Do pierwszej kontrowersyjnej sytuacji w meczu Śląsk - Lech doszło tuż na początku drugiej połowy, gdy bramkę zdobył Michał Skóraś. Piłkarz Lecha otrzymał piłkę od swojego bramkarza, który dalekim wykopem wybił piłkę z własnego pola karnego. W okolicach linii środkowej zablokować podanie próbował Szymon Lewkot. Obrońca Śląska wyskoczył do góry, jednak minął się z piłką i tym samym Skóraś przyjął futbolówkę, popędził w pole karne i pewnym strzałem wyprowadził Lecha na prowadzenie. Gol dla Lecha nie powinien być uznany? Szymon Lewkot miał pretensje do sędziego Krzysztofa Jakubika, że ten nie odgwizdał faulu, gdy piłkarz Śląska wyskakiwał do główki. Jak ukazały powtórki został on minimalnie dotknięty przez Michała Skórasia i to miało być przyczyną złej interwencji obrońcy. Sytuację sprawdzali jeszcze sędziowie VAR, których funkcje pełnili Bartosz Frankowski i Marek Arys. Arbitrzy po dokładnej analizie nie dopatrzyli się jednak faulu i ostatecznie bramka dla Lecha została uznana. Zarzut Lewkota w kierunku arbitra jest bezpodstawny. Skóraś dosłownie delikatnie dotknął przeciwnika i trudno mówić o tym, że w ten sposób wytrącił go z równowagi. Gdyby było to pchnięcie, to wówczas wskazana byłaby interwencja VAR i anulowanie gola. W tej sytuacji tak jednak nie było i warto pamiętać, że piłka nożna to sport kontaktowy i nie każde dotknięcie, czy też nawet pchnięcie jest przewinieniem. Dawid Kownacki z pretensjami do sędziego. Był rzut karny? Dziesięć minut później w polu karnym Śląska na murawę upadł Dawid Kownacki, sugerując że był faulowany. Sędzia Krzysztof Jakubik pozostał jednak niewzruszony i nakazał kontynuować grę, co jak się okazuje było prawidłową decyzją. Kownacki po wbiegnięciu w pole karne chciał minąć Marka Tamasa i oddać strzał na bramkę. W tym celu wypuścił sobie piłkę nieco w bok i wpadł w stojącego obrońcę Śląska Wrocław. Kontakt pomiędzy zawodnikami jest bezsprzeczny, jednak upadek Kownackiego wygląda na tzw. padolino i próbę naciągnięcia rywala. Uważam, że sędzia podjął dobrą decyzję nie dyktując rzutu karnego. Obecny trend i wytyczna od UEFA jest jasna - rzuty karne muszą być ewidentne. Śląsk - Lech. Ogromna kontrowersja w końcówce spotkania W 76. minucie doszło do bardzo dużej kontrowersji, po której gospodarze domagali się rzutu karnego. Robert Pich będąc w polu karnym Lecha zagrał piłkę do Fabiana Piaseckiego. Gdy wydawało się, że zawodnik Śląska w groźnej sytuacji przyjmie piłkę, dopadł do niego Lubomir Satka. Piłkarz Lecha zaryzykował i na wykroku wybił piłkę spod nóg przeciwnika, który natychmiastowo upadł na murawę. Sędzia Krzysztof Jakubik nie dopatrzył się przewinienia i nakazał kontynuować grę, co nie spodobało się miejscowym kibicom i zawodnikom. Gdy futbolówka wyszła na aut, gra została wstrzymana, gdyż trwała wideoanaliza sędziów VAR. Po chwili arbiter Jakubik zakomunikował jasnym gestem, że faulu jednak nie było i można grać dalej. Śląsk Wrocław powinien otrzymać rzut karny?! W tej sytuacji kluczowym do oceny aspektem jest to, kto zagrał piłkę. Jeżeli Satka zdążył wybić piłkę spod nóg rywala, to wówczas nie ma mowy o przewinieniu. Jeżeli jednak gracz Lecha nie trafił w futbolówkę, a w nogę rywala, to powinien być rzut karny. Kamera ustawiona za bramką ukazała, że Lubomir Satka ‘dziubnął’ piłkę czubkiem buta, a następnie na jego stopę stanął Fabian Piasecki i pomiędzy zawodnikami doszło do kontaktu. W związku z tym uważam, że sędziowie podjęli bardzo dobrą decyzję i Śląskowi Wrocław nie należał się rzut karny.