Trudno sobie dziś wyobrazić Lecha bez Mikaela Ishaka. Szwedzki napastnik w czterech poprzednich spotkaniach, dwóch w Ekstrakalsie i dwóch w fazie grupowej Ligi Konferencji, zdobył pięć bramek i dołożył cztery asysty. To dorobek fenomenalny, a Ishak swoją formą zapracował na pierwsze od czterech lat powołanie do reprezentacji Szwecji. Szczerość Ishaka, trener nie miał innej możliwości Jego brak w kadrze mistrza Polski na mecz z Wartą był więc małą niespodzianką, a jeszcze większą to, że w ogóle nie wszedł na boisko. - Powiedział mi szczerze przed meczem, że nie jest gotowy do gry. Zastąpił go Filip Szymczak i zrobił na boisku coś, co chciałem widzieć. Problem tkwił w tym, że Warta stosowała dobry pressing i nie dawała nam czasu na utrzymywanie się przy piłce. Wiedzieli, że to jest nasz atut. Nieważne, czy grałby Ishak czy ktoś inny, byłoby tak samo - mówił trener John van den Brom. Jak dodał, dla niego nie ma znaczenia, kto gra, bo każdy musi się przyzwyczaić do takiego samego ustawienia. A możliwe, że już po przerwie reprezentacyjnej w kadrze "Kolejorza" znajdzie się kolejny napastnik, czyli Artur Sobiech. 32-letni zawodnik normalnie już trenuje, a wczoraj zagrał w innych derbach Wielkopolski na szczeblu centralnym. Konkretnie zaś: w drugoligowych derbach KKS Kalisz - Lech II Poznań, zakończonych remisem 2-2. Doświadczony snajper już w 4. minucie zdobył bramkę dla rezerw Lecha, a na boisku wytrzymał pełne 90 minut. Sousa czy Amaral? Portugalski dylemat holenderskiego trenera Na przełomie czerwca i lipca Lech toczył zaciekłą walkę o pozyskanie Afonso Sousy - utalentowanego pomocnika z młodzieżowej reprezentacji Portugalii. Wygrał ją, 22-latek stał się drugim najdrożej kupionym graczem przez mistrza Polski. Tyle że w europejskich pucharach van den Brom praktycznie nie korzysta z usług piłkarza: dał mu zagrać w końcówce spotkania z Dinamem Batumi (asysta), pod koniec regulaminowego czasu gry z Vikingurem Reykjavik i przez całą dogrywkę (gol i zmarnowany rzut karny), a także kilkadziesiąt sekund w starciu z Villarrealem. W Ekstraklasie jest pod tym względem znacznie lepiej, ale też nie idealnie. Sousa całe spotkania z Lechią i Widzewem obejrzał z ławki rezerwowych, w innych jest zwykle zmieniany w drugiej połowie. W niedzielę stało się to zaraz po strzeleniu przez niego bramki Warcie Poznań. - Mam trzy opcje na tej pozycji: Amarala, Sousę i Marchwińskiego. Przed każdym meczem szukamy tego piłkarza, który najlepiej będzie pasował. Dziś wyborem był Afonso, także dlatego, że był świeży, nie grał w czwartek. Może to był nawet najważniejszy element mojej decyzji. Wiemy też, że potrafi z niczego strzelić gola, to jego zaleta. Pokazał to już w spotkaniu z Piastem, tę łatwość - ocenił szkoleniowiec. Jego zdaniem Sousa wciąż uczy się polskiej Ekstraklasy: - Potrzebuje wejść w rytm meczowy, by się lepiej fizycznie odnajdywać w naszej lidze. Mając takiego zawodnika jak Amaral, wiedziałem, że mogę dokonać tej zmiany i nie stracimy na jakości. Cieszę się, że Sousa strzelił tego gola, bo teraz może z podniesioną głową jechać na zgrupowanie kadry portugalskiej młodzieżówki - dodał van den Brom. Lech już się szykuje na klasyk z Legią Trener Lecha był po derbach Poznania zadowolony z wyniku, a także z tego, że żaden piłkarz nie zgłosił kontuzji. - Mamy już dobrą sytuację w tabeli, patrzymy przed siebie i w górę. Teraz przerwa, czternastu piłkarzy jedzie na mecze reprezentacji, a ja wierzę, że wrócą gotowi do gry, bez urazów. 1 października mamy spotkanie z Legią, tam znów czeka nas podobna walka - powiedział John van den Brom.