Łukasz Załuska w szkockiej Premiership spędził dziewięć lat - najpierw jako piłkarz Dundee United FC, później w Celtic FC. W tym ostatnim klubie był głównie zmiennikiem, m.in. Artura Boruca, ale poznał smak gry o trofea. Czterokrotnie świętował zresztą mistrzostwo Szkocji. Grał także w słynnych Old Firm, czyli derbach Glasgow między Celtikiem i Rangers. Andrzej Grupa, Interia: Jako sympatyk Legii i Celticu wydaje się pan być idealną osobą do obiektywnej oceny starcia Rangersów z Lechem. Łukasz Załuska: - A rzeczywiście, to ciekawe zestawienie (śmiech). W takim razie Lech ma szansę na Ibrox Stadium? - Zobaczymy, czy to będzie Lech z polskiej Ekstraklasy czy z europejskich pucharów. Moim skromnym zdaniem, faworytem tego spotkania będą Rangersi. I to mimo faktu, że zagrają bez swojej fanatycznej publiki, co byłoby ich dużym atutem. Oglądałem ostatnio derby Celtic - Rangers i naprawdę gra Rangersów zrobiła na mnie duże wrażenie. Zagrali fajne spotkanie, na stadionie Celticu byli zdecydowanie lepszym zespołem i wygrali zasłużenie. Widać, że Steven Gerrard poukładał ten zespół, zrobili też dobre transfery. Lech będzie musiał zagrać bardzo, bardzo dobre spotkanie by wywieźć z Glasgow jakieś punkty. Dzisiejsi Rangersi to lepszy zespół niż ten sprzed roku, gdy mierzyli się z Legią? - Myślę, że tak. Widać już rękę Gerrarda, stworzył taką drużynę, która po raz pierwszy od dziesięciu lat nie musi gonić Celticu. Rangers postawili chyba wszystko na jedną kartę, bo to oni zawsze chwalili się, że byli dziewięć razy z rzędu mistrzami kraju. A gdyby obecny sezon wygrał Celtic, to miałby dziesiąty tytuł z rzędu. Stąd te transfery i ta koncentracja od początku sezonu. Widać, że jest bardzo wysoka. Chcą zatrzymać Celtic, a jeszcze coś osiągnąć w Europie. Nie będzie tak, że sytuacja w szkockiej ekstraklasie wymaga trochę tego, aby nieco poświęcić niektóre mecze w Lidze Europy? - Być może tak się stanie, że Steven Gerrard będzie rotował. Ma tak szeroki i mocny skład, że w ostatnim spotkaniu ligowym wystawił kilku zmienników, a Jermain Defoe zdobył nawet bramkę. On ostatnio nie grał w wyjściowym składzie. Czytałem opinie w polskich mediach, że najtrudniejszym rywalem będzie Benfica, ale z pozostałymi drużynami Lech może walczyć jak równy z równym. Też tak uważam, niemniej Rangers będzie faworytem tej potyczki, szczególnie na swoim stadionie. Z czasów, gdy pan jeszcze grał przeciwko Rangersom, w składzie tej drużyny zostali tylko bramkarz Allan McGregor i pomocnik Steven Davies. McGregor nie ma przecież dobrych warunków fizycznych, a mimo tego od końca lat 90. występuje w tym klubie. Oczywiście z przerwą na grę w Anglii i Turcji. Rangers nie potrzebują kogoś lepszego? - Nie, bo on świetnie wykonuje swoją robotę. Mimo 38 lat znakomicie broni i w tym sezonie znowu to potwierdza. Myślę, że nie na tej pozycji trzeba szukać problemów Rangersów. A gdzie ich szukać? - Widziałem ostatnio tylko jedno ich spotkanie, to z Celtikiem. I tam nie było widać słabych stron. Celtic na swoim stadionie nie był w stanie oddać choćby jednego celnego strzału, a to już jest niespotykane. To pierwsza taka sytuacja, a historycy trochę poszperali, od kilkudziesięciu lat! Rangersi strzelili dwa gole po stałych fragmentach, które też są mocną ich bronią. Do tego dochodzi olbrzymie zaangażowanie, walka na całej długości i szerokości boiska plus bardzo solidna obrona i kilka indywidualności. Stworzyła się mocna drużyna, którą ciężko będzie ograć Lechowi w czwartek, a Celtikowi w całym sezonie. Powiedział pan kiedyś w rozmowie z "Przeglądem Sportowym": "Możesz być królem strzelców, zdobywać po 30 bramek w sezonie, ale jeśli nie pokonasz bramkarza Rangersów, to jesteś do kitu". To działa też w drugą stronę? Pytam, bo Alfredo Morelos, podstawowy napastnik Rangers, ma z tym duży problem. - No tak, on jeszcze nie strzelił gola Celticowi, mało tego - zmarnował teraz kilka świetnych sytuacji. W ostatnim finale Pucharu Ligi Szkockiej nie wykorzystał nawet rzutu karnego i Celtic wygrał 1-0. A przecież on grał przeciwko tej drużynie już kilkanaście razy. A jeśli chodzi o Celtic, to jak zobaczyłem, że w podstawowym składzie w ostatnich derbach wyszedł Patryk Klimala, bardzo mu kibicowałem. Gdyby strzelił bramkę Rangersom, zrobiłby duży krok w swojej karierze. Był taki mecz na Ibrox ponad osiem lat temu, który pan oglądał z ławki rezerwowych, że gola dla Celtic zdobył w doliczonym czasie Thomas Rogne. Przegraliście wtedy 2-3, a spotkanie było o tyle nietypowe, że większą część meczu graliście w dziesiątkę, ostatnie pół godziny w dziewiątkę, a Rangersi też zobaczyli czerwoną kartkę. To charakterystyczne dla tych derbów? - Zdecydowanie tak. W pierwszych 15-20 minutach jest rzeźnia, ale sędzia nie daje czerwonych kartek. On wie, że nie może zniszczyć widowiska, bo są transmisje do wielu krajów i chodzi o wielkie pieniądze. Na początku jest więc wojna, a później zaczyna się gra w piłkę. Thomas był ostatnio w Lechu kontuzjowany, wyzdrowiał już? Chyba musi wyzdrowieć, bo do Szkocji nie poleciał Czrnomarković. - No więc jeśli będzie grał w tym spotkaniu, to życzę mu powtórzenia tego, co już zrobił. Szkoda go, bo pewnie zrobiłby większą karierę w Celtiku. Były momenty, że Neil Lennon stawiał na niego w pierwszym składzie w ważnych spotkaniach, jak te z Rangersami, ale zawsze stopowały go kontuzje. Miał bardzo dużo urazów mięśniowych i dlatego nie zrobił takiej kariery, jakiej pewnie inni oczekiwali.