W pierwszych kolejkach Lech odnosił efektowne zwycięstwa, ale też miał wiele szczęścia przy strzelanych bramkach. gdy szczęście się skończyło, zaczęły się problemy. Poznaniacy nie zdobyli gola w czterech ostatnich spotkaniach, jeżeli doliczymy dodatkowy czas gry z każdego spotkania, ich niemoc trwa już ponad 400 minut. - Ta seria nie napawa optymizmem, nastroje też nie są dobre. Teraz mamy trzy mecze u siebie i musimy je wygrać, bo czołówka nam odjeżdża - twierdzi z kolei obrońca Hubert Wołąkiewicz. Lech traci już dziewięć punktów do prowadzącego Śląska Wrocław, przed nim są też Legia Warszawa (będzie miała siedem punktów więcej, jeśli dziś pokona Zagłębie Lubin) i Ruch Chorzów (trzy punkty). To dużo - jeśli poznaniacy myślą o włączeniu się wiosną do walki o mistrzostwo kraju, muszą w trzech najbliższych spotkaniach zdobyć komplet punktów. Szanse mają spore, bo rywale (kolejno Widzew, ŁKS i Zagłębie Lubin) mocarzami na pewno nie są. - Te dziewięć punktów to byłby świetny prezent dla nas, na pewno byśmy wtedy mogli w innych nastrojach rozmawiać - twierdzi Możdżeń. W niedzielę Lech podejmie Widzew - będzie to spotkanie kończące pierwszą rundę. W środę w treningu "Kolejorza" nie uczestniczyli Artjom Rudniew i Hubert Wołąkiewicz - obaj mają drobne problemy zdrowotne i po meczu z Podbeskidziem musieli przejść badania USG. - Mam dość mocno naciągniętą łydkę. Nie jest to przyjemne, ale mam nadzieję że do niedzieli się poprawi - przyznaje Wołąkiewicz. Widzew na wyjazdach wygrał tylko jedno z siedmiu spotkań, strzelił zaledwie cztery bramki. Lech ma więc sporą szansę, by przerwać swoją niemoc. Jakie są jej powody? - Widzimy problem, analizujemy go. Strzałów oddajemy dużo, więc cały kłopot tkwi w głowach zawodników. Nie jest tak, że oni nie potrafią, po prostu brakuje szczęścia, a często i zimnej krwi. W Bielsku-Białej też można było coś strzelić - tłumaczy drugi trener Lecha Mariusz Rumak. Jego zdaniem w niedzielę Lech znów będzie skazany na atak pozycyjny. - Sądzę, że zagrają jak w większości swoich spotkań, czyli z kontry. Zresztą już się przyzwyczailiśmy, że większość drużyn tak gra z nami, nawet tych markowych - mówi Rumak, który jako atut Widzewa wymienia umiejętność strzelania bramek po stałych fragmentach gry. - W ten sposób zdobyli ich już dziewięć, ale sporo też stracili - wylicza. Reprezentacyjny obrońca Grzegorz Wojtkowiak zapewnia, że Lecha interesować będą w tym spotkaniu tylko trzy punkty. - Widzew to solidny zespół, ale przyjeżdża do Poznania, a tu faworyt jest jeden: my nim jesteśmy. Lech po raz pierwszy zagra na wymienionej murawie - przed nim spotkanie tu zagrała reprezentacja Polski, a później dwa mecze pierwszoligowa Warta. Boisko raczej nie będzie idealne, ale też nie takie koszmarne, jak choćby w meczu z Legią. - Z trenerem Bakero chodziliśmy po tym boisku przed meczem kadry i nie wierzyliśmy, że mecz tej rangi może się odbyć na takiej murawie. Ma jednak jedną zaletę: podłoże jest chyba bardziej obfite, bo się nie podwija. Nie jest tak równa, jak wyglądała ta poprzednia, a szkoda, bo spodziewaliśmy się, że będziemy mogli grać na idealnej płycie. To może trochę odbijać się na płynności gry. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Na dziś nie wygląda ona najgorzej - mówi kierownik drużyny z Poznania Dariusz Motała. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę T-Mobile Ekstraklasy