Szansą Podbeskidzia na pierwsze zwycięstwo na swoim stadionie od lutego miała być mocno osłabiona defensywa Lecha. W porównaniu do poprzedniego spotkania z Legią, w którym i tak brakowało już Manuela Arboledy, na swojej pozycji zagrał wyłącznie Luis Henriquez. Problemem było jednak to, że potrzebujący punktów gospodarze grali w ataku nieporadnie i rozbijanie ich akcji nie było zbyt wielką trudnością. Może dlatego, że z kolei w Podbeskidziu brakowało dwóch środkowych pomocników pauzujących za żółte kartki: Marka Sokołowskiego i Dariusza Łatki. Środkowi obrońcy "Kolejorza" nie grali jednak zbyt pewnie. Ceesay często ryzykował, a gdy już wybijał piłkę, to przed sienie. Takie "podanie" dostał m.in. w 21. minucie Ireneusz Jeleń, który udowodnił wówczas, że w obecnej formie bardziej pasuje do rodzimej ekstraklasy niż francuskiej Ligue 1. Burić nie miał problemów z obroną tego uderzenia. "Strzał" Jelenia był pierwszym celnym w meczu. Po chwili drugi celny oddali goście - z dystansu kropnął Tonew, ale Richar Zajac zdołał wybić piłkę na rzut rożny. Po kornerze, wykonanym przez Luisa Henriqueza, Bartosz Ślusarski uciekł Byrtkowi i strzałem głową z bliska zdobył gola. Trzy minuty później napastnik Lecha mógł znów przyjmować gratulacje, ale tym razem w sytuacji sam na sam kopnął piłkę w bark słowackiego bramkarza Podbeskidzia. "Ślusarz" mógł po raz piąty w karierze strzelić dwa gole w meczu ekstraklasy, ale po raz pierwszy od... siedmiu lat! Udało mu się to w drugiej połowie. Gdy wydawało się, że Lech ma już pełną kontrolę nad sytuacją na boisku, fatalnie zachowali się obrońcy i bramkarz drużyny gości. Akcja bielszczan była niezła, ale po zagraniu Damiana Chmiela i odbiciu piłki od głowy Roberta Demjana, powinna zakończyć się piąstkowaniem bramkarza Lecha lub wybiciem piłki przez Ceesaya. Tymczasem Burić odbił się od rywala i cofnął do bramki, a Gambijczyk tylko przyglądał się, jak Demjan - stojąc tyłem do bramki - oddaje strzał. A że ten był celny, zrobił się remis 1-1. Stracony gol ostudził ofensywne zapędy Lecha, nieco rozochocił bielszczan, ale w sumie przez kolejne 10 minut widzowie w Europie oglądali pozbawioną większych emocji ligową kopaninę. Przerwał ją dopiero na pół minuty przed upływem doliczonej minuty... sędzia Daniel Stefański. W kierunku bramki Podbeskidzia ruszył Gergo Lovrencics, ale musiał się przy tym przepychać z Dariuszem Pietrasiakiem. Tuż przed linią pola karnego Węgier lekko trącił piłkę, która później odbiła się od buta stopera gospodarzy i poleciała w bok. Arbiter z Bydgoszczy odgwizdał faul, a po chwili pokazał czerwoną kartkę Pietrasiakowi. Ten był zszokowany, a po chwili już wściekły. Rzutu wolnego nie wykorzystał Tonew, który kopnął w mur. Błąd arbitra spowodował, że w drugiej połowie gospodarze bardziej skupili się na obronie remisu niż atakowaniu bramki Buricia. Lech w 50. minucie mógł odzyskać prowadzenie, tyle że Ślusarski z powietrza strzelił nie w tym kierunku co powinien. Minuty upływały, a Podbeskidzie było coraz groźniejsze w kontratakach. W 60. minucie Jeleń próbował zagrać piłkę do Demjana, Djurdjević zdołał ją jednak wybić ponad bramką. Były piłkarz Auxerre i Lille najlepsza okazję miał cztery minuty później. Znalazł się wówczas sam przed Buriciem, bo Ceesay pilnował go nie z tej strony, z której trzeba. Jeleń kopnął obok Bośniaka, ale i także obok bramki. Prawdziwe emocje miały dopiero nadejść. W 68. minucie Lech wyprowadził kontratak, po którym Ślusarski precyzyjnie uderzył z 17 metrów tuż obok słupka. Jeszcze na dobre poznaniacy nie zdążyli nacieszyć się z prowadzenia, a kolejny fatalny błąd popełnił Ceesay. Gambijczyk dał się ograł Kamilowi Adamkowi, później nie wybił piłki, aż wreszcie sfaulował napastnika z Bielska-Białej w polu karnym. Szansę wyrównania dostał Jeleń - przegrał jednak pojedynek z Buriciem! To się zemściło - w 77. minucie po dośrodkowaniu Mateusza Możdżenia pięknie w powietrze wyskoczył rezerwowy Bartosz Bereszyński i uderzeniem głową zdobył swojego pierwszego gola w ekstraklasie. Ten gol powinien rozstrzygnąć losy spotkania, ale... kolejnych emocji dostarczył Adamek. W 85. minucie uciekł obrońcom Lecha i po dośrodkowaniu z rzutu wolnego pokonał Buricia. W ostatnich minutach poznaniacy dość mądrze przetrzymywali jednak piłkę na połowie rywali i nie dali sobie odebrać dwóch punktów. Podbeskidzie Bielsko-Biała - Lech Poznań 2-3 (1-1) Bramki: 0-1 Ślusarski (23. minuta), 1-1 Demjan (34.), 1-2 Ślusarski (68. minuta), 1-3 Bereszyński (77. minuta), 2-3 Adamek (85. minuta) Podbeskidzie: Zajac - Cienciała, Byrtek (ŻK), Pietrasiak (czk - 45+1), Król - Jeleń (86. Cohen), Piter-Bučko, Nather, Ziajka, Chmiel (żk) (80. Pawela) - Demjan (61. Adamek). Lech: Burić - Możdżeń (żk), Ceesay, Djurdjević, Henriquez - Ubiparip (18. Tonew), Trałka, Murawski (84. Drewniak), Linetty (73. Bereszyński), Lovrencics - Ślusarski. Sędziował: Daniel Stefański z Bydgoszczy Widzów: 3,5 tys. Autor: Andrzej Grupa