Lata 2008-2010 to wyjątkowy okres w historii Lecha Poznań, a czas między 9 a 18 czerwca 2008 roku to bez wątpienia czas najlepszych decyzji transferowych. W tych dziesięciu dniach Lech ogłosił pozyskanie: Sławomira Peszki, Semir Štilić, Roberta Lewandowskiego i Manuela Arboledy. Uznaną marką był właściwie tylko ten ostatni, pozostali mieli wejść w poważny, dorosły futbol. Do roku w tym zespole byli już Hernan Rengifo i Ivan Djurdjević, wkrótce dołączył bramkarz Ivan Turina, Lech miał też uznane nazwiska: Bartosza Bosackiego, Grzegorza Wojtkowiaka, Dimitrije Injaca czy Tomasza Bandrowskiego. Z Franciszkiem Smudą w roli trenera "Kolejorza" miło się oglądało. Efektem był najpierw Puchar Polski w 2009 roku, mistrzostwo kraju rok później oraz pamiętne występy w fazach grupowych Pucharu UEFA i Ligi Europy, które zakończyły się awansami do wiosennych zmagań. Semir Štilić w Złotej XI Lecha Poznań Lech Poznań świętował w sobotę stulecie klubu, a w związku z tym kibice "Kolejorza" wybrali "Złotą XI", czyli - ich zdaniem - najlepszych piłkarzy w historii. Z tamtej drużyny znalazło się w niej trzech graczy: Bosacki, Štilić i Lewandowski. Wybór Bośniaka może wydawać się zaskakujący, bo obok niego w linii pomocy znaleźli się tylko zawodnicy sprzed wielu lat, za to wybitnie kojarzeni z Lechem: Mirosław Okoński, Roman Jakóbczak i Jarosław Araszkiewicz. Tyle że dla zagrań Štilicia ludzie przychodzili na stadion. Zanim Bośniak odszedł latem 2012 roku do Karpat Lwów, rozegrał w Lechu 157 spotkań, zdobył w nich 28 bramek. Jeszcze więcej miał jednak asyst. - To były piękne lata, najlepszy czas w mojej karierze. Przyjechałem do Lecha jako bardzo młody człowiek i szybko wszystko się tu potoczyło. Stałem się czołowym piłkarzem, przeżyłem dużo pięknych chwil - mówił Bośniak. Sam był zaskoczony tym, że kibice wybrali go do "Złotej Jedenastki". - Fajne uczucie, mogę podziękować tym, którzy na mnie głosowali. Nie osiągnąłbym jednak tego, gdyby nie piłkarze z którymi grałem. Nie oczekiwałem takiego wyróżnienia, ale dziękuję za nie - stwierdził. Co ciekawe, Bośniak przyleciał do Poznania kosztem meczu ligowego swojego Željezničara z Veležem Mostar. Bez niego klub z Sarajewa wygrał jednak 1-0. - Tak się dogadałem z trenerem i klubem, że mogę przylecieć do Poznania, bo nie wiem, czy będzie jeszcze jedna taka okazja w życiu. Dostałem wolne, spotkam się z Jasiem (Buriciem - red.) i Dimą (Injacem - red.), może zostanę nawet dwa, trzy dni - powiedział Štilić. Štilić i Lewandowski mieli szczęście Bośniacki pomocnik nie jest w stanie wybrać tego jednego momentu, który zachował w pamięci ze swojej gry w Poznaniu, bo było ich wiele. Pamiętaj jednak fetę po mistrzowskim tytule w 2010 roku. - Byliśmy zgraną paczką, sporo było fajnych chwil i pięknych meczów - twierdzi piłkarz, który świetnie współpracował na boisku z Robertem Lewandowskim. - W ostatnich latach nie miałem z nim kontaktu, ale śledzę to, co on robi. Bardzo mnie to cieszy, że jest topowym napastnikiem na świecie i mam nadzieję, że tę formę utrzyma jak najdłużej - przyznaje Štilić, który jest starszy od "Lewego" o 10 miesięcy. - Wielu ludzi pyta mnie o te czasy wspólnej gry z Robertem, bo zaczęliśmy ją jako bardzo młodzi ludzie. Ja przyjechałem z Bośni, Robert z Polski i miałem szczęście, że trafiłem do drużyny z wieloma dobrymi piłkarzami. Dzięki temu wszystko było można szybciej poukładać, łatwiej się grało. Myślę, że Robert też się z tego cieszy i to mu pomogło w karierze - opowiada Semir. I dodaje: - Mnie też pomogło, bo wiadomo, że w Lechu zrobiłem pierwszy zagraniczny krok. Być może gdybym trafił do innej drużyny, to inaczej by to się potoczyło, nie zostałbym tak długo zagranicą. Niewielu jest piłkarzy bośniackich, którzy wyjeżdżają z kraju na dłużej, a ja zostałem 12 lat. Dlatego tak się cieszę, że tym moim pierwszym krokiem był Lech i dziś mogę powiedzieć, że był to krok do przodu - kończy Štilić, który w Polsce reprezentował jeszcze Wisłę Kraków (2014-2015 i 2017) oraz Wisłę Płock (2017-2019).