Pierwszy cios dla Lecha przyszedł już na dobrych kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem, bo w czwartkowy poranek do klubu wpłynęła informacja z UEFA o trzymiesięcznym zawieszeniu Bartosza Salamona, które weszło do życia natychmiastowo i uniemożliwiło liderowi defensywy "Kolejorza" występ z Fiorentiną. Na pomeczowej konferencji prasowej bardzo duże pretensje właśnie o moment przekazania takiej decyzji miał szkoleniowiec mistrzów Polski, John van den Brom. - To jest niewyobrażalne, co zrobiła UEFA - grzmiał. Liga Konferencji. Kontrowersyjny gol dla Fiorentiny Wymownie decyzję europejskiej centrali skomentowali sami piłkarze "Kolejorza", którzy przed pierwszym gwizdkiem przy Bułgarskiej zaprezentowali gest solidarności z Salamonem, pozując do tradycyjnego zdjęcia z jego koszulką. Na boisku od początku dominowała "Viola", potwierdzając swoją wysoką dyspozycję z tego roku w Serie A, a szybko zdobyty gol przez Arthura Cabrala zapewnił im komfortowe wejście w spotkanie. Lech w pierwszej połowie starał się jeszcze odgryzać, czego najlepszym przykładem był gol Kristoffera Velde. Zawodnicy z Florencji jednak jeszcze przed przerwą odzyskali prowadzenie, a niedługo po zmianie stron w zasadzie zamknęli dwumecz. Powtórzyli akcję sławiącą Poznań. Lech w tym czasie strzelił gola Fiorentinie Nie minęło nawet 20 minut drugiej połowie, a na zegarze już widniał wynik 1:4, kiedy dosyć szybko po sobie do siatki trafiali Giacomo Bonaventura i Jonathan Ikone. Okazuje się jednak, że trafienie byłego piłkarza Milanu nie powinno zostać uznane. Powtórki pokazały bowiem, że w momencie strzału Bonaventury na spalonym znajdował się Cabral, który stał bezpośrednio przed Filipem Bednarkiem i mógł mieć wpływ na jego interwencję. - Wydawało się, że tu decyzja może być tylko jedna. Absolutny spalony. Obrońca, choć próbuje odchodzić, absorbuje bramkarza - analizował w studiu TVP Sport Kazimierz Węgrzyn. Kazimierz Węgrzyn krytykuje sędziów. "Absolutny spalony" Lech już na wcześniejszych etapach swojej pucharowej przygody w tym sezonie spotykał się z błędami sędziów na swoją niekorzyść, jednak różnica polega na tym, że wtedy arbitrzy nie mogli korzystać z systemu VAR, który na etapie 1/4 finału Ligi Konferencji jest już dostępny. Ten jednak w przypadku gola Bonaventury nie zadziałał i bramka została uznana. - To jest dla mnie szok, że ten gol został uznany, to jest niewyobrażalne, że na takim poziomie można dopuścić i uznać taką bramkę. Według mnie ona nie powinna być uznana - dodał Węgrzyn. Piłkarz Lecha mówi o... awansie. Fiorentina pozwoli? "Jestem dobrej myśli" Przesadą byłoby oczywiście uznanie, że ten błąd wypaczył wynik spotkania w Poznaniu czy dwumeczu ogółem, faktem jest jednak, że sędziowie w tej sytuacji się nie popisali. Lech okazję do rehabilitacji będzie miał już w przyszły czwartek o 18:45 we Florencji.