Lech Poznań wczorajszego wieczora dopiął swego! Stał przed szansą, aby jako pierwszy polski klub w tym wieku uzyskać awans do najlepszej ósemki europejskich pucharów i nie pokpił sprawy. "Straszna wiocha, skończyło się policją". Kulisy meczu Lecha Poznań w Sztokholmie Mistrz Polski pokazał, że w tej chwili mamy zespół na europejskich salonach, którego stać na zwycięstwa z rywalami z podobnej półki. Kto wie, jak zakończy się dla "Kolejorza" ta piękna historia. Póki co, w Sztokholmie, drużyna bardzo efektownie przystemplowała awans do ćwierćfinału. Podopieczni trenera Johna van den Broma, choć przyszło im grać na sztucznej nawierzchni w Tele2 Arenie, zaprezentowali się bardzo mądrze, choć oczywiście w ich grze nie brakowało słabszych fragmentów. CZYTAJ TEŻ: Z kim Lech może zagrać w ćwierćfinale? Kiedy losowanie? Wynik długo utrzymywał się bezbramkowy, który wciąż bardzo mocno premiował poznaniaków. W końcu jednak również pech opuścił Lecha, po uprzednich strzałach w słupek i poprzeczkę, a doskonałe okazały się zmiany. Na plac gry weszli Nika Kwekweskiri oraz Filip Marchwiński i obaj zaczęli przełamywać niemoc strzelecką, a zaczął ten drugi. Trzeciego gola dołożył Michał Skóraś. Nic dziwnego, że Szwedom na murawie puszczały nerwy. Gorzej jednak, że ciśnienia nie wytrzymywali ludzie, który powinni wyznaczać pewne standardy. Boleśnie doświadczyli tego dziennikarze z Polski, zasiadający na dedykowanej sobie trybunie prasowej. CZYTAJ TEŻ: Djurgarden - Lech. Kibice nie wytrzymali po drugim golu "VIP-y mocno utrudniały nam pracę, wylali na nas (dosłownie) swoją frustrację. Nigdy nie pracowałem przy meczu w takich warunkach, laptop zalany piwem... - zaczął red. Jakub Treć z "Przeglądu Sportowego", dodając tej treści wpis na Twitterze. A żeby zilustrować problem, zamieścił także wymowne zdjęcie. CZYTAJ TEŻ: Po awansie Lecha Poznań w Szwecji wrze. "Okropna czerwona kartka" Po chwili do sprawy odniósł się obecny na miejscu również dziennikarz Interii, Sebastian Staszewski. I wszystko to potwierdził, co działo się na jego oczach. "Niestety, straszna wiocha. Najpierw 10 minut rzucania w nas jakimiś chipsami, później oblanie piwem. Skończyło się policją, która musiała wyprowadzić ze sky boxa najbardziej "odważnego" pana. I nawet szwedzkim dziennikarzom było wstyd... - zżymał się nasz redaktor. Skomentuj na FB zachowanie szwedzkich kibiców