Snajper Rangersów znany jest ze swej porywczości. Jeśli ktoś nie wierzy w słowa, wystarczy spojrzeć na liczby. Morelos trafił do Szkocji w 2017 roku. Od tej pory obejrzał aż siedem czerwonych kartek. Całkiem sporo, jak na napastnika.Morelos często daje ponieść się emocjom, lecz jeszcze częściej doprowadza do furii swoich rywali. Wiedzą coś o tym piłkarze Legii i Lecha. Przed rokiem stołeczny klub miał prawo jechać do Szkocji z nadzieją w sercach. Po bezbramkowym remisie wywalczonym w Warszawie Legia miała realne szanse na awans do fazy grupowej Ligi Europy. Sprawy w swoje ręce wziął jednak Morelos, strzelając na Ibrox Stadium jedynego gola w dwumeczu.W czwartek na słynnym szkockim obiekcie zameldował się Lech, który podzielił losy Legii. Przegrał 0-1 po trafieniu Kolumbijczyka.Niewiele jednak brakło, by Morelos nie wystąpił w starciu z "Kolejorzem". Latem był bowiem bliski zmiany klubu. 29 bramek i 10 asyst 24-latka w sezonie 2019/20 to bilans, który nie umknął uwadze wielu europejskich klubów. Te zresztą obserwowały utalentowanego snajpera już od dłuższego czasu. Mówiło się nawet, że parol na Morelosa zagięło Atletico Madryt.