Jeżeli po 90 minutach gry będzie remis, oba zespoły od razu przystąpią do wykonywania rzutów karnych. W poprzednim sezonie mistrz Polski Lech grał ze zdobywcą Pucharu Polski Legią aż cztery razy - remis był tylko raz, jesienią 2014 roku w Warszawie (2-2). Dwa razy "Kolejorz" wygrywał 2-1, raz w takim stosunku triumfowała Legia. Każde z tych spotkań było wyrównane, więc niewykluczone, że konkurs rzutów karnych będzie niezbędny właśnie dzisiaj (początek spotkania przy Bułgarskiej o godz. 20.15). Rok temu o Superpuchar grała Legia - na swoim stadionie mierzyła się z Zawiszą Bydgoszcz. Trener Henning Berg zlekceważył to spotkanie, podstawowych zawodników wolał wysłać na rozgrywany dzień później sparing z Hapoelem Beer Szewa. Teraz czegoś takiego nie będzie - oba zespoły podchodzą do meczu poważnie. I choć to już czwarte ich starcie w ostatnich czterech miesiącach, to o "spowszednieniu" nie ma mowy. - Mecze z Legią zawsze są prestiżowe, nieważne o co gramy. Myślę, że zagramy w optymalnym, silnym składzie, choć zdaję sobie sprawę, że za chwilę jest mecz w Sarajewie. Każdy z nas chce jednak grać, najlepiej w obu meczach. Gdy jesteśmy już w rytmie meczowym, to się lepiej czujemy i zgrywamy. Na boisku każdy łapie pewność siebie, znajomość z partnerem - uważa Kamiński. Rok temu Legia przystępowała do meczu o Superpuchar jako mistrz Polski, jej piłkarze myśleli już o eliminacjach Ligi Mistrzów. Lech prezentował się wówczas słabo, przegrywał sparingi, zawiódł w eliminacjach Ligi Europy. - Czuć wielką różnicę w atmosferze, jak porównam to co jest teraz do tego sprzed roku. Dużo optymizmu i radości. Mistrzostwo Polski było pierwszym krokiem do tego, o czym wszyscy marzymy w szatni, omijają nas również kontuzje, przez które w poprzednich latach mieliśmy spore problemy. Za nami przerwa między sezonami, ale nie na tyle długa, by pozapominać to co już wypracowaliśmy. Pewne automatyzmy zostały, nie poszły w las, choć przez dwa, trzy sparingi czy treningi musieliśmy je sobie przypomnieć. Cały czas trzeba się jednak poprawiać, bo wciąż mamy rezerwy, a musimy pracować by być lepszym zespołem - uważa Kamiński. Obrońca Lecha zapewnia, że jest dobrze przygotowany do sezonu. - Jestem w stanie zagrać 90 minut z Legią i 90 w Sarajewie. Wszystko zależy jednak od trenera, on podejmuje decyzje. Marcin Kamiński, jest jednym z trzech - obok Karola Linettego i Dawida Kownackiego - graczy Lecha, który może w tym okienku transferowym opuścić klub. Dostał zapewnienie, że w przypadku dobrej oferty jego transfer nie będzie blokowany. - Na tę chwilę nic się nie dzieje, a to dla mnie jest nawet dobre, bo czekają nas bardzo ciężkie spotkania. Skupiam się na tym, co jest w Lechu, bo to się teraz najbardziej liczy. Nigdzie nie odszedłem, nic się nie wydarzyło w tej sprawie, nie mogę więc być głową gdzieś indziej - mówi piłkarz, który rok temu przeżywał zawieruchę związaną z transferem do Palermo. Wtedy nie doszedł on jednak do skutku. Pierwsze z ważnych spotkań Lecha już dzisiaj - z Legią. - Przeciwnik przyjeżdża do mistrza Polski - tak właśnie podchodzę do tego spotkania. Tyle osób już mówiło, że Legia przegrała tytuł, a ja uważam, że to my go zdobyliśmy. Chcemy się cieszyć z naszymi kibicami po spotkaniu, nie chcemy by Legia miała tutaj powody do radości. Nie przygotowywaliśmy się do niego jakoś specjalnie, podobnie zresztą było w poprzednim sezonie. Byliśmy i jesteśmy silniejsi mentalnie - zapewnia obrońca Lecha. Andrzej Grupa