Co ciekawe, Ślusarski w poprzednim sezonie nie zdobył ani jednej bramki w szesnastu oficjalnych meczach, które zagrał w Lechu w lidze i Pucharze Polski. INTERIA.PL: Która runda w 2012 roku była dla pana trudniejsza - ta pierwsza, w której nie strzelał bramek, czy ta druga, w której bramki już były, ale i zewsząd głosy, że mogło być ich więcej, a w ogóle to Lech potrzebuje klasowego napastnika? Bartosz Ślusarski: - Były porównywalne. Wiosną, odkąd trener Rumak przejął zespół, nie mogłem z meczu na mecz strzelić, choć po niektórych spotkaniach byłem zadowolony. Brak goli jednak frustrował. Jesienią miałem sinusoidę, bo albo było dobrze albo bardzo źle. A pod względem psychicznym? Radzę sobie z tym. Zupełnie inaczej reaguję niż kiedyś, jestem zadowolony z tej zmiany. Oczywiście, chciałbym żeby tych słabych meczów było mniej, bym nie musiał się podnosić. Mając na myśli słabe mecze, mówię o tych z niewykorzystanymi okazjami, bo ogólnie to jestem zadowolony. Po spotkaniu z Legią był pan jednak mocno sfrustrowany, Canal + pokazał nawet słowną przepychankę z jednym z kibiców. - Mecz z Legią jest inny. Ten był w Poznaniu, wysoko przegrywaliśmy, a była w tym i moja zasługa. Nie czułem się dobrze po tamtym spotkaniu, ale w następnym tygodniu odpowiednio zareagowałem. Kiedyś pewnie by było inaczej. Nie wracam już do takiego nieudanego pojedynku, tylko staram się naprawić błędy przy kolejnej okazji. Tak się złożyło, że w następnej kolejce w Bielsku-Białej trafiłem dwa razy. W sporcie są takie momenty, że nie zawsze jest kolorowo. Ja w 2012 roku miałem sporo dobrych chwil, na nich się skupiam i chcę, by było ich jak najwięcej. O słabych trudno od razu zapomnieć, ale trzeba wyciągnąć wnioski. To pierwsza zimowa przerwa tak dla pana nietypowa - w domu, z rodziną i dziećmi, które urodziły się w poprzednim roku. - Tak, było trochę inaczej. Kiedyś po ostatnim meczu jechałem gdzieś na tydzień poleżeć i odpocząć, a teraz już nie. Dawno nie grałem tylu meczów w krótkim czasie, a do tego z rodziną też jest zupełnie inaczej. Ale odpocząłem psychicznie, fizycznie też. Chciałem już wrócić do treningów. Ma pan w połowie sezonu osiem bramek, jest w czołówce klasyfikacji strzelców. Traore odszedł z Lechii, Milik z Górnika, Ljuboji może być trudniej wiosną o gole, gdy wróci Marek Saganowski. Myśli pan o tytule króla strzelców? - Koledzy sobie w szatni z tego żartują, ale trochę przecież tych bramek jest. Jeżeli na mnie spada taka krytyka, to gdzie są ci napastnicy, którzy powinni mieć po 15 bramek? A z drugiej strony - myślę o celu zespołowym, każdy wie jaki on jest. Dopiero w dalszej kolejności liczą się indywidualne osiągnięcia. Miałem kiedyś takie marzenie, że będę najlepszym snajperem, może uda się je zrealizować w tym roku. Siłą rzeczy idzie to w parze z tym, że jak będę strzelał, to pomogę drużynie wygrywać mecze. Trener Rumak mówił, że potrzebuje dwóch piłkarzy - napastnika i ofensywnego pomocnika. Który bardziej przydałby się Lechowi? - Trudno powiedzieć. Jeśli ktoś ma nas wzmocnić, to widocznie jest taka potrzeba. Dla mnie nie ma znaczenia, kto przyjdzie. Przyjmuję to do wiadomości, a jak klub ściągnie napastnika, to będziemy rywalizować. Za to typowej "dziesiątki" u nas nie ma, może faktycznie ktoś taki byłby potrzebny. Mamy kilku bardzo dobrych środkowych pomocników, ale nie są to zawodnicy grający pod napastnikiem. Takim był Semir Stilić, który miał mało zadań defensywnych. Na pana pozycji zbytniej rywalizacji nie ma. - Teoretycznie jest tu Vojo Ubiparip, jest Bartek Bereszyński. Różnie byliśmy próbowani, każdy z nas grał na bokach. Wolałby pan jednak, aby jakiś mocny konkurent się pojawił? - Każdy chce grać, ja też. Jeśli będę dalej grał, to OK. Czuję się mocniejszy niż przed sezonem, każdy mi mówi, bym bardziej w siebie wierzył. Strzeliłem kilka ważnych bramek, jestem jakąś postacią w tym zespole i swoją cegiełkę dołożyłem do tego drugiego miejsca. Chciałbym się jak najlepiej przygotować, nawet jeżeli ktoś przyjdzie, to on powinien pokazać, że zasługuje na miejsce w składzie. A jak je stracę? To usiądą na ławie, ale na treningach będę zapierdzielał jak dotąd. To, czego nie można mi odmówić, to że zawsze trenowałem tak samo. Jak dostawał pan życzenia, to była w nich konkretna liczba bramek w całym sezonie? - Nie, liczb nie było. Wszyscy za to życzyli tytułu króla strzelców, bo siłą rzeczy jeszcze nigdy nie byłem tak wysoko w tej klasyfikacji. Ja życzyłem im tytułu mistrza Polski, bo większość moich znajomych, jeśli nie wszyscy, to kibice Lecha. A pan ma taką liczbę bramek, która by zadowoliła? - Nie, ale nie jest źle i myślę, że jestem w stanie podtrzymać tendencję. Czyli powtórzyć te osiem goli z jesieni? - Jestem w stanie, a może będzie lepiej, zobaczymy. Teraz czuję się mocniejszy niż przed sezonem. W czerwcu kończy się panu kontrakt z Lechem. Co dalej? - Mogę powiedzieć, że muszą się spełnić pewne warunki, a kontrakt przedłuży się o rok. To liczba goli czy występów? - Zostawmy to na razie. Rozmawiał Andrzej Grupa