INTERIA.PL zaprasza na relację na żywo z meczu Lech - FC Salzburg. Początek w czwartek o godz. 21.05. - Stadion podoba mi się. Jest duży, piękny, a jeśli chodzi o murawę, to zawsze jest z nią duży problem, zwłaszcza przy takiej deszczowej pogodzie - mówił znany holenderski szkoleniowiec, znany głównie z pracy z klubami z Bundesligi. Trener Salzburga nie narzekał, że jego drużynie przyszło trenować na bocznym boisku. Nie miał jednak innego wyjścia, bo takie rozwiązanie zalecił obu klubom delegat UEFA Serb Nebojsza Ivković. - Gdy u siebie mieliśmy remont murawy, to też musieliśmy trenować na bocznym boisku, choć sytuacja z murawą nie była chyba aż taka zła - mówił Stevens. O Lechu nie chciał mówić zbyt wiele, a wiadomo przecież nie od dziś, że Holender prowadzi dokładne obserwacje piłkarzy występujących na całym świecie. Ma jedną z większych baz danych o zawodnikach. - O Lechu mogę powiedzieć tyle, że jutro zagra w jego składzie 11 piłkarzy - zbywał dziennikarzy. Proszony o konkrety, dodał: - Lech to dobra drużyna, a skoro potrafił zremisować w Turynie, to o czymś to świadczy. Potrafią szybko grać do przodu - mówił. Mistrz Austrii jest ostatnio w kiepskiej dyspozycji. W sześciu ostatnich spotkaniach FC Salzburg zdobył zaledwie dwie bramki, choć ta ostatnia, strzelona przez Romana Wallnera dała mistrzom Austrii wygraną 1-0 z SV Ried. - Może i tak było, że od sierpnia mieliśmy problemy z wygrywaniem, ale w lidze zdołaliśmy już pokonać rywala i jutro też chcemy - twierdzi Stevens, którego polscy dziennikarze nazwali największą gwiazdą klubu z Salzburga. - Może dlatego, że w 1979 roku strzeliłem bramkę reprezentacji Polski w oficjalnym meczu i tak dobrze to Polacy zapamiętali? - śmiał się holenderski trener Salzburga. I szybko dodał: - Nie czuję się gwiazdą. Jestem tylko trenerem i robię to, co sprawia mi przyjemność. W swojej trenerskiej pracy Stevens spotkał się z kilkoma Polakami, m.in. z Tomaszem Hajto, Tomaszem Wałdochem, Tomaszem Iwanem czy obecnym lechitą Arturem Wichniarkiem. Żadnego z pierwszej trójki nie prosił o opinie na temat Lecha. - Przeżyłem z nimi wiele fajnych chwil, ale nie chciałem się kontaktować w tej sprawie. Sami dowiadywaliśmy się o Lechu tych rzeczy, które są nam potrzebne. Nie potrzebowaliśmy do tego osób z zewnątrz - mówił Holender, który nie boi się atmosfery na stadionie w Poznaniu. Nie przeszkadza mu także to, że FC Salzburg zrezygnował z biletów dla swoich sympatyków. - Nie mamy tylu kibiców, ile Lech i w ogóle nie ma sensu ich porównywać. Gramy na wyjeździe, więc będziemy się rozkoszować tym stadionem i tymi kibicami, którzy tu przyjdą - twierdzi Stevens. Kogo widzi w roli faworyta? - Ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Gramy na wyjeździe, Lech zremisował w Turynie, a my przegraliśmy z Manchesterem City. To o czymś świadczy, ale faworyta wskazywał nie będę - zakończył Huub Stevens.