- Moje doświadczenia z derbami są dość jednoznaczne. Te mecze mają wielką temperaturę i dotyczą sąsiadów, którzy się nienawidzę i walczą ze sobą - mówił John van den Brom, trener Lecha Poznań. Przyznał, że z taką właśnie sytuacją miał do czynienia w Holandii, gdy grał w Vitesse Arnhem (w klubie tym spędził aż dwanaście lat swojej kariery). Wówczas holenderski klub z Arnhem nie miał rywala derbowego w tym samym mieście, ale jako derby traktowano jego starcia z NEC Nijmegen. - Kibice się nie znosili, trwały waśnie i mecze były tym nacechowane - mówi Holender. Z podobną sytuacją miał też do czynienia już jako trener w Belgii. Za każdym razem derby oznaczało wojnę i to te najgorętszą, bo między sąsiadami. W Poznaniu sytuacja jest inna. Między Lechem a Wartą nie ma wrogości, waśni, żadnych animozji. Od lat kluby podkreślają przyjaźń, chociaż bywa, że dochodzi do jakichś sporów. Lech Poznań góruje nad Wartą Poznań liczbą kibiców, aczkolwiek grono fanów Zielonych rośnie po ich sukcesach w Ekstraklasie w ostatnich dwóch latach, gdy Warta miała szybko spaść, a zawsze się utrzymuje. Jest też innym klubem niż Lech, ukierunkowanym na relacje i misję społeczną, ekologię. CZYTAJ TAKŻE: Właściciel Warty Poznań: Nie interesuje nas wtykanie szpil Lechowi Obchodzący w tym roku 100-lecie istnienia Lech Poznań nazywa Wartę "starszą siostrą", a derby odbędą się na stadionie miejskim, którym zarządza Lechowa spółka Marcelin Managment. Ten pojedynek w niedzielę o godz. 17.30. - Nigdy nie spotkałem się z taką sytuacją. Pierwszy raz będę uczestniczył w derbach ekip, których kibice się nie nienawidzą - powiedział trener van den Brom. Zwierzęta, które przeszły do historii sportu. Wiesz, które? [GRA NAWROTA o sportowych zwierzętach]