W 95. minucie meczu Lech - Legia doszło do ogromnej kontrowersji. W ostatniej akcji meczu strzał na bramkę Legii oddał Joel Pereira, a piłka po kilku metrach zatrzymała się na ręce Lindsay Rose. Sędzia Damian Sylwestrzak prawdopodobnie nie zauważył tego zdarzenia i pozwolił kontynuować grę, aby po chwili zakończyć spotkanie. Gdy realizator przedstawił powtórki, wydawało się że za chwilę nastąpi wideoweryfikacja VAR i zostanie podyktowany rzut karny. Niestety tak się nie stało i arbitrzy z wozu VAR (Krzysztof Jakubik i Radosław Siejka) nie podjęli interwencji. Trudno zrozumieć ich postępowanie, gdyż przewinienie było z gatunku ewidentnych. Rzut karny dla Lecha był ewidentny. Dlaczego VAR milczał! Ręka Rose w nienaturalny sposób powiększała jego obrys ciała i dodatkowo zablokowała strzał lecący na bramkę. Zgodnie z przepisami gry powinien być podyktowany rzut karny dla Lecha, a dodatkowo zawodnik Legii powinien być ukarany żółtą kartką. Niestety jest to drugi poważny błąd sędziów w tej kolejce PKO Ekstraklasy. W piątkowym meczu Pogoń - Wisła w końcówce spotkania sędziowie także nie odgwizdali rzutu karnego za zagranie piłki ręką. O tej sytuacji informowaliśmy państwa tutaj. Gorąca końcówka i czerwona kartka dla Legii po VAR W 91. minucie meczu Lech - Legia doszło do jeszcze jednej kontrowersji. Adriel Ba Loua z piłką przy nodze pędził na bramkę Legii, po czym w brutalnie wyglądający sposób zaatakował go Ihor Charatin. Sędzia Damian Sylwestrzak z boiska ocenił to na żółtą kartkę, co nie spodobało się gospodarzom. Po chwili interwencję podjęli arbitrzy VAR, którzy przywołali do monitora swojego kolegę. Po szybkiej wideoanalizie Sylwestrzak nie miał wątpliwości, że piłkarz Legii powinien być ukarany czerwoną kartką. W efekcie legioniści dogrywali spotkanie w ‘10’. Decyzja sędziów mogła być tylko jedna. Atak Charatina był skierowany na łydkę rywala, bez jakichkolwiek szans na zagranie piłki. Był to poważny, rażący faul, za który należy pokazać czerwoną kartkę.