- Zdajemy sobie sprawę z sytuacji, w jakiej jesteśmy, ale mamy na tyle dużo doświadczenia, że każdy zawodnik może wesprzeć drugiego. Jak nie idzie to trzeba rozmawiać, a nie tylko klepać się po plecach - mówi Wojtkowiak. Lech przechodzi potężny kryzys - chyba największy, odkąd w klub w 2006 roku zainwestował koncern Amica. Zdaje sobie z tego sprawę trener Jose Mari Bakero, wiedzą piłkarze. Wojtkowiak zapewnia, że w drużynie nie ma wewnętrznych podziałów. - Od paru lat próbujemy się trzymać razem, na tych chcemy oprzeć drużynę. Po to wychodzimy na wspólne kolacje czy obiady, aby poczuć atmosferę jedności. Próbujemy też rozluźniać atmosferę, na pewno spędzamy ze sobą dużo czasu - mówi zawodnik Lecha, który w sobotę prawdopodobnie będzie współpracował z innym duetem stoperów. Kontuzjowany jest bowiem Hubert Wołąkiewicz, którego ma zastąpić wracający do gry po kontuzji Manuel Arboleda. Wojtkowiak strzelił dla Lecha ostatniego gola w ekstraklasie, ale stało się to półtora miesiąca temu. Później ani on ani jego koledzy nie potrafili wbić bramki rywalom przez 476 minut. - Nie ma żadnej klątwy, nie popadajmy w paranoję. Stworzyliśmy sobie w ostatnich meczach mniej sytuacji, może poza spotkaniami z Lechią czy Legią, ale wierzę, że w sobotę wszystko się odblokuje. Kiedyś gralismy inaczej, na hurra do przodu. Od roku mamy inną taktykę, mamy grać cierpliwiej i szukać swoich okazji. Analizowaliśmy we wtorek mecz z Widzewem, każdy kiwał głową i nie dowierzał, że tak to wyglądało. Wnioski będą w następnym meczu - zapowiedział Wojtkowiak, który broni jednak taktyki trenera Bakero. - Graliśmy nią w okresie przygotowawczym i w sezonie. Przez pierwszą część rundy jesienniej nikt nie mówił, że jest ona zła. Coś się jednak zacięło i z tego zdajemy sobie sprawę. Dyrektor Lecha Andrzej Dawidziuk zapewnił, że niezagrożony jest występ w sobotnim meczu Rafała Murawskiego. Pomocnik "Kolejorza" leci w piątek do Kijowa, by podczas losowania grup Euro 2012 razem z Ikerem Casillasem z Realu Madryt i Artjomem Milewskim z Dynama Kijów zaprezentować oficjalną piłkę turnieju. - Takie rzeczy w zawodowym futbolu to coś normalnego i od nich nie uciekniemy, bo są ważne marketingowo, a to daje duże pieniądze. Możemy tylko sprawić, by Rafał jak najszybciej wrócił do Polski, stanie się to zaraz po prezentacji i losowaniu. Chcemy by dołączył do kolegów jeszcze na przedmeczowym zgrupowaniu - powiedział Dawidziuk.