Po zdobyciu mistrzostwa Polski i awansie do eliminacji Ligi Mistrzów Lechowi "grozi", że do połowy listopada rozegra aż 34 spotkania. Warunkiem jest awans do fazy grupowej któregoś z pucharów. Runda jesienna zakończy się bardzo szybko, bo i listopadowo-grudniowy termin mundialu jest czymś wyjątkowym. Trener Lecha Poznań Maciej Skorża chciałby więc wzmocnić kadrę, która i tak była wiosną bardzo szeroka. Na przeszkodzie stanąć mu mogą przepisy. Kłopotliwa lista A - 17 miejsc to za mało? Nie jest wielką tajemnicą, że Lech swoją siłę opiera na graczach zagranicznych, których od lat wspomagają wychowankowie. Przed każdym sezonem klub zgłasza swoją kadrę - najważniejsza jest tu tzw. lista A, która maksymalnie może zawierać 25 osób. W tej liczbie powinno być pięciu graczy wyszkolonych w danej federacji, trzech wychowanków, a pozostałe 17 miejsc mogą, choć nie muszą, zająć tzw. gracze pozostali. To zasadniczo obcokrajowcy, choć precyzyjniej ujmując: piłkarze wyszkoleni poza daną federacją. Inaczej mówiąc - w naszym przypadku: tacy, którzy między 15. a 21. rokiem życia przez co najmniej trzy sezony nie byli zgłoszeni do rozgrywek w polskich klubach. W tym gronie nie znajdziemy Bartosza Salamona i Filipa Bednarka. Pierwszy z nich w wieku 16 lat opuścił Lecha Poznań i przeniósł się do Włoch - do Akademii Brescii Calcio. Bednarek z kolei był w szkółce Amiki Wronki do 2008 roku i wtedy, również jako 16-latek, przeniósł się do holenderskiego Twente Enschede. Teraz, zgodnie z przepisami, są traktowani tak samo jak Mikael Ishak czy Adriel Ba Loua. Lech bardzo chce Dawida Kownackiego To zaś rodzi problemy, bo Lech szuka wzmocnień, ale musi to robić głównie na krajowym rynku - chyba, że pozbędzie się obcokrajowców ze swojej kadry z wciąż ważnymi kontraktami. Wiosną "Kolejorz" miał 14 zawodników zagranicznych, a także Bednarka i Salamona. Teraz zespół opuścili już bramkarz Mickey van der Hart oraz Pedro Tiba - to pożegnanie z Portugalczykiem było też związane ze wspomnianymi przepisami. Z wypożyczenia ma za to wrócić Jan Sýkora, który kilka tygodni temu zdobył mistrzostwo Czech z Victorią Pilzno. Pozostają więc dwa wolne miejsce dla obcokrajowców, a jedno z nich już na początku przyszłego tygodnia ma zająć bramkarz. Niemal przesądzone jest, że będzie nim obcokrajowiec. A przecież Lech potrzebuje jeszcze kilku nowych graczy, m.in. środkowego obrońcy, środkowego pomocnika, napastnika czy skrzydłowego. Wiele wskazuje na to, że będzie musiał szukać też piłkarzy na krajowym rynku. To też determinuje szefów mistrza Polski do próby ponownego wypożyczenia z Fortuny Dusseldorf Dawida Kownackiego, który jest przecież wychowankiem, a do tego może grać na kilku pozycjach. No i powoduje, że Lech nie chce pozbywać się Alana Czerwińskiego, choć tego piłkarza chciałby beniaminek Ekstraklasy Widzew Łódź. Lech miał już podobne problemy - pod koniec lata Podobne problemy Lech miał już w poprzednim roku, gdy pod koniec lata zatrudnił Pedro Rebocho i Adriela Ba Loua, a i szukał trzeciego napastnika po urazie Aróna Johannssona. Znalazł go w końcu, był nim Chorwat Roko Baturina. "Kolejorz" miał jednak tylko jedno wolne miejsce wśród 17 tzw. innych piłkarzy na liście A. Rozwiązał więc umowę z Jóhannssonem, wypożyczył do Pilzna Sýkorę i sytuację udało się rozwiązać. Możliwe, że w tym roku będzie musiał kombinować podobnie. I raczej nie będzie to dotyczyć Daniego Ramireza, który nie był zadowolony ze swej roli w zespole, ale w rozmowie z Maciejem Skorżą został zapewniony, że w kolejnej rundzie otrzyma znacznie więcej minut na boisku. Choćby dlatego, że Lech od początku lipca będzie musiał grać co trzy lub cztery dni.