Gdy pyta się kibiców Lecha Poznań o najlepszy występ zespołu w europejskich pucharach, często wskazują starcia z Olympique Marsylia, Manchesterem City czy Austrią Wiedeń. Niepozorny mecz z Islandczykami z IB Vestmannaeyer był tymczasem jednym z najbardziej niezwykłych występów Kolejorza, który wygrał z rywalami przy Bułgarskiej 3-0 tylko dlatego, że postanowił się pobawić z nimi i publicznością zamiast strzelać więcej goli. Postanowił, gdyż awans miał już w kieszeni. Gdybyż udało mu się to powtórzyć w czwartek w meczu z Vikingurem Reykjavik? Tutaj o awansie w kieszeni nie ma mowy, bowiem mistrzowie Polski muszą odrabiać straty z pierwszego meczu na Islandii. Przegrali go nieoczekiwanie 0-1. CZYTAJ TAKŻE: Lech Poznań grał z ofiarami wulkanu na Islandii. Na murawie pasły się owce Teraz trener John van den Brom mówi, że historia się nie powtórzy, nie będzie drugiego Stjarnan z 2014 roku i Lech awansuje na 1-00 procent. A Stjarnan to bodaj największa katastrofa poznaniaków w pucharach - odpadli wtedy po 0-1 na Islandii z mało znaną i niżej notowaną drużyną. Lech Poznań i jego popisowe numery z Islandczykami Nie zawsze jednak starcia Kolejorza z zespołami z Islandii kończyły się źle. Ta pierwsza rywalizacja wypadła znakomicie. Lech Poznań w 1982 roku wpadł na islandzki zespół IB Vestmannaeyer jako zdobywca Pucharu Polski. Islandczycy byli drugim w dziejach przeciwnikiem europejskim Lecha, po nieudanym starciu z MSV Duisburg w 1978 roku - przegrał wtedy 0-5, 2-5. Z IBV poszło znacznie lepiej. Na wyjeździe lechici wygrali 1-0 po bramce Leszka Partyńskiego. W rewanżu przy Bułgarskiej polski zespół zagrał mecz, po którym widzowie długo bili brawo. Starcie z 29 września 1982 roku zostało nazwane "Mundek show", głównie z uwagi na Mirosława Okońskiego nazywanego właśnie "Mundkiem". As poznańskiej drużyny, który wrócił po odrobieniu służby wojskowej w Legii Warszawa i poprowadził Lecha do zdobycia pierwszego trofeum (Pucharu Polski w 1982 roku), rzeczywiście zagrał koncertowo. Zdobył dwa z trzech goli Lecha, który wygrał 3-0, a wynik ustalił już po 52. minutach gry. Awans był pewny, więc poznaniacy rozpoczęli wtedy show. Ośmieszali chwilami znacznie słabszych, amatorskich często Islandczyków, popisywali się zagraniami i umiejętnościami, a celował w tym właśnie Okoński. Jego dryblingi, zwody wywoływały euforię. IB Vestmannaeyer nie był w stanie się przeciwstawić, więc Lech ograniczył się w strzelaniu goli, aby nie rozbić, a skupił na radowaniu grą kibiców. Była to zapowiedź powstawania wielkiego Lecha, który w kolejnym roku miał zostać mistrzem Polski i najlepszą drużyną w kraju. Niezwykły quiz o sportowych zwierzętach. Aż się zdziwisz