Kończyła się właśnie trzecia doliczona minuta (z trzech) beznadziejnego meczu Cracovii z Lechem, gdy na prawej stronie boiska Takuto Oshima nieprzepisowo powstrzymał Afonso Sousę. Sędzia Tomasz Kwiatkowski odgwizdał faul, biegł już w kierunku środka boiska, gdy dostał sygnał od boku boiska od sędziego technicznego Marcina Bielawskiego z Katowic, że na zbyt wiele pozwalał sobie trener gości John van den Brom. Kwiatkowski pokazał więc Holendrowi żółty kartonik, a to już czwarte takie napomnienie dla trenera Lecha w tym sezonie. W zeszłym - nie miałoby to żadnego znaczenia, teraz zaś już ma. Ktoś nie przekazał Holendrowi tak ważnej informacji? A to dlatego, że trenerzy są traktowani tak jak piłkarze - po czwartym napomnieniu muszą jedno spotkanie oglądać z trybun. Poprzednio takie kary dostawali po bezpośredniej czerwonej kartce za wybitnie niesportowe zachowanie, bądź też dwóch żółtych w jednym meczu. Pojedyncze się nie sumowały. W Lechu zapomnieli chyba przekazać holenderskiemu trenerowi o tej nowince, tak przynajmniej wynika z jego słów po spotkaniu z Cracovią. - Nie miałem świadomości, że kolejna kartka sprawi, że nie będzie mnie na ławce w kolejnym spotkaniu - mówił van den Brom. - Powiedziałem sędziemu technicznemu, że teraz ma coś do powiedzenia, a kiedy tuż przed naszą ławką faulowany był Afonso Sousa, to tego nie podpowiedział głównemu. Z takim komunikatem się do niego zwróciłem, a on uznał, że należy mi się napomnienie - dodawał trener Lecha. Widocznie jednak zwracał się do arbitra w zbyt mocnych słowach bądź też zbyt ekspresyjnie. A to Holendrowi zdarza się często, gdy jego zespół gra słabo. Lech zagra z Rakowem bez swojego trenera Lech w Ekstraklasie rozegrał zaledwie 13 spotkań, a jego trener został napomniany już czterokrotnie. Musi uważać w kolejnych miesiącach, bo po ósmej żółtej kartce znów czekać go może oglądanie spotkania swojej drużyny z trybun. Traf chciał, że akurat teraz wypadło na wyjątkowo ważne spotkanie Lecha z Rakowem Częstochowa, który ma już 10 punktów przewagi nad "Kolejorzem". Nawet jeśli Lech wygrałby zaległe starcie z najsłabszą na razie w lidze Miedzią Legnica, to i tak przewaga częstochowian jest olbrzymia. W tym roku zdobywcy Pucharu Polski już trzykrotnie ograli Lecha, w tym dwukrotnie przy Bułgarskiej - 1-0 w lidze i 2-0 w Superpucharze Polski. Jeśli dokonają tego po raz trzeci, będą mieli autostradę do mistrzowskiego tytułu jeszcze przed końcem pierwszej rundy. Lecha prawdopodobnie poprowadzi z ławki asystent van den Broma Denny Landzaat, były 38-krotny reprezentant Holandii. Wcześniej, już w czwartek o godz. 18.45, mistrz Polski zagra w Wiedniu z Austrią w fazie grupowej Ligi Konferencji.