Lech Poznań po pierwszej połowie mógł mieć spory niedosyt, przeważał, oddawał strzały na bramkę Hapoelu Beer Szewa, ale tylko remisował 0-0. Po przerwie to rywale stworzyli znacznie groźniejsze okazje, a w 82. minucie Astrit Selmani nie trafił do pustej bramki z trzech metrów. John van den Brom: Dobra rzecz jest taka, że nie przegraliśmy - Mówiłem wczoraj, że to będzie twardy mecz i trudny dla nas. To z uwagi na sposób gry Hapoelu. Główny powód, że tak to dzisiaj wyglądało, jest prosty: nie jesteśmy teraz w swojej najlepszej formie, nie byliśmy w niej dzisiaj. Zbyt wielu graczy nie prezentowało się tak, jak powinno. Dobra rzecz jest taka, że nie przegraliśmy, a mieliśmy wiele szczęścia pod sam koniec. Czasem łatwiej więc jest zaakceptować to, że mamy remis, choć powinniśmy spisać się lepiej - mówił po spotkaniu trener mistrza Polski John van den Brom. Holender przyznał, że być może na dłuższy czas stracił lewego obrońcę Barry'ego Douglasa, który został sfaulowany w pierwszej połowie. - To był ostry wślizg, wyglądał poważnie. Nie wiem jeszcze, co się mu stało, musimy poczekać na jutrzejszą reakcję. Na pewno nie zagra w niedzielę - stwierdził van den Brom. Dodał też, że gorączkę przed tym spotkaniem miał kapitan zespołu Mikael Ishak. - Nie czuł się najlepiej, ale zna swój organizm i powiedział mi, że da radę. To ważny zawodnik, kapitan i na boisku nie było widać, że zmagał się z przeziębieniem. Pokazywał się, walczył, pracował dla zespołu, ale nie dostawał podań i z tego brały się nasze problemy w ofensywie - mówił trener Lecha. "Tak mają grać skrzydłowi". Ale czy aby na pewno? O te podania mieli dbać m.in. Kristoffer Velde i Michał Skóraś, ale obaj zagrali słabiej. Szczególnie Norweg irytował złymi wyborami i niecelnymi podaniami. Do tego co chwilę próbował drylingów, które rzadko mu się udawały. - Oni grają na pozycjach, na których chcę takie akcje widzieć, potrzebuję tego. Dlatego też w tym sezonie tyle dobrego dla nas zrobili. Czasem jednak czujesz w meczu, że to nie wychodzi i powinieneś grać prościej. A jak proste akcje się udadzą, wtedy wrócić do tych bardziej skomplikowanych. Tego bym chciał. Oni jednak dziś byli wśród tych piłkarzy, którzy grali poniżej swojego poziomu - mówił van den Brom, który w drugiej połowie zmienił obu skrzydłowych. Zmiany nie pomogły Lechowi. Trener też tak to widział Podobnie jak i Filipa Marchwińskiego, który dostał szansę gry na dziesiątce w pierwszym składzie i jej nie wykorzystał. Jego zmiennik, Joao Amaral, wypadł równie blado. - "Marchewa" to utalentowany zawodnik, z Legią wysłałem go na trybuny i to była najtrudniejsza dla mnie decyzja. Wiedzieliśmy jednak, że dziś jest gotowy do gry, postawiłem na niego. Jak wielu innych, był dziś jednak pod formą. Nie podejmował najlepszych decyzji, ale wciąż w niego wierzymy - opowiadał szkoleniowiec. Dodał, że zmiany, które przeprowadził po przerwie, nie zmieniły obrazu meczu. - Za nami półmetek, gdybyśmy mieli dwa zwycięstwa w dwóch domowych meczach, byłoby nam łatwiej. Wciąż jednak jesteśmy w grze, wszystko w naszych rękach. Liczymy, że uda nam się awansować - zakończył. Za tydzień rewanż w Beer Szewie.