Kłopoty Bartosza Salamona zaczęły się w Szwecji po spotkaniu Djurgardens IF - Lech Poznań w Lidze Konferencji. Mistrzowie Polski wygrali rewanżowe starcie 3-0 (w dwumeczu 5-0) i awansowali do fazy ćwierćfinałowej. Zaraz potem u defensora "Kolejorza" przeprowadzono rutynowy test antydopingowy. O wynik badania poinformowano dopiero we wtorek, blisko trzy tygodnie po oddaniu materiału do analizy. Z komunikatu Lecha dowiadujemy się, że w próbce A wykryto obecność chlortalidonu. To oznacza, że Salamon brał udział w grze z niedozwoloną substancją w organizmie. Szybka reakcja Djurgardens IF na sytuację Salamona. "Jesteśmy gotowi zagrać w ćwierćfinale" - Chlortalidon to diuretyk, zaliczany również do środków maskujących. Może być stosowany zarówno w kontekście ewentualnego wypłukiwania się z wcześniej stosowanych środków dopingujących, jak i celach leczniczych, na przykład nadciśnienia czy choroby niewydolności serca - wyjaśnia w rozmowie z serwisem sport.tvp.pl szef Polskiej Agencji Antydopingowej (POLADA), Michał Rynkowski. Lech nie wierzy w winę Salamona. "Zrobimy wszystko, żeby wyjaśnić tę sprawę" Z narracji przyjętej przez Lecha można wywnioskować, że chodzi o nieporozumienie, w najgorszym razie o nieostrożność. "Zawodnik ma pełne wsparcie Klubu i zrobimy wszystko, żeby wyjaśnić tę sprawę w imieniu Bartka, o którego niewinności jesteśmy wszyscy przekonani" - czytamy na twitterowym koncie poznańskiego klubu. Sprawa może mieć jednak bardzo poważne konsekwencje. W 2020 roku bramkarz Ajaksu Amsterdam, Andre Onana, zażył podobny diuretyk. UEFA zawiesiła zawodnika na rok, skracając w późniejszym terminie karę do dziewięciu miesięcy. Salamon może wystąpić w najbliższym meczu ligowym z Wartą Poznań. Jego sprawą zajęła się już jednak UEFA. Na temat efektów trwającego dochodzenia można na razie tylko spekulować. Decydujący będzie wynik próbki B. Co jeśli i on okaże się pozytywny? Piłkarzowi grozić może nawet dwuletnie dyskwalifikacja. - To bezwzględna dyskwalifikacja, która obejmuje: zakaz startu w zawodach, wykluczenie z treningów kadry i klubu, brak możliwości pełnienia jakichkolwiek funkcji w sporcie pod auspicjami polskich związków sportowych - precyzuje Rynkowski. Salamon wraca do sędziowskiego skandalu. "Nie możemy udawać, że nic się nie stało" Z reakcja głównego zainteresowanego wynika, że nie zakłada on tak mrocznego scenariusza. "Ta wiadomość jest dla mnie wielkim zaskoczeniem i kto mnie zna, ten wie, że jestem bardzo uważny na każdy suplement czy lek, który przyjmuję i zawsze konsultuję go z lekarzem Klubu. Wierzę, że wszystko zostanie wyjaśnione i będę mógł spokojnie kontynuować grę bez żadnej przerwy" - napisał Salamon na TT. Tymczasem wśród internautów wybuchła dyskusja na temat potencjalnych konsekwencji zdarzenia dla Lecha i reprezentacji Polski, do której 31-letni defensor wrócił w ubiegłym miesiącu i rozegrał 90 minut w zwycięskim meczu z Albanią w el. Euro 2024. Czy z uwagi na wykrycie zakazanej substancji w organizmie zawodnika rezultaty z boiska mogą zostać anulowane? - Nie ma żadnego ryzyka. Co najmniej dwóch zawodników musiałoby otrzymać pozytywne wyniki badań. Dopiero wtedy możliwe jest unieważnienie wyniku sportowego - uspokaja Rynkowski. Nie zmienia to jednak faktu, że - siłą rzeczy - sprawa ma charakter rozwojowy.