnalizował głównego, co się stało. Pavlowi Balajowi pozostało tylko uznać gola. - Absolutnie nie strzelałem. To było dośrodkowanie, ale takie sytuacje się zdarzają - komentował Stilić. - Cieszyłbym się, ale radość popsuł nam Zerka. Bracigliano wiedział, że popełnił być może błąd życia, więc pobiegł do sędziego szukać sprawiedliwości: "Panie sędzio, nie było gola, miałem ją w rękach!" - bajerował. W uznaniu za walory aktorskie dostał żółtą kartkę. Prowadzenie, zdobyte niejako za darmo nie mogło uśpić Lecha. Nie pozwolili zresztą na to kibice, którzy domagali się kolejnych trafień. Rozstrzygnąć o wszystkim mógł Robert Lewandowski, który tuż po wejściu na boisko dostał świetne podanie od Jakuba Wilka. "Lewy" jednak przestrzelił. Nie dał dobrej zmiany również z innego powodu. W 82. min młody wilczek Franza Smudy wywrócił się na środku boiska. 90 procent naszych sędziów ligowych podyktowałoby pewnie wolnego, ale w Europie gra się o wiele twardziej. Rumun nakazał grać dalej. Poszły dwa podania, obrona zgubiła krycie Monsefa Zerki, który ładnym, technicznym strzałem w długi róg wyrównał. Turina nie dał rady. Chwilowa konsternacja. Lech szybko pozbierał się i próbował zadać jeszcze jeden cios. I wymarzoną okazję miał Rengifo, który niemal w ostatniej sekundzie po kolejnym prezencie Bracigliano (zostawił pustą bramkę, a piłki po wrzucie z autu nie złapał) nie trafił do "pustaka". Ten remis nie przybliża Lecha do wyjścia z grupy, ale pokazuje jeszcze raz (po pokonaniu przez Polaków Czechów), że nasi piłkarze potrafią. Zwłaszcza zasileni tej klasy obcokrajowcami, co Stilić, czy Arboleda. Mecz trzymał w emocjach do końca, atmosfera na Bułgarskiej była wspaniała i nawet nie raziły kopary stojące na rozkopanym placu budowy trybuny numer "jeden". Dopiero godzinę po meczu człowiek zdawał sobie sprawę z tego, że na wietrzysku przeziąbł do szpiku kości. Zdanie, które polecamy jako motto polskim ligowcom wypowiedział Jakub Wilk: - Nancy nam pokazało, jak się gra w piłkę, zwłaszcza jeśli idzie o stopień waleczności. Jeszcze bardziej musimy na tym bazować, do gry wkładać jeszcze więcej walki! Michał Białoński, Maciej Borowski Poznań Lech Poznań - AS Nancy 2:2 (2:1) Bramki: dla Lecha - Sławomir Peszko (5), Semir Stilić (22-wolny); dla Nancy - Francis Malonga (10), Monsef Zerka (82). Lech: Ivan Turina - Grzegorz Wojtkowiak, Bartosz Bosacki, Manuel Arboleda, Ivan Djurdjević - Sławomir Peszko (79. Robert Lewandowski), Dimitrije Injać (64. Tomasz Bandrowski), Rafał Murawski (90. Dawid Kucharski), Semir Stilić, Jakub Wilk - Hernan Rengifo. Nancy: Gennaro Bracigliano - Jean Calve, Abdeslam Ouaddou, Andre Luiz, Jonathan Brison - Issiar Dia, Benjamin Gavanon (69. Pascal Berenguer), Julien Feret, Alfred Ndiaye (63. Joel Landry), Francis Malonga (87. Helder) - Monsef Zerka. Żółte kartki: Sławomir Peszko (Lech); Gennaro Bracigliano, Andre Luiz (AS Nancy). Sędziował: Pavel Balaj (Rumunia). Widzów: 22 tys.