Skazywana na pożarcie <a href="https://sport.interia.pl/klub-lech-poznan/news-lech-warta-lider-ekstraklasy-mogl-miec-problemy-w-derbach-po,nId,5673847">Warta postawiła się Lechowi - nie chciała jednak grać otwartego futbolu</a>, a skupiła się na głębokiej obronie i szukaniu swoich szans w kontrach i stałych fragmentach gry. W pierwszej połowie robiła to nadzwyczaj skutecznie - Lech nie miał choćby jednej sytuacji pod bramką Adriana Lisa. - Mierzyliśmy się z najlepszą drużyną w kraju i było to trudne spotkanie. Nasz plan był taki, że chcieliśmy zamknąć wszystkie strefy, z których Lech przeważnie zalicza asysty przy bramkach. Stąd nietypowe ustawienie 6-3-1, które zadziałało, bo rywal nie miał kluczowych podań. Nie przypominam sobie groźnej sytuacji Lecha, a my taką mieliśmy, po akcji w ataku pozycyjnym - mówił Dawid Szulczek. Miał na myśli atak gości z 15. minuty, gdy najpierw z bliska uderzał Jayson Papeau, a po chwili dobijał Adam Zrelak. Ten drugi miał pięć metrów do bramki, był na wprost niej, a Filip Bednarek leżał na ziemi. Słowak uderzył jednak fatalnie. - Szkoda tej sytuacji, podobnie jak strzału Szymona Czyża zaraz na początku drugiej połowy. Zaatakowaliśmy odważniej, mogliśmy coś trafić, pewnie grałoby się inaczej - mówił Szulczek. Derby Lech - Warta. Bramka, która podcina skrzydła Warta straciła dwie bramki po stałych fragmentach - najpierw po rzucie rożnym, później po wolnym. Dwukrotnie piłka dośrodkowywana była w centralny sektor pola karnego. - Przy pierwszym golu i dwa razy wybijaliśmy piłkę, ale nie zdołaliśmy odbudować ustawienia. A strzał był z miejsca, gdzie normalnie świetnie wszystko wybijaliśmy. Gdyby taki wynik się dłużej utrzymał, moglibyśmy coś jeszcze próbować. A bramka na 2-0 podcięła nam skrzydła. Też padła po akcji, w której chwilę wcześniej byliśmy w polu karnym Lecha, ale tam zabrakło nam jakości i skuteczności, poszła kontra, a z niej był rzut wolny - analizował trener Dawid Szulczek. - Po tej drugiej bramce Lech nie był już tak agresywny, też mogliśmy pokusić się o bramkę. Nie wiem nawet, czy tych celnych strzałów w meczu nie mieliśmy porównywalnie do rywali - dodał. Nowy program o Ekstraklasie - <a href="https://sport.interia.pl/raporty/raport-studio-ekstraklasa/aktualnosci?utm_source=esatekst&utm_medium=esatekst&utm_campaign=esatekst">Oglądaj w każdy poniedziałek o 20:00!</a> Być albo nie być - Warta zagra z Wisłą Trener Warty nie ukrywał, że chciał powtórzyć taktykę Jagiellonii Białystok czy Stali Mielec, które też głęboko się cofnęły, przetrwały napór Lecha i cieszyły się z punktów. - Chcieliśmy to powielić w niskiej obronie. Z wielu momentów musimy być zadowoleni, ale wszystko determinuje wynik, a ten jest niekorzystny - powiedział Szulczek. Dla Warty meczem o "być albo nie być" staje się kolejne starcie z Wisłą Kraków. Teraz Warta traci do tej drużyny sześć punktów. - Chcemy się wtedy przełamać - zapowiedział Szulczek. Andrzej Grupa CZYTAJ TAKŻE: <a href="https://sport.interia.pl/klub-lech-poznan/news-lech-warta-witali-ich-transparentami-jak-bohaterow-zegnali-g,nId,5673744">Witali ich jako bohaterów, żegnali gwizdami</a>