Zbigniew Boniek podkreślił, że Lechowi Poznań jako drużynie i jego rywalizacji w Lidze Konferencji nic nie grozi. Co innego sam Bartosz Salamon, który po pozytywnym wyniku testy antydopingowego czeka teraz na badanie próbki B i w związku z tym konsekwencje. Jeżeli wynik się potwierdzi, grozi mu dyskwalifikacja, może nawet długa. To bezwzględna dyskwalifikacja, która obejmuje: zakaz startu w zawodach, wykluczenie z treningów kadry i klubu, brak możliwości pełnienia jakichkolwiek funkcji w sporcie pod auspicjami polskich związków sportowych - tak to określił szef Polskiej Agencji Antydopingowej (POLADA), Michał Rynkowski. Natomiast co do wyników Lecha Poznań czy reprezentacji Polski w meczach, w których grał Bartosz Salamon nie ma żadnych wątpliwości - w grę nie wchodzi żaden walkower ani unieważnienie. Żeby tak się stało, takich zawodników musiałoby grać w tych spotkaniach dwóch. Kwestia rozbija się zatem nie o Lecha, ale o samego piłkarza i jego dalsze losy. CZYTAJ TAKŻE: Co z wynikami Lecha Poznań i reprezentacji po wyniku Bartosza Salamona? Jest odpowiedź O wynik badania poinformowano dopiero we wtorek, blisko trzy tygodnie po oddaniu materiału do analizy. Z komunikatu Lecha dowiadujemy się, że w próbce A wykryto obecność chlortalidonu. To oznacza, że Salamon brał udział w grze z niedozwoloną substancją w organizmie. Szwedzi gotowi zastąpić Lecha. Nie ma podstaw Wiadomość dotarła do Szwecji i tutejsza prasa zacytowała już Bosse Abderssona, dyrektora sportowego klubu Djurgaardens IF. Powiedział on, że uważa, iż mogło dojść do jakiejś pomyłki w badaniu próbki gracza Lecha i taką ma też nadzieję. Dodał jednaj na łamach "Aftonbladet", że w razie czego Djurgaardens IF jest gotowe w każdej chwili zająć miejsce Lecha Poznań w Lidze Konferencji, gdzie ma się zmierzyć z Fiorentiną. Na to zareagował były prezes PZPN Zbigniew Boniek. - Koledzy ze Szwecji wygadują głupoty. Lechowi nic nie grozi - podkreślił.