Wielki i mistrzowski Lecha Poznań lat osiemdziesiątych kojarzy się przede wszystkim z Wojciechem Łazarkiem i jego świetnym zespołem opartym na takich graczach jak Mirosław Okoński, Mariusz Niewiadomski, Józef Adamiec, Hieronim Barczak i inni. Mało kto już pamięta, że Mirosław Okoński trafił do Kolejorza właśnie w czasach Jerzego Kopy - zmarłego właśnie w wieku 79 lat trenera Lecha z lat 1976-1979 (oraz później w latach 1989-1998). Nie tylko zresztą on. Czasy Jerzego Kopy, czyli koniec lat siedemdziesiątych, to okres niezwykle niedoceniany, a przełomowy w dziejach Lecha Poznań. Wtedy zmienił się on z klubu o dużych potencjale, ale bez szans na sukces na nowoczesny jak na tamte czasy i wkrótce mistrzowski. Jerzy Kopa uratował Lecha Poznań w 1977 roku Warto pamiętać, w jakich okolicznościach Jerzy Kopa obejmował Kolejorza w 1976 roku. Był on wtedy w opłakanym stanie, na dole tabeli, z ogromnymi stratami do bezpiecznego miejsca w tabeli. Dość powiedzieć, że gdy nowy trener sprowadzony z Szombierek Bytom objął poznaniaków, doszło do jego dramatycznego spotkania z kibicami. Książka "Okoń" opisuje je tak: "- Jestem przekonany, że efekty zgrupowań, podczas których ciężko pracowaliśmy, przyjdą. Muszą przyjść - wyjaśniał trener. - Ale kiedy, panie, kiedy? - Tęgi kibic w dzierganym szalu wstał ze skrzypiącego krzesła raz jeszcze. - Z pewnym opóźnieniem, ale przyjdą. Trzeba być cierpliwym. Trener Kopa nie mógł już dłużej patrzeć na tego kibica, którego wyciągnięta w górę ręką chyba zdrętwiała. Chwycił więc za długopis, by zanotować kolejną uwagę i wskazał na niego palcem. - A pan? Jaką pan ma dla nas radę? "Czapka znad morza" opuścił wreszcie rękę i raptownie poderwał się z krzesła. Policzki miał czerwone. Dyszał w emocjach. - Wiaruchna! - zawołał. - Ja wiem, jak uratować Kolejorza! Jest tylko jeden sposób. Gwar natychmiast ucichł. Kopa przyłożył długopis do kartki notesu. - Trzeba rzucić się na kolana i modlić. Tylko to nam pozostaje - doradził kibic." Lech Poznań na dnie. Pozostawały modlitwy Być może wezwanie do modlitwy wynikało z pewnego połączenia koszmarnej wówczas sytuacji Lecha z młodym obliczem nowego trenera - zaledwie 32-letniego. W tamtych czasach zatrudnienie kogoś w wieku piłkarzy było ekstrawagancją, nie budziło też większego zaufania. Zwłaszcza, że Jerzy Kopa musiał w krótkim czasie przekonać do swoich metod doświadczonych graczy Lecha, z których wielu pamiętało jeszcze grę poza ekstraklasą. To jednak nie modlitwy ocaliły Lecha przed degradacją, a właśnie owe metody i wykonana praca. Jerzy Kopa był może młody, ale głowę miał pełną pomysłów podpatrzonych na Zachodzie. Twierdził, że polski futbol, szkolenie i sposoby treningowe wymagają w Polsce poważnych zmian. Uważał, że piłkarze nie są dostatecznie przygotowani motorycznie i że tu można zdobyć spora przewagę, jak również za pomocą siatki obserwatorów i skautów sondujących Polskę w poszukiwaniu nowych talentów. Tak aby klub stał się aktywniejszym w szukaniu piłkarzy, których potrzebuje. Lech Poznań stał się klubem nowoczesnym Słowem, w czasach Jerzego Kopy rodziło się przygotowanie fizyczne jakie znamy i skauting jaki znamy. Rodził się też Lech, który w 1977 roku wyglądał na pewnego kandydata do spadku, zespół mierny i nijaki, aby po roku zagrać w europejskich pucharach, za trzy lata dotrzeć pierwszy raz do finału Pucharu Polski, za pięć lat go zdobyć, a za sześć lat zostać mistrzem kraju i przejąć supremację w polskim futbolu. To wszystko zaczynało się po przyjściu Jerzego Kopy, zapatrzonego w zachodnie metody pracy z piłkarzami, jakie do Polski docierały z pewnym opóźnieniem i z trudem przebijały się przez dotychczasowe systemy. Pamiętajmy, że Polska była wtedy czołową reprezentacją świata, miała za chwilę walczyć o tytuł najlepszej na świecie na mundialu w Argentynie. Wydawało się, że wszyscy w polskiej piłce wiedza wszystko, zjedli rozumy, a tu przychodzi 32-letni gołowąs i nowinkarz zapatrzony w tę całą zagranicę i próbuje dokonywać zmian. CZYTAJ TAKŻE: Co się dzieje z mistrzem Polski? Kolejna porażka przed Ligą Mistrzów To nie przypadek, że Jerzy Kopa kazał tytułować się "menedżerem" na wzór angielski, a nie trenerem. W 1976 roku to jeszcze nie mogło przejść, ale gdy w 1989 roku objął Lecha ponownie, używał takiego tytułu, oznaczającego człowieka, który nie tylko trenuje piłkarzy pierwszego zespołu, ale tworzy klub i jego przyszłość. Jest wizjonerem. Jerzy Kopa kojarzony jest zwłaszcza z tzw. cudem w Błażejewku, czyli zgrupowaniem w podpoznańskiej miejscowości Błażejewko, na które zabrał graczy Lecha w czasie przerwy reprezentacyjnej. O tym zgrupowaniu opowiada się niesamowite historie, obrosło one mitami. Wiadomo, że Kopa zafundował graczom ciężkie treningi, które początkowo po obozie przyniosły efekty odwrotne do zamierzonych - Lech przegrywał w 1977 roku jeszcze bardziej i pogrążał się coraz głębiej. Z czasem jednak zaczął wygrywać i zawrócił znad przepaści. Tak naprawdę kluczem podczas "cudu w Błażejewku" nie były same treningi, co pewien przełom mentalny w zespole. Jerzy Kopa postawił na integrację, na więzi, na stworzenie unikalnych relacji wewnątrz drużyny, które zaprocentowały. Jerzy Kopa: Największy sukces to 1990 rok Sam menedżer po latach powiadał, że o ile utrzymanie Lecha Poznań w 1977 roku było jedną z najbardziej niesamowitych historii w jego dziejach, to jednak za większe osiągnięcie uważał zdobycie tytułu mistrzowskiego w 1990 roku po tak fatalnym starcie, jaki poznaniacy mieli w 1989 roku, z klęską u siebie 1-5 z Zawiszą Bydgoszcz włącznie. Nie zmienia to faktu, że w Poznaniu zmarł trener, który zapisał się w dziejach Lecha niezwykłymi wydarzeniami. Trener, który sprowadził w 1977 roku Mirosława Okońskiego wypatrzonego w Koszalinie oraz zmienił Lecha w klub pracujący metodycznie i nowocześnie. W 1978 roku lechici zadebiutowali w europejskich pucharach zaledwie rok po ryciu po ligowym dnie, a wraz z dekada lat osiemdziesiątych przyszły ich największe sukcesy.