O zamknięcie Inea Stadionu wnioskował komendant wojewódzki policji - to efekt przygotowanej przez kibiców "Kolejorza" oprawy na ostatnim meczu poprzedniego sezonu z Ruchem Chorzów. Jednym z jej elementów były środki pirotechniczne, zabronione w polskim prawie. Prezes Lecha Karol Klimczak przyznał w ostatnim tygodniu, że wojewoda Florek, który już kilkakrotnie zamykał część lub cały obiekt przy ul. Bułgarskiej, powiedział mu, że jest możliwość dopuszczenia do użytku trzech trybun (bez tzw. "Kotła"). Warunkiem było zapewnienie przez KKS Lech, iż osoby zasiadające podczas spotkania z Ruchem w "Kotle", tym razem nie wejdą na stadion. Lech się nie zgodził. - Przed upadkiem komunizmu zmuszano osoby wyjeżdżające na Zachód do podpisywania lojalek, w ramach których te osoby zobowiązywały się do "szpiegostwa". Dziś pan wojewoda stosuje ten sam mechanizm oferując w zamian "mniejsze zło" - mówił "Głosowi Wielkopolskiemu" prezes Klimczak. W efekcie Florek ogłosił dzisiaj, że przychylił się do wniosku komendanta wojewódzkiego policji. Wojewoda nie ukrywał, że słowa Klimczaka miały wpływ na surowość jego decyzji. - Zostały przekroczone granice. Klub nie zrobił nic, by poprawić bezpieczeństwo i wyeliminować zagrożenia, a zarzuca mi szantaż. Dla Lecha liczą się tylko pieniądze i biznes, a nie życie i bezpieczeństwo ludzi. Na stadionie rządzą kibice i robią, co tylko chcą - mówił Florek. Zapowiedział też, że będzie konsekwentny w swoich decyzjach w przypadku kolejnych naruszeń prawa na obiekcie. Mecz Lecha Poznań - Piast Gliwice odbędzie się w niedzielę 20 lipca o godz. 15.30. Autor: Andrzej Grupa