Szef Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej Stefan Antkowiak zauważył, że delegatem na meczach Polska - Wybrzeże Kości Słoniowej w listopadzie oraz Lech Poznań - Juventus Turyn w grudniu była ta sama osoba. - Ocenił atmosferę i organizację meczów na tym samym poziomie - mówił Antkowiak. Podczas spotkania z Włochami delegatem UEFA był Niemiec Thomas Weyhning. Co mu się nie spodobało? To, że przy wyjściu z tzw. pierwszej trybuny zrobił się ogromny zator - przejście jest tam wąskie, bo utrudnia je stary fort, którego nie można było zburzyć podczas budowy trybuny. Właśnie ten zator spowodował najdotkliwszą dla Lecha sankcję ze strony europejskiej federacji - ograniczenie możliwości sprzedaży biletów do połowy pojemności stadionu, co ostatecznie zostały zmienione do liczby 29 133 wejściówek. UEFA po prostu uznała, że skoro kibice nie mogą się bezpiecznie rozejść, to obiekt nie jest przeznaczony dla tak wielu sympatyków futbolu. Po meczu Polaków z WKS tego problemu nie było - wtedy kibice mogli udawać się także w drugą stronę - w kierunku czwartej trybuny i dalej ulicy Ptasiej. - Policja uważa, że jeżeli na trybunie są kibice gości (w grudniu w Poznaniu było kilkudziesięciu kibiców Juventusu, fanów WKS nie było - red.), to nie można sympatyków miejscowej drużyny wyprowadzać wzdłuż tej trybuny. Musieli więc iść w stronę drugiej trybuny i przechodzić między nią a fortem. Ten punkt to słaby element i na pewno go nie zmienimy. Docelowo trzeba wypuszczać część ludzi od strony ulicy Ptasiej - przyznał prezydent Poznania Ryszard Grobelny. - Według naszej wiedzy ten stadion jest bezpieczny i spełnia polskie normy bezpieczeństwa. Te normy mnie interesują najbardziej. Został pod tym względem odebrany przez odpowiednie służby, jest zbudowany zgodnie z projektem, który był także opiniowany przez UEFA. Zostały na nim rozegrane cztery mecze międzynarodowe, trzy w ramach UEFA i jeden w ramach światowej organizacji. Te mecze pokazały, co należy poprawić - stwierdził Grobelny, który uważa też, że problemy tkwią w przepływie informacji. - Postanowiłem w trybie nadzwyczajnym powołać osobę odpowiedzialną za koordynowanie spraw związanych z wszelkimi aspektami bezpieczeństwa na tym obiekcie. Bo choć za bezpieczeństwo odpowiedzialni są organizatorzy poszczególnych wydarzeń, to i tak zawsze na końcu jest miasto - mówił prezydent Grobelny. Tym koordynatorem został wiceprezydent miasta Tomasz Kayser. - Mam nadzieję, że teraz przekaz informacji będzie już pełen, te informacje dotrą do UEFA i uda się wyjaśnić wszelkie wątpliwości - dodał Grobelny. Michał Prymas, wiceprezes spółki Euro Poznań 2012, zapewnił, że Poznań wyciągnął wnioski z jesiennych raportów UEFA. Tłumaczył też, jak wygląda sposób kontaktowania się z europejską federacją. - UEFA kontaktuje się w określonym harmonogramie, ich protokoły trafiają do nas regularnie i w nich są przedstawione oczekiwania. W protokołach nakłada na nas określony obowiązek oraz termin w jakim mamy dostarczyć raport. Wówczas odpowiednio reagujemy. Jeżeli jednak UEFA ich nie nakłada, to rozmawiamy o danej sprawie podczas kolejnej wizyty przedstawicieli UEFA i pokazujemy, co się zmieniło. W ostatnim raporcie były konkretne uwagi co do meczu z Juventusem, ale nie było konkretnych wymagań - powiedział Prymas. Problem polega na tym, że choć polskie stadiony spełniają polskie wymogi bezpieczeństwa, to UEFA często ma inne wymagania. - Oni np. nie chcą siatek za bramkami, a nasza policja tego wymaga - tłumaczy Grobelny i zapowiedział, że wkrótce będzie rozmawiał z ministrem Sportu i Turystyki Adamem Gierszem i podsekretarzem stanu w MSWiA Adamem Rapackim. - Podejrzewamy, że tego typu problemy będą miały też inne stadiony. Nasze przepisy są często sprzeczne z UEFA, choć oni nie mają przepisów, a kierują się tzw. dobrymi praktykami. To będzie też przygotowanie do spotkania z dyrektorem mistrzostw Europy Martinem Kallenem - zapewnił Prymas. Zobacz zestaw par 1/16 finału Ligi Europejskiej